naTemat.pl
Zapraszamy do kilku cykli podcastów: "Morderstwo (nie)doskonałe". Opowiadamy o zbrodniach, które po latach wciąż budzą emocje. "Koronawirus bez cenzury" - wszystko co chciałbyś wiedzieć o pandemii COVID-19. "poliTyka" - pytamy jak to, co się dzieje w parlamencie, wpłynie na Twoje życie. "Spokojna głowa" - o miłości, seksie, psychologii, kobietach. "naTematyka" - Seria rozmów z ludźmi ze świata muzyki, filmu, książki, show biznesu.
– Bunt przeciwko edukacji sześciolatków pokazał, że to początek zmian w szkolnictwie ze szkoły laickiej na szkołę wyznaniową – twierdzi fizyk, prof. Łukasz Turski, z którym w pierwszym odcinku swojego podcastu rozmawia dziennikarz Jacek Pałasiński. Ale dyskusja obu panów nie dotyczyła tylko edukacji. Zresztą obejrzyjcie sami! "ALLEGRO MA NON TROPPO", czyli godzina z Jackiem, to nowy podcast naTemat.pl, w którym znakomity dziennikarz Jacek Pałasiński, rozmawia z wybitnymi osobistościami na istotne tematy, z lekkim przymrużeniem oka. Samo "allegro ma non troppo" to termin muzyczny, który potocznie oznacza "wesoło, ale nie za bardzo" i taki też jest motyw przewodni podcastów Pałasińskiego. – Będziemy się starali nie zanudzać państwa żadnymi smutasami, tylko potraktować przynajmniej część naszych rozmów z przymrużeniem oka. Trochę lekko, żeby nie zanudzić, ale też, żeby jakoś państwa zaciekawić. Tematy, które poruszymy, będą wciągające, interesujące i ważne, przynajmniej taką mam nadzieję – mówi o nowym podcaście Pałasiński. Jego pierwszym gościem jest profesor Łukasz Turski, fizyk specjalizujący się w fizyce materii skondensowanej i mechanice statystycznej, popularyzator nauki i publicysta. Naukowiec opowiada między innymi o kryzysie "nieuctwa", o którym sam niejednokrotnie pisał w swoich publikacjach oraz o tym, co jest jego największym problemem. – Nauczyliśmy się czytać i pisać, ale nie nauczyliśmy się rozumieć jaka część dostępnej informacji jest fikcją, a co prawdą. Wykorzystane to zostało, że kłamstwo i oszustwo ma tę samą wagę co prawda. Triumf nieuctwa polega na tym, że ludzie nie mają wystarczających narzędzi, żeby z masy informacji, które dostają, potrafić oddzielić co jest kłamstwem, a co prawdą. Tego ludzie nie umieją – uważa prof. Turski. Ale rozmowa obu panów zmierza dalej, do odpowiedzialności części naukowców za sytuację w Polsce. Dlaczego w naszym kraju nie ma jeszcze elektrowni atomowej? Jak kłamstwa i oszustwa służą w odbieraniu nam wolności? Czemu mądrzy ludzie legitymizują swoim autorytetem władzę ludzi niemądrych? Oraz jakim absurdem była obietnica miliona aut elektrycznych w Polsce? Odpowiedzi na te pytania, oraz inne ciekawe kwestie znajdziecie w pierwszym odcinku podcastu naTemat.pl "ALLEGRO MA NON TROPPO", czyli godzina z Jackiem.
Prof. Stanisław Obirek krytykuje decyzję rządu, który pozostawił otwarte w kościoły w sytuacji, gdy zamknął sklepy, kina, teatry i siłownie. Zwraca uwagę na fasadowość apelu biskupów o zachowanie zasad bezpieczeństwa w sytuacji, gdy podawanie komunii wiąże się z kontaktem fizycznym między księdzem a wiernymi. Socjolog mówi, co pozwala mu mieć nadzieję podczas pandemii.
Cztery razy prokurator w Jędrzejowie umarzał sprawę z powodu niewykrycia sprawcy. I to mimo faktu, że mieszkańcy wsi mówili między sobą, że to Maciej S. musiał zabić Elę. Policji udało się zgromadzić całkiem niemało poszlak wskazujących na mordercę. Ale mimo wszystko, sprawca bardzo długo pozostawał bezkarny. Zbrodnia została osądzona dopiero po sześciu latach, gdy sąd w Kielcach nakazał badania DNA krwi z odzieży ofiary. Do morderstwa 38-letniej Elżbiety, kobiety z niepełnosprawnością intelektualną, doszło w wakacje 1995-go roku. Ela ostatni raz była widziana w niedzielę wieczorem na wiejskiej dyskotece w Błogoszowie koło Jędrzejowa. Następnego dnia znaleziono najpierw jej but, a potem zakrwawione ciało ofiary. Leżało na polu kartofli. "Zmasakrowane, zakrwawione, w błocie. Sekcja zwłok wykazała wielokrotne złamanie kości twarzoczaszki, krwawe wylewy; krew dostała się do dróg oddechowych i płuc. Morderca zadawał ciosy ze znaczną siłą – albo pięścią, albo obutą nogą. Mógł też bić ofiarę kijem. Krew tryskała na wszystkie strony, wylewała się z ran, morderca musiał więc mieć pobrudzone nią ubranie. We krwi ofiary stwierdzono alkohol. Sprawca zapewne zmusił ją do picia, bo Ela nigdy nie brała do ust ani wódki, ani wina. Potem próbował ją zgwałcić. Broniła się, drapała, wtedy morderca zaczął zadawać ciosy. " Tak w reportażu "Morderstwo w dyskotece" w kieleckim "Słowie Ludu" oraz w tygodniku "Przegląd" pisał Andrzej Nowak-Arczewski. On wieś Błogoszów odwiedził w 2001 r., po blisko sześciu latach walki rodziny Eli o sprawiedliwość. Bo śledztwo w tej sprawie było wielokrotnie umarzane. W końcu sprawca Maciej S. stanął przed sądem, dostał wyrok skazujący, odsiedział i już od dawna znów jest na wolności. Wrócił do wsi i nadal mieszka kilkaset metrów od domu kobiety, którą zamordował. Jak doszło do tej zbrodni? Dlaczego tak długo nie była osądzona? Co dziś o tych wydarzeniach mówią mieszkańcy wsi? O tym mówimy w najnowszym odcinku podcastu "Morderstwo (nie)doskonałe". Gościem odcinka jest Andrzej Nowak-Arczewski, autor książek reporterskich poświęconych Ziemi Świętokrzyskiej, jej historii i ludziom, takich jak choćby "Zmiłuj się nad nami" czy "Stań do apelu. Pseudonim Tarzan".
Polepsza pamięć, hamuje starzenie się mózgu, poprawia nastrój, łagodzi objawy PMS. Aktywność fizyczna naprawdę robi dobrze naszemu organizmowi, ale ruch może również szkodzić. – Moda na zdrowy styl życia nierzadko wyłącza zdrowy rozsądek, powodując naginanie własnych możliwości w imię dbania o siebie – mówi Natalia Niezgodą, z którą o zdroworozsądkowym podejściu do aktywności rozmawiamy w podcaście "Spokojna głowa" Natalia Niezgoda, fizjoterapeutka i studentka poradnictwa dietetycznego, na instagramie, na profilu "W zdrowiej formie", jak podkreśla, normalizuje zdrowy styl życia i tłumaczy, jak działa organizm. Natalia promuje aktywność, mówi o korzyściach z nią związanych, ale stara się też zwracać uwagę na błędy i skrajności, których wiele z nas nie potrafi uniknąć. Nasza rozmówczyni wskazuje, że z aktywnością fizyczną jest podobnie, jak w przypadku niewłaściwie przyjmowanego leku, "może przysporzyć problemów, jeśli jest źle wykonywana" lub niedostoswana do naszych możliwości i naszego stanu zdrowia. Nasza rozmówczyni podkreśla, że z aktywnością fizyczną jest podobnie, jak z dietą, warto wybrać tak, którą jesteśmy w stanie utrzymać przez całe życie: "Ruch ma wiele form, nie tylko formę siłowni, biegu, aerobiku". Więcej o motywacji, umiejętności odpuszczania, o fit wyzwaniach, wypaleniu i o tym, czy dobry trening wyznacza to, że czujemy po nim całe nasze ciało, w podcaście "Spokojna głowa".
Paramafijny - to przymiotnik, jakiego używa poseł Marek Sowa, by opisać układ Daniela Obajtka, prezesa Orlenu, który zgromadził ogromny majątek nie mający pokrycia w dochodach. Były wójt Pcimia, ulubieniec prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, odmawia pokazania opinii publicznej dokumentów, które wyjaśniłyby zagadkę jego licznych rezydencji i apartamentów. Co się stanie z Obajtkiem po zmianie władzy? Mówi poseł Marek Sowa (KO), który tropi narosłe wokół niego niejasności.
Na marmurowej tablicy napisano: "Człowiek szlachetny i dobry. Zginęła śmiercią tragiczną wraz z córką Marysią". Każdy, kto ją znał, wspomina, że powiedzieć o niej, iż była dobra, to o wiele za mało. Osoby wierzące mówią z przekonaniem, że była wręcz święta. "Była jedynym człowiekiem, który nie dał mi odczuć mojej przeszłości. Gdy wyszedłem z więzienia, żywiła mnie, dała pierwsze okulary i pieniądze na dowód osobisty. Załatwiła pracę. Ja byłem wtedy dumny, bo mnie, zgniłemu recydywiście, ktoś zaufał." To słowa jednego z więźniów, któremu pomogła dr Aleksandra Gabrysiak. W Elblągu wszyscy znali ją jako doktor Olę. A najbardziej znana była wśród ludzi potrzebujących, poranionych, czasem z marginesu. Pomagała, choć sama była niepełnosprawna - poruszała się o kulach, z każdym rokiem z coraz większym trudem. Dr Gabrysiak niosła pomoc alkoholikom, narkomanom, chorym na AIDS, samotnym matkom. Czasem dawała pieniądze, czasem jedzenie, czasem pomogła załatwić jakąś sprawę w urzędzie, czasem też dawała schronienie. Była też bardzo religijna. W Wigilię 1990 r. pod dach przygarnęła - jak się później okazało - swojego oprawcę, Zbigniewa Brzoskowskiego. Na dworcu PKP w Elblągu zastała pijanego 18-latka z przeszłością kryminalną. Uznała, że nie może go tak zostawić na święta. Jej adoptowana córka Marysia już miała wtedy 16 lat. Lekarka miała nadzieję, że może uda się wyprowadzić Zbyszka na prostą i że będzie dla Marysi jak brat. Poukładało się jednak inaczej. Zbyszek nie był dla Marysi jak brat, bo się w niej zakochał. 18-latek tylko przez chwilę uczestniczył w terapii odwykowej. Szybko wrócił do dawnego towarzystwa. Zaczął znęcać się nad lekarką, która dała mu schronienie. Jego koledzy okradli jej mieszkanie. Doktor Ola uznała, że chłopak nie może dłużej zostać w mieszkaniu przy ul. 1-go Maja, ale jednocześnie zrobiła wszystko, by nie stał się znów bezdomny. Znalazła rodzinę, która zgodziła się pomóc i przygarnęła Zbyszka do siebie. On tego nie docenił - okradł także i tych ludzi i uciekł. Znów mieszkał na ulicy i znów nachodził doktor Olę i Marysię. W końcu został złapany przez policję, trafił przed sąd. W kwietniu 1992 r. dostał wyrok za kradzież z włamaniem. Miał wtedy niecałe 20 lat. Za kratami sprawował się dobrze, zaczął więc dostawać 24-godzinne przepustki. I znowu zapukał do mieszkania przy 1-go Maja. Wtedy w domu była tylko Marysia. Brzoskowski długo ją torturował, potem zabił. Następnie, gdy do mieszkania weszła doktor Ola, zamordował także i ją. "Za tę zbrodnię został skazany na karę śmierci. To był ostatni taki wyrok w Polsce. Potem zamieniono mu go na dożywocie. Z jego wypowiedzi nie wynika, aby jakoś szczególnie żałował tego, co zrobił. Czy wracam myślami do zbrodni? Nie mam na to czasu. Martwię się, aby dobrze zjeść, czy będzie na przykład salceson, bo głodny nie chcę siedzieć. Tu nic się nie zmienia, jeśli dzisiaj dają salceson, to znaczy jest środa. Wyrzuty sumienia? Już nie pamiętam. Mam odbywać karę. Czekam na obiad." cytat za "Polityka" Jak doszło do tej zbrodni i przede wszystkim jak niezwykłą osobą była Aleksandra Gabrysiak - o tym w najnowszym odcinku podcastu "Morderstwo (nie)doskonałe" rozmawiamy z Markiem Pruszakiem, radnym miasta Elbląga, który przed laty doskonale znał doktor Olę i blisko z nią współpracował.
– Duża część kobiet ma problem z przepracowaniem, ze stresem, a to wpływa na szereg zaburzeń hormonalnych – mówi pasjonatka hormonów i dietetyk kliniczny Ewelina Grajlich. Gość cyklu "Spokojna głowa" zaznacza jednak, że nie wszystko wynika ze stylu życia. Może chodzić o choroby, których nie jesteśmy świadome. "Nie mogę się na niczym skupić, ciągle coś podjadam, jestem senna, czuję się do niczego, wieczorem nie mam siły i zarazem nie mogę zasnąć, a nad ranem zamiast tryskać energią – jestem drażliwa i przygnębiona" – to właśnie ten wpis na instagramowym profilu "Dietetyka hormonalna" przyciągnął moją uwagę. Zresztą nie tylko moją, bo okazuje się, że takie problemy dotyczą wielu kobiet. I nie chodzi tu tylko o nadmiar obowiązków i przepracowanie. Czym może być to spowodowane i co właściwie może dziać się w organizmie, jeśli daje on takie sygnały, wyjaśnia Ewelina Grajlich. Kolejny gość cyklu "Spokojna głowa" to dietetyczka kliniczna, która pracuje głównie z kobietami, którym pomaga odzyskać równowagę hormonalną, co przekłada się na lepsze samopoczucie i zdrowie. Nieuporządkowana gospodarka hormonalna może przyczyniać się do wielu zaburzeń. Mowa o między innymi insulinooporności, braku równowagi między estrogenem i progesteronem, zaburzeniach pracy tarczycy, czy choćby niskim poziomie testosteronu. Hormony wpływają także na nasze możliwości intelektualne, to problem z nimi może objawiać się choćby tzw. mgłą mózgową, problemami z nauką. Co warto sprawdzić, jakie badania wykonać? I kiedy najlepiej je robić? Odpowiedź na te i wiele innych pytań można znaleźć słuchając naszego podcastu "Spokojna głowa".
– Mówię: sprawdzam – przekonuje w naTemat posłanka Joanna Scheuring–Wielgus (Wiosna, Lewica), która złożyła 43 zawiadomienia do rządowej komisji antypedofilskiej wraz razem z radną Agatą Diduszko–Zyglewską. Polityczka podkreśla, że nie wierzy w skuteczność działań tego organu i zapowiada, że prędzej czy później doprowadzi do powstania "prawdziwej" komisji. Tymczasem chce zlikwidować przedawnienie dla sprawców przemocy seksualnej wobec dzieci.
To, co się działo w sądzie po ogłoszeniu wyroku w pierwszym procesie, to się po prostu nie mieści w głowie. Publiczność niezadowolona z orzeczenia, w końcu chodziło o potrójne morderstwo, próbowała dokonać linczu. Cygańskie prawo jest bowiem jednoznaczne i surowe: śmierć za śmierć. Nawet sprowadzona do sądu brygada antyterrorystyczna z trudem radziła sobie z sytuacją. Ta zbrodnia bez wątpienia miała tło rabunkowe. Bo z domu Waldemara Huczki (ps. Lalek) w Nowej Soli było co rabować. Huczko był romskim wójtem w mieście. Prowadził różne interesy, przede wszystkim handlował antykami, dziełami sztuki, złotem. 36-letni Waldemar Huczko mieszkał z 19-letnią konkubiną Anną Warzychą oraz z 18-letnim synem, również Waldemarem. Wszyscy troje zostali zamordowani w niezwykle brutalny sposób w nocy z 19 na 20 czerwca 1991 r. Z domu w Nowej Soli zniknęło wiele kosztowności, m.in. niezwykle cenna biżuteria. Najpewniej najcenniejszym przedmiotem zrabowanym przez morderców było Jajo Fabergé. Stuprocentowej pewności w tej kwestii nie ma, ale jest co najmniej dwóch wiarygodnych świadków, którzy twierdzą, że takie carskie jajo u Huczki widzieli. Mało tego, dziesięć miesięcy po morderstwie w Nowej Soli jajo wykonane w 1907 r. na zlecenie cara Mikołaja II trafiło na aukcję w Nowym Jorku i zostało sprzedane za ponad 3 mln dolarów. Poinformowano jedynie, że pochodziło z prywatnej kolekcji i nie wiadomo, jak trafiło na Zachód. Nabywca kosztowności też wolał zachować anonimowość. Po tym potrójnym zabójstwie w Nowej Soli właściwie było o krok od wojny. W środowisku Romów byli tacy, co szykowali się do krwawego wymierzenia sprawiedliwości. Bo wiadomość o tym, kto miał być sprawcą, rozeszła się szybko. Dwaj ojcowie mężczyzn, którzy byli później skazani, mieli przyjść do brata Waldemara Huczki i oświadczyć mu, przepraszając, że wiedzą, iż to ich synowie stoją za zbrodnią. Policja i prokuratura w Nowej Soli ustaliły, że to miejscowy Rom wskazał willę Huczków pięciu przyjezdnym. Ważnymi dowodami okazały się przedmioty zrabowane z domu Lalka, które próbowano sprzedać w niemieckim Essen, a także w Inowrocławiu. I choć sprawa wydawała się prosta do ustalenia, zaczęły się dziać dziwne rzeczy: podejrzani wychodzili na wolność, mogli się też między sobą kontaktować. Pierwszy wyrok, jaki zapadł w Zielonej Górze, był uniewinniający. Potem Sąd Apelacyjny w Poznaniu nakazał ponowne rozpatrzenie sprawy, a prokuraturze uzupełnienie akt. Początkowo szło to bardzo opornie. W końcu jednak zapadł wyrok skazujący, a w 2007 roku Sąd Najwyższy podtrzymał orzeczenie. Dlaczego trwało to aż tak strasznie długo? O tej zbrodni, o zbieraniu dowodów, o dziwnych sprawach jakie działy się wokół śledztwa i procesu w najnowszym odcinku podcastu "Morderstwo (nie)doskonałe" rozmawiamy z Januszem Maciejem Jastrzębskim, autorem książki "Bestie. Zbrodnie i kary", w której w najnowszym wydaniu znalazł się rozdział poświęcony właśnie sprawie Waldemara Huczki, cygańskiego wójta w Nowej Soli.
Samotność to stan, w którym jesteśmy fizycznie sami. Dalej jest osamotnienie – głębokie poczucie, że nie mamy nikogo, nic nie jest ważne, jesteśmy sami. Pandemia niestety sprzyja takim nastrojom, ale jak tłumaczy, psychiatra Sławomir Murawiec, możemy trochę zmienić swoją codzienność, by nie wpaść w jeszcze gorszy nastrój. Samotność na długo przed pandemią nazywana była "najgroźniejszą chorobą XXI wieku". Gdy ten stan się pogłębia, możemy mówić o osamotnieniu. To bardzo niebezpieczna sytuacja, bo z początku wiele osób słyszy, że "ma nie przesadzać". Warto jednak obserwować siebie i reagować, jeżeli poczucie pustki trwa długo. Pandemia, izolacja i obostrzenia potęgują ten problem. Psychiatra Sławomir Murawiec zwraca uwagę, że w tym czasie powinniśmy szczególnie pochylić się nad naszymi relacjami, zarówno z innymi ludźmi, jak i sobą samym. – Narastającym problemem jest osamotnienie wewnętrzne. Wielu moich pacjentów mówi, że są wokół nich ludzie, ale i tak czują się wewnętrznie odizolowani i nierozumiani. Powodem jest zatracanie się w pracy, ale też przeładowanie informacjami i bodźcami, brak czasu dla siebie i "przetrawienie" swoich emocji. Musimy dbać o to, żeby w naszym życiu była przestrzeń na odpoczynek i budowanie relacji. Mogą w tym pomóc rytuały i nawyki. Doktor Sławomir Murawiec wskazuje, że powinniśmy utrzymywać kontakty społeczne, nie rezygnować z aktywności fizycznej, zwrócić uwagę, co jemy, mieć kontakt z naturą i postarać się zorganizować sobie strukturę dnia. Ekspert podkreśla jednocześnie, że pandemia postawiła wszystkich w całkowicie nowej sytuacji, a to sprawiło, że wiele stanów się wymieszało. Dlatego lekarzy nie dziwi, gdy u jednej osoby pojawiają się objawy różnych problemów psychicznych: lęku, depresji, zaburzeń snu, natręctw. Niepokojąca jest utrata reaktywności, brak różnorodnych emocji, poczucie bezsensu. Jeżeli stan przygnębienia i złego nastroju utrzymuje się dłużej niż dwa tygodnie, to warto skonsultować się ze specjalistą.
To jedna z tych zbrodni, które mimo upływu lat wciąż budzą emocje. Z bardzo wielu powodów. Choćby dlatego, że ofiary to młodzi ludzie. Anna miała 22 lata, Robert 25. To była kochająca się para studentów z Wrocławia. Nie ma wątpliwości, że nie mieli nic wspólnego ze światem przestępczym. A zamordowani zostali jakby to były jakieś mafijne porachunki. Po dziś dzień nie mieści się w głowie, że to wszystko się działo na bardzo uczęszczanym turystycznym szlaku w Górach Stołowych. W środku lata, w biały dzień. Zabójstwo Anny Kembrowskiej i Roberta Odżgi miało miejsce 17 sierpnia 1997 r., ich ciała GOPR-owcy znaleźli po dziesięciu dniach. Były w strasznym stanie. Dwoje studentów zostało zabitych strzałami w głowę. Najpierw najpewniej zginął chłopak - na oczach jego dziewczyny oddano do niego dwa strzały. Jedna kula przeszyła głowę Roberta ukosem do góry i wyszła lewym oczodołem. Drugi strzał wymierzono mu w czoło – między oczy. Ania zginęła od jednego strzału, również prosto między oczy. Od tego wstrząsającego podwójnego morderstwa minęło już niemal ćwierć wieku. A sprawcy bądź sprawców wciąż nie udało się ustalić. O zabójstwie studentów z Wrocławia na szczycie góry Narożnik już w podcaście Morderstwo (nie)doskonałe jakiś czas temu mówiliśmy. Teraz wracamy do tej sprawy, ponieważ właśnie ukazała się książka inspirowana tą straszną zbrodnią. To "Wenus umiera" Aleksandra Sowy wydana nakładem Wydawnictwa Lira. Autor ma na koncie wiele kryminałów inspirowanych prawdziwymi morderstwami. I - co ciekawe i ważne - jest czynnym policjantem. A zatem jak mało kto wie, o czym pisze. Policjant i pisarz Aleksander Sowa jest gościem najnowszego odcinka podcastu "Morderstwo (nie)doskonałe".
"Niewinne" – taki wyrok sądu usłyszały we wtorek 3 kobiety, które w kwietniu 2019 roku, w reakcji na homofobiczny wystrój kościoła z okazji świąt wielkanocnych, okleiły okolice świątyni wizerunkiem Matki Boskiej Tęczowej. Prokurator żądał dla nich kary ograniczenia wolności. Joanna Gzyra–Iskandar, Elżbieta Podleśna i Anna Prus nie pójdą za to do więzienia – przynajmniej na razie. Działaczka katolicka Kaja Godek już zapowiedziała apelację. Anna Prus, jedna z uniewinnionych kobiet, gościła w podcaście poliTYka.
– To, co nazywane jest trądzikiem ludzi dorosłych, najczęściej ma podłoże hormonalne. Mamy oczywiście także inne czynniki, błędy pielęgnacyjne, błędy dietetyczne, różnego rodzaju niedobory i choroby towarzyszące – wyjaśnia dr Alicja Śliwowska, która jest gościem kolejnego odcinka podcastu "Spokojna głowa". Bombardujące nas z każdej strony reklamy i oferty branży beauty, które przekonują, że staniemy się piękne po użyciu ich produktu (a przecież i tak każda z nas już jest piękna), jak za dotknięciem czarodziejskiej mogą powodować mętlik w głowie i spustoszenie w portfelu. Dlatego właśnie, jeśli skądś czerpać wiedzę, to najlepiej od specjalistów. Nie inaczej jest w przypadku dbania o cerę zarówno od środka, jak i od zewnątrz. I tu właśnie warto posłuchać, co do powiedzenia ma Alicja Śliwowska, doktor nauk chemicznych (spec. chemia kosmetyczna), kosmetolog i dyplomowany dietetyk. W podcaście "Spokojna głowa" dr Śliwowska podpowiada, co może nam pomóc, gdy kondycja skóry nie jest najlepsza. Skupiamy się jednak na trądziku hormonalnym, bo to dość częsty problem u ludzi dorosłych. Pozbycie się go nie jest najłatwiejszą sprawą i bardzo często wpędza w kompleksy.
Pewnego dnia ów dziennikarz z wieloletnim stażem – do tej pory dzielący się pasją motoryzacyjną na łamach magazynów drukowanych, portali internetowych oraz w telewizji – chwycił za pióro, aby spłodzić książkę, która jest lekturą... ... nie tylko wstrząsającą (wypadki komunikacyjne to przecież temat ociekający krwią), lecz i naprawdę mądrą (choć, na szczęście, obyło się tutaj bez przesadnego moralizatorstwa). Panie, panowie, oto "Crash historie, czyli jak wypadki zmieniają świat". Rafał Jemielita jest postacią, którą możesz znać m. in. z łamów (świętej pamięci) miesięcznika Playboy, publikacji w magazynach National Geographic i Focus, bądź też programów telewizyjnych (Automaniak w TVN Turbo) i radiowych (Gra Wstępna w Antyradiu). Dziś ten człowiek, w którego żyłach płynie wysokooktanowa benzyna, przyjrzał się – naprawdę uważnie – zagadnieniu, które od początku motoryzacji kosztowało ok. 60 milionów istnień ludzkich. Porozmawiajmy o wypadkach, czyli sytuacjach, które czasami są efektem czegoś, co nazywamy pechem, czasami awarii technicznej lub też brawury zahaczającej o głupotę. Choć zazwyczaj mamy do czynienia ze splotem naprawdę wielu okoliczności; misterną układanką, która sypiąc się, zabiera życie lub zdrowie. Zarówno w książce, jak i naszym podcaście nie brak wątków dotyczących (czasami śmiertelnie groźnego) zawodu dziennikarza motoryzacyjnego, czyli osoby, która nierzadko ma skłonność do udowadniania innym swej niezwykłości. Pojawiają się także naprawdę głośne nazwiska, takie jak Alfonso de Portago, Janusz Kulig, Stirling Moss, Albert Camus, Reinhard Heydrich, George Patton, Leonid Breżniew, Jane Mansfield, Montgomery Clifft, T. E. Lawrence, James Dean, George Lucas, Patryk Vega oraz… Można by tak wymieniać godzinami, ponieważ autor tej książki wykonał iście tytaniczną pracę, analizując to, jak wypadki wpływają nie tylko na rozwój technologiczny, lecz i absolutnie cały świat, w którym żyjemy. Jesteś ciekaw tego, na czym polega "matematyka szczęścia", dzięki której każde z tych wstrząsających zdarzeń uczy nas, jak zapobiegać kolejnemu oraz – gdy kolizji nie da się uniknąć – jak coraz skuteczniej chronić ciała ludzkie? Zastanawiasz się, na ile tworzenie coraz bezpieczniejszych samochodów skłania nas do ryzykownych zachowań za kółkiem? A może nurtuje cię pytanie dotyczące tego, czy samochody autonomiczne pewnego dnia sprawią, że na świecie nie będzie dochodziło do żadnych wypadków? Odpowiedzi na te (i wiele, wiele innych) znajdziesz zarówno w naszej rozmowie z Rafałem Jemielitą, jak i na łamach książki, po którą powinien sięgnąć każdy. Bowiem "Crash historie, czyli jak wypadki zmieniają świat" to lektura pozwalająca zderzyć się z tematyką, która – choć nie zawsze mamy tego świadomość – jest naprawdę istotna dla każdego, nie tylko dla osób zasiadających w fotelu kierowcy.
O sprawie Wampira z Zagłębia napisano już wiele artykułów, książek, nakręcono też niejeden film. Dziś właściwie jasne jest, że istnieją co najmniej poważne wątpliwości, czy w 1975 r. skazano właściwego człowieka. Najnowsza książka dziennikarza, reportażysty i pisarza Przemysława Semczuka odsłania prawdę, jak doszło do tego, że Zdzisław Marchwicki i jego bliscy zostali zatrzymani i skazani. Seria zabójstw zaczęła się 7 listopada 1964, na obrzeżach Katowic została zamordowana Anna Mycek. Od imienia pierwszej ofiary nadano kryptonim specjalnej grupy milicyjnej, która miała za zadanie schwytać mordercę. Tymczasem zbrodni przybywało. Kobiety w różnym wieku, od 16 do 57 roku życia, były zabijane w Będzinie, Czeladzi czy Sosnowcu. Najwięcej zabójstw miało miejsce w roku 1965. Aż ludzie zaczęli mówić, że wampir realizuje plan "tysiąc kobiet na tysiąclecie Polski". I to wcale nie był żart. Strach panował ogromny. W sumie na konto "Wampira z Zagłębia" zapisano 14 zabójstw i 7 usiłowań zabójstw kobiet. Nie brakowało podejrzeń, że sprawca działa z pobudek politycznych. Jedna z ofiar nazywała się Maria Gomółka, czyli gdyby zamienić "ó" na "u" dokładnie tak samo jak ówczesny I sekretarz KC PZPR. Kolejna to Jolanta Gierek, spokrewniona z Edwardem Gierkiem, wtedy sekretarzem Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Katowicach. W pewnym momencie w poszukiwania wampira (wtedy nie istniało pojęcie seryjnego zabójcy) zaangażowanych było 10 proc. wszystkich mundurowych. Około stu milicjantek wystawiono na ulice jako "kusicielki", by zwabić wampira. A on wpadł dlatego, że doniosła na niego żona. Maria Marchwicka powiedziała milicjantom, że mieszka pod jednym dachem z wampirem. Początkowo prasa w ogóle milczała o zabójstwach, wiadomości rozchodziły się pocztą pantoflową. Później, gdy już o wampirze pisano, to bez żadnego cienia wątpliwości, że milicja zatrzymała właściwą osobę. Aresztowano Zdzisława Marchwickiego oraz jego braci: Jana Marchwickiego i Henryka Marchwickiego. Jan był homoseksualistą. Na ławie oskarżonych zasiadł też jego kochanek. Zarzuty usłyszała także siostra "wampira" Henryka Flak oraz jej syn. Zdzisław i Jan Marchwiccy zostali skazani na karę śmierci. Orzeczenie utrzymał w mocy Sąd Najwyższy, Rada Państwa nie skorzystała z prawa łaski. Wyrok wykonano. A po latach wszystko wskazuje na to, że stracono niewinnych ludzi. Przemysław Semczuk w książce "Wampir z Zagłębia. Nowe wydanie uzupełnione" wydanej przez "Świat Książki" z niezwykłą precyzją dokumentuje to, w jaki sposób Zdzisław Marchwicki i jego rodzina trafili przed oblicze sprawiedliwości, jak wiele zrobiła milicja, by zamaskować swoją bezradność wobec seryjnego mordercy i jaką rolę w tym wszystkim odegrały ówczesne media. – I tak jak mówimy, że to jest czarna karta dla polskiego wymiaru sprawiedliwości, to myślę, że i w historii dziennikarstwa jest to również czarna karta, która powinna zostać zapisana w podręcznikach: jak dziennikarze wtedy postąpili. Bo odegrali w tej sprawie ogromną rolę – mówi autor "Wampira z Zagłębia". Przemysław Semczuk jest gościem najnowszego odcinka podcastu "Morderstwo (nie)doskonałe".
Kolejne obostrzenia w związku z pandemią sprawiły, że musimy rezygnować z dobrze znanych i lubianych rozrywek. Większość miejsc jest zamkniętych, dlatego Polacy chętnie wrócili do aktywności na świeżym powietrzu. Z psychiatrą Sławomirem Murawcem rozmawiam o tym, dlaczego warto zacząć... obserwować ptaki. Sławomir Murawiec, psychiatra, psychoterapeuta, rzecznik Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego wydał w styczniu wraz z prof. Piotrem Tryjanowskim z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu książkę "Ornitologia terapeutyczna". Eksperci przekonują, że kontakt z przyrodą i obserwacja ptaków mogą pomóc w utrzymaniu dobrego zdrowia psychicznego. Co jest jednak najważniejsze w takiej obserwacji? Czy musimy mieć szczególną wiedzę ornitologiczną? – Kluczowym elementem jest ciekawość i zainteresowanie. Dostarczy nam to informacji na poziomie czysto poznawczym, ćwiczymy pamięć i koncentrację. To jest również relacja emocjonalna. Badania pokazują, że osoby, które dokarmiają ptaki, są w stanie stanąć w ich obronie. Pomaga to również regulować emocje, a samotna wycieczka pozwala nam pobyć samemu ze sobą. Dr Sławomir Murawiec zwraca uwagę, że jeszcze kilka lat temu psychiatria skupiała się głównie na psychoterapii i lekach. Teraz coraz częściej lekarze zwracają uwagę na ruch fizyczny czy przebywanie w naturze. Jest to metoda odnowienia procesów uwagi i funkcji poznawczych. Badania potwierdzają pozytywny wpływ spacerów nie tylko na nasze ciało, ale i umysł. Ekspert podkreśla, że bywają osoby, u których ptaki mogą wywoływać irracjonalny lęk. W takim przypadku nie należy się zmuszać do obserwacji, można zdecydować się jedynie na spacer, np. po lesie, który również bardzo pozytywnie wpływa na nasze samopoczucie.
Osoby związane z tym śledztwem po cichu przyznają, że są niemal pewne, kto stoi za tym zabójstwem. Tyle że nie mają wystarczających dowodów, aby podejrzewanemu postawić zarzuty. Śledczy są więc bezsilni. Mąż pani Pauliny mówi, że liczy na to, iż zabójca jego żony w końcu stanie przed wymiarem sprawiedliwości i zostanie skazany na dożywocie. Choć to i tak - jak zaznacza - mała kara za to, co morderca zrobił jego żonie. Tymczasem od zbrodni mija już niemal 11 lat. Syn pani Pauliny, gdy mama została zamordowana, miał zaledwie 4 lata. Dziś ma lat 15. Czas płynie nieubłaganie. A zabójca wciąż cieszy się wolnością. 28-letnia Paulina Ozga była społeczną kuratorką sądową przy Sądzie Rejonowym w Środzie Śląskiej. 16 marca 2010 roku w późnych godzinach popołudniowych otrzymała telefon, że we wsi Michałów w rodzinie jej podopiecznych trwa libacja alkoholowa. To była rodzina ze sporymi kłopotami. Pod jednym dachem mieszkali tam właściciele mieszkania, ich córka z narzeczonym i dwuletnim synkiem Kacprem oraz druga córka, o znacznym stopniu niepełnosprawności, wymagająca stałej opieki. Kilka miesięcy wcześniej sąd ograniczył matce dwulatka prawa rodzicielskie. Uzasadnienie: warunki w jakich wychowywano dziecko. W domu było brudno, w rodzinie zaś alkohol był niczym chleb powszedni. Paulina Ozga zaangażowała się w nadzorowanie matki Kacpra. Starała się też pomóc rodzinie w znalezieniu odpowiedniego domu opieki dla jej niepełnosprawnej siostry, czyli cioci chłopczyka. Zapewne dlatego bez zastanowienia wsiadła w samochód i pojechała do Michałowa. Tam wchodząc na posesję rodziny W. w drodze na ganek została zaatakowana od tyłu. Sprawca uderzył ją w głowę grubym metalowym prętem, potem zaciągnął do szopy i zadał jeszcze kilkanaście silnych ciosów. Jej twarz, jej czaszka były całkowicie zmasakrowane. 28-latki nie udało się uratować. Morderca zaś nie zostawił żadnych śladów. Pierwsze podejrzenia padły na członków rodziny, do której jechała pani Paulina. Wszyscy zostali zatrzymani. Śledztwo wykazało jednak, że nie mieli nic wspólnego z morderstwem dokonanym na terenie ich posesji. Więc kto? Istniało podejrzenie, że może to być znajomy 28-latki. Mężczyzna odmówił przebadania wariografem. Sprawa pozostaje nierozwiązana. Dlaczego zagadki wciąż nie wyjaśniono i co dotąd udało się ustalić? O tym mówi gość najnowszego odcinka podcastu "Morderstwo (nie)doskonałe" dziennikarz "Gazety Wrocławskiej" Marcin Rybak.
– Im lepsze jest nasze samopoznanie psychofizyczne, im bardziej opiekujemy się sobą - dajemy sobie przyzwolenie na bycie tym, kim jesteśmy - tym łatwiej jest nam nawiązać intymny kontakt z drugą osobą – mówi coachka intymności Agnieszka Szeżyńska. Gość kolejnej rozmowy z cyklu "Spokojna głowa". "Coaching intymności to proces rozwojowy, którego celem jest pogłębianie relacji z własną seksualnością i zwiększenie umiejętności wchodzenia w emocjonalne i cielesne relacje z innymi ludźmi w poczuciu autentyczności" – czytamy na facebookowym profilu Coaching Intymności. Jego autorka, Agnieszka Szeżyńska, jest gościem kolejnego spotkania z cyklu "Spokojna głowa". Nasza rozmówczyni to coachka intymności, edukatorka seksualności dla dorosłych, językoznawczyni z wykształcenia i zamiłowania, ekspertka od psycholingwistyki i komunikacji. Propagatorka inteligencji seksualnej. – Bardziej jestem w narracji dowiadywania się o sobie, rozumienia siebie, podejmowania decyzji, które są w zgodzie i w harmonii ze sobą, niż w narracji leczenia, naprawiania błędów. To nie są wykluczające się rzeczy, ale dla mnie coaching intymności jest mocno związany z filozofią seks pozytywności – mówi nasza rozmówczyni. A to oznacza podejście do seksualności w sposób akceptujący. Agnieszka Szeżyńska w gabinecie najczęściej spotyka się z osobami, które nie mają seksu tak wysoko na liście priorytetów, jak by chciały. – Jest to ważna kwestia, ale do tej pory nie było narzędzi, uważności, żeby z tego obszaru życia zrobić coś rzeczywiście ważnego – zaznacza. Spotkania z nią nie są przeznaczone tylko dla par, bo pracuje również z tymi, którzy chcą zadbać o relację ze sobą, tymi, którzy chcą dowiedzieć się, czego tak naprawdę potrzebują. W "Spokojnej głowie" nasza rozmówczyni odpowiada także na pytania, czy rzeczywiście często nie znamy swoich potrzeb, potrzeb swojego ciała, czy zaniedbujemy swoją intymność i ignorujemy zdrowie seksualne, a w końcu jak wygląda spotkanie z coachem intymności.
Kevin Lacz był snajperem w jednej z najbardziej elitarnych jednostek na świecie. Jako członek SEAL Team Three walczy w bitwie pod Ramadi. Odsłużył dwie tury w Iraku. Widział piekło na ziemi. Mimo to twierdził, że wojna nie odcisnęła na nim trwałego piętna. Lacz opisał swoje wspomnienia w książce pod tytułem: “Mściciel. Ostatni snajper”. Tytuł słusznie sugeruje, że nie jest to raczej lektura dla ludzi o słabych nerwach. Nie mniej jednak, nawet jeśli z reguły nie czujecie się komfortowo w militarnych klimatach, to tej relacji z Iraku warto poświęcić kilka godzin. Lacz, oprócz tego, że pozwala nam zajrzeć za kulisy owianego nimbem tajemnicy szkolenia SEALs i opisuje, nie szczędząc brutalnych szczegółów, poszczególne operacje, w których uczestniczył w Iraku, to stara się również wytłumaczyć ideę, która legła u podstaw wojny z terroryzmem. W związku z premierą drugiego wydania “Mściciela” w Polsce postanowiliśmy poprosić, aby wytłumaczył nam ją osobiście. Nie zabrakło również miejsca na pytania od was - czytelników jego książki.
Europoseł KO Radosław Sikorski uważa, że wspólna lista opozycji jest nie tylko możliwa, ale i pożądana. Polityk podkreśla, że Szymon Hołownia "zaczyna odgrywać pozytywną rolę", gdyż przyciąga miękkich wyborców PiS. Sikorski wie też, co zrobiłby tuż po zwycięstwie opozycji. – Zamknąłbym furtkę przed nosem Jackowi Kurskiemu – odpowiada.
– Choroby psychosomatyczne oznaczają brak harmonii między naszym ciałem a umysłem. Ich podłożem są często nieprzepracowane, tłumione i wyparte emocje oraz stres – podkreśla psycholożka Joanna Jaworska, która w podcaście "Spokojna głowa" mówi o mądrości ciała. Czujesz się źle, boli cię brzuch, ale w badaniach wszystko wygląda prawidłowo? To może być choroba psychosomatyczna. Jednak jej diagnoza nie jest taka łatwa, bo nawet jeśli wyniki potwierdzają zaburzenia pracy organizmu, to nie jest jednoznaczne z tym, że problem jest wyłącznie natury fizycznej. Chorujemy, bo cały czas się stresujemy, bo nie umiemy odreagować napięć, bo jesteśmy głusi na nasze emocje. Stąd właśnie biorą się choroby psychosomatyczne. – Rola stresu jest ogromna i oczywiście negatywna, jeśli chodzi o nasze samopoczucie, zarówno psychiczne, jak i fizyczne. Jeżeli nie potrafimy odreagować stresu, jeżeli kumuluje się on nam w organizmie, to niestety narażamy się na to, że nasze ciało cierpi i może zachorować. W pewnym momencie się zbuntuje i powie: dość – mówi psycholog Joanna Jaworska. Nasza rozmówczyni dodaje, że na choroby narażone są niemal wszystkie narządy naszego organizmu. – Wrzody żołądka, ból brzucha, astma, różnego rodzaju choroby skóry, wszystko to możemy łączyć z emocjami, których nie potrafimy wyrazić. Np. choroby gardła, tarczycy, możemy połączyć ze złością, której nie potrafimy z siebie wyrzucić, z nieumiejętnością wyrażania sprzeciwu i stawiania granic – zaznacza rozmówczyni. O tym do czego może doprowadzić stres i bagatelizowanie emocji, o technikach radzenia sobie z napięciem, oraz o tym, dlaczego o chorobach psychosomatycznych mówi się, że są chorobami autoagresji rozmawiamy w podcaście "Spokojna głowa".
To, że Trump – jeśli przegra – ogłosi, że wybory zostały sfałszowane, było jasne. Zapowiadał to sam prezydent na długo przed startem głosowania. Jednak nie udało mu się wywrócić stolika i przeprowadzić zamachu stanu. To nie był uśmiech losu – na uczciwe wybory i utrzymanie ich rezultatu miesiącami pracowała ukryta, ponadpartyjna koalicja. Jej działania właśnie opisał "Time". Czego od "spiskowców" w USA może się nauczyć szeroko rozumiana opozycja w Polsce? Mówi dr Łukasz Pawłowski.
Sekcja zwłok wykazała jednoznacznie, że śmierć 26-letniej Moniki R. była konsekwencją obrażeń oraz powikłań po obrażeniach, jakich młoda kobieta doznała podczas tortur, jakie przeszła w mieszkaniu na łódzkim osiedlu Zarzew. Przez 8 dni była gwałcona, bita, przypalano ją papierosami... O tej sprawie za dużo nie chcą mówić ani prokuratura, ani obrońcy oskarżonych. Przede wszystkim dlatego, że nie ma jeszcze prawomocnego wyroku, proces zaś toczył się z wyłączeniem jawności. Nie można więc zdradzić tego, co działo się za zamkniętymi drzwiami. Na razie jest orzeczenie pierwszej instancji. Sąd Okręgowy w Łodzi w czerwcu 2020 r. skazał 34-letniego Tomasza K., 37-letniego Sebastiana T. i jego rówieśnika Grzegorza K. na kary po 25 lat więzienia. Prokuratura całej trójce zarzuciła gwałty zbiorowe ze szczególnym okrucieństwem, pozbawienie wolności ze szczególnym udręczeniem i spowodowanie obrażeń ciała, które doprowadziły do zgonu. Dramat Moniki R. ze Zgierza zaczął się 19 lipca 2017 r. w autobusie komunikacji miejskiej w Łodzi. Tam spotkała 34-letniego Tomasza K. Od słowa do słowa - 26-latka dała się zaprosić do jego mieszkania. Tak, nie ma wątpliwości, że Monika poszła tam dobrowolnie, ale pozostała w środku wbrew własnej woli. Szybko przestało być miło - pojawił się jeden kolega mężczyzny, potem kolejny. Zaczęło się bicie i gwałty. Z każdym dniem tortur Monika R. miała coraz mniej sił. Ale i jej oprawcy jakby tracili na nią ochotę. Po ponad tygodniu przetrzymywania w zamkniętym mieszkaniu powiedzieli jej, że śmierdzi i że ma wypie*dalać. Uprzedzili, że jeśli piśnie komuś słowo, to zabiją ją i jej mamę. Byli przekonani, że na tyle zastraszyli ofiarę, iż nikomu nic nie powie. Monika R. trafiła do Centrum Zdrowia Matki Polki. Jej stan był bardzo ciężki. Podłączono ją do respiratora. Zdiagnozowano wielonarządowe obrażenia wewnętrzne. Stwierdzono, że kobieta doznała rozległego rozerwania ścian pochwy i odbytnicy. Operowano ją kilkakrotnie. Niestety, po trzech tygodniach walki o jej życie, Monika R. zmarła. O tym, co przeszła, zdążyła opowiedzieć swojej mamie. Trzej oskarżeni w trakcie procesu podkreślali, że Monika R. do mieszkania weszła dobrowolnie. Potwierdzali, że uprawiali z nią seks, ale zapewniali, że ona sama tego chciała. Jeden ze skazanych robił jej zdjęcia. Śledczy przyznają, że są one przerażające. Tomasz K., Sebastian T. i Grzegorz K. zostali uznani za więźniów niebezpiecznych, trafili do Zakładu Karnego w Piotrkowie Trybunalskim. Ich sprawa nie jest jednak zamknięta. Apelacje od wyroku sądu pierwszej instancji złożyła zarówno prokuratura, jak i obrońcy skazanych. Co jest w apelacjach? O tym mówią goście najnowszego odcinka podcastu "Morderstwo (nie)doskonałe". Na krótką rozmowę zgodzili się Krzysztof Kopania, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Łodzi oraz adwokat dr hab. Maciej Rakowski, obrońca jednego z mężczyzn.
Gotowi na jazdę bez trzymanki? Jeżeli tak, zapraszam do obejrzenia i wysłuchania rozmowy z Anną Wojtachą i Jarosławem "Miamim" Pieczonką, która będzie kręcić się wokół książki, która wręcz idealnie pasuje do głównego założenia podcastu naTematyka: tutaj liczy się wyłącznie szczerość; bez jakichkolwiek, półprawd, wybielania siebie, tudzież gryzienia się w język w momentach, gdy człowiek chce powiedzieć o rzeczach niewygodnych – zarówno dla siebie, jak i osób, które pociągają za sznurki w naszym kraju. Ona: dziennikarka i reporterka, która m. in. relacjonowała wojny w Afganistanie, Iraku, Gruzji, Strefie Gazy, Czadzie oraz zamachy terrorystyczne w Indiach i przewrót rządowy w Tajlandii. On: niegdysiejszy żołnierz, agent kontrwywiadu wojskowego i policjant-przykrywkowiec, dziś agent ochrony statków handlowych u wybrzeży Afryki. Ich pierwsze spotkanie upłynęło pod znakiem naprawdę wielu wątpliwości; jak w książce "Miami bez cenzury" wspomina Anna Wojtacha: "Kiedy pierwszy raz go zobaczyłam, byłam lekko przestraszona. Na byłego policjanta nie wyglądał. Raczej na żołnierza mafii od brudnej roboty”. Jednak z czasem ta dwójka przeobraziła się w parę przyjaciół, którzy nie wyobrażają sobie chociażby jednego dnia bez rozmowy telefonicznej. Efektem długo i mozolnie budowanego zaufania stał się do bólu wręcz szczery wywiad-rzeka, w którym Jarosław Pieczonka postanowił opowiedzieć o swoim życiu – począwszy od wczesnej młodości, a skończywszy na tym, co dzieje się w jego życiu dziś. Co po drodze? Cała masa pełnych adrenaliny, napięcia i bólu wspomnień, którymi można by obdzielić tuzin ludzi – słowem życiorys, którego bieg przypomina szaloną jazdę kolejką górską. Porozmawiajmy o książce, która daje czytelnikowi możliwość zanurzenia się w świat sekretów Ludowego Wojska Polskiego, metod działania kontrwywiadu oraz tajnych rozgrywek, toczonych m. in. przez CBŚ, CBA, ABW, biznesmenów, a jakże, polityków. "Miami bez cenzury" to również naprawdę duża porcja opowieści na temat rodzimej przestępczości zorganizowanej, która w krwawych latach 90. przeżywała złotą erę. Lecz to nie wszystko – w tym wyjątkowym wywiadzie nie zabrakło również sporej dawki pikanterii, rozumianej jako naprawdę szczere, nieocenzurowane opowieści o relacjach damsko-męskich człowieka, w przypadku którego seks – również z osobami takimi jak wdowa po słynnym gangsterze Słowiku – nierzadko był formą pozyskiwania bardzo cennych informacji.
Zwolnili i ruszyli w świat. Ludzie mediów, ona dziennikarka, on operator, umieli powiedzieć stop w te zwariowanej rzeczywistości, żeby przeżyć życie naprawdę. Joanna Grzymkowska-Podolak i Jarosław Podolak w podcascie "Spokojna głowa" opowiadają o podróżach, powrotach, odwadze i poznawaniu siebie. Joanna i Jarek od lat związani są z telewizją. Tam zresztą też się poznali. Ona dziennikarka, wydawczyni i realizatorka, on operator obrazu. Robią to, co lubią, bo ich pasją jest pokazywanie świata i opowiadanie o nim. Praca w mediach oznacza jednak najczęściej życie w ciągłym biegu i nienormowany czas pracy. Ten tryb w przypadku naszych rozmówców przerwało pewne przykre wydarzenie. –Miałem wtedy około 40 lat, wszystko było w jak najlepszym porządku i nagle trafiłem do szpitala. Okazała się, że to zawał. W takim momencie człowiek musi przemyśleć kilka rzeczy, co chce robić w życiu, czy chce coś zmienić. To był właśnie ten sygnał – opowiada Jarek. Małżeństwo postawiło na zmianę. Nie chcieli czekać z realizacją swoich pasji na emeryturę lub na kolejną chorobą. Dziś podkreślają, że to zrobienie pierwszego kroku wymaga największej odwagi i że nie warto odkładać tej decyzję na później. W 2011 roku polecieli do Maroka. Spędzili tam miesiąc. Gdzie jeszcze byli, co zobaczyli, kogo spotkali, co im to dało i jak poradzili sobie, gdy pandemia zaskoczyła ich w trakcie ich rocznej podróży po Azji mówią w podcascie "Spokojna głowa".
Prokuratura w Szczecinie zainteresowała się uczestnictwem urzędniczek Urzędu Marszałkowskiego w Strajku Kobiet. Protest 27 października był wyrazem sprzeciwu wobec odebrania kobietom prawa do przerwania uszkodzonej ciąży. Teraz o dane dyrektorów działów UM wystąpiła policja. O sprawie w podcaście poliTYka mówi marszałek województwa zachodniopomorskiego Olgierd Geblewicz (KO).
Policjanci już właściwie mieli sprawcę. Rozmawiali z nim, wypytywali, ale zdołał się wykręcić, oczyścić z podejrzeń i nic z tego nie wyszło. Wiele lat trzeba było czekać na rozwiązanie zagadki. Dzięki policjantom z Archiwum X właśnie się to udało. 20-letnia Zyta Michalska z Mikuszewa w Wielkopolsce zaginęła 3 kwietnia 1994 r., w wielkanocną niedzielę. Jej ciało dzień później tuż obok lasu, niecały kilometr od domu, znalazła jej mama. Wiadomo, że młoda kobieta nie została zgwałcona. Dla policjantów zagadką był motyw sprawcy. Na pewno nie chodziło o rabunek - 20-latka nie miała przy sobie żadnych pieniędzy, wyszła tylko na chwilę w okolice domu. Co również zastanawiające, gdy znaleziono ciało Zyty, sweter miała ubrany na lewą stronę. To raczej niemożliwe, aby sama się tak ubrała wychodząc z domu. Zwracała uwagę na swój wygląd, była wręcz pedantyczna. Czyżby sprawca ją rozebrał, a potem, pozostawiając zwłoki, pospiesznie ubrał z powrotem? Początkowo o zamordowanie 20-latki podejrzewany był jej chłopak Maciej, student Politechniki Poznańskiej. Policjanci wychwycili jakieś nieścisłości w jego zeznaniach i grozili, że go zamkną. Przez dłuższy czas w kręgu podejrzeń był też niepełnosprawny intelektualnie mieszkaniec sąsiedniej wsi. Był niemową, zachowywał się dziwnie, zdarzało mu się zaczepiać w lesie dziewczyny. Rodzice niepełnosprawnego mężczyzny zapewniali jednak, że feralnego dnia był cały czas z nimi, więc on mógł zabić. Sprawcy nie wykryto, śledztwo umorzono. Ale to nie znaczy, że w komendzie o zabójstwie Zyty z Mikuszewa zapomniano. Kilka lat temu policjanci z Archiwum X w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Poznaniu powrócili do tej sprawy. Wytypowali krąg około 40 mężczyzn, którzy mogliby odpowiadać za śmierć 20-latki. Na szczęście sprawca na miejscu zbrodni pozostawił swój materiał genetyczny - na tyle niewielki, że wtedy, w latach 90., był nie do zbadania. Dziś było to już możliwe. 15 grudnia 2020 roku zatrzymano 52-letniego Waldemara B., mieszkańca wsi Pałczyn. W chwili zbrodni mężczyzna miał 26 lat. W międzyczasie - już po zabójstwie - zdążył zdążył się ożenić, urodziły mu się dwie córki, dziś są nastolatkami. Dla tej rodziny to też ogromna tragedia. Jak udało się rozwikłać sprawę zabójstwa Zyty? Jaki był motyw sprawcy? Czy Waldemar B. znał swoją ofiarę? I jak wygląda na co dzień praca policjantów z Archiwum X? O tym mówimy w najnowszym odcinku podcastu "Morderstwo (nie)doskonałe". Gościem tego odcinka jest mł. insp. Andrzej Borowiak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.
Do ostatniej chwili rząd Zjednoczonej Prawicy stawiał na Donalda Trumpa. Wybory wygrał jednak Joe Biden, który 20 stycznia został 46 prezydentem USA. Co to oznacza dla Polski? I o czym świadczą decyzje, które prezydent Biden podjął podczas pierwszego tygodnia swojej prezydentury? O tym w podcaście poliTYka mówi prof. Katarzyna Pisarek, amerykanistka, szefowa Europejskiej Akademii Dyplomacji.
Anna Maria to kobieta, która całe życie spędziła na terenie byłego obozu koncentracyjnego Auschwitz. Tam stawiała pierwsze kroki, tam dorastała i w końcu z tym miejscem związała się zawodowo. Historię jej i jej rodziny w poruszającej książce "Ostatnia 'więźniarka' Auschwitz" opisała Nina Majewska-Brown. Anna Maria, czyli tytułowa "ostatnia więźniarka" Auschwitz, urodziła się już po wojnie, ale losy jej i jej rodziny na zawsze splotły się z miejscem kaźni ponad miliona osób. – Historia jest absolutnie poruszająca. Pani Ania podzieliła się nią ze mną, obdarzyła mnie dużym zaufaniem i tak powstała książka. Ta niezwykła kobieta nadal mieszka w esesmańskim bloku na terenie byłego obozu i pracuje w Muzeum Auschwitz-Birkenau. Jest z tym miejscem związana tak bardzo, jak tylko można być związanym – mówi autorka książki Nina Majewska-Brown.
Zabójstwo 13–letniej Patrycji z Bytomia wstrząsnęło Polską. Do czynu przyznał się jej chłopak, 14–letni Kacper. Karolina Więckiewicz, prawniczka i ekspertka w dziedzinie praw reprodukcyjnych, tłumaczy w podcaście poliTYka jak trudna jest sytuacja, gdy seks osób poniżej 15 roku życia skutkuje ciążą. Karolina Więckiewicz mówi o tym, że kluczowe są edukacja seksualna, antykoncepcja i aborcja, a dostęp do nich jest w Polsce ograniczony decyzjami polityków. Członkini grupy Aborcyjny Dream Team podkreśla, że wbrew temu co mówi minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek encykliki papieskie nie są rzetelnym źródłem wiedzy o seksualności.
Wkrótce minie rok odkąd ukazuje się ten podcast i tym razem chciałbym zaproponować coś specjalnego. Taki odcinek, w którym opowiem o morderstwie, którego nie było. Państwa zadaniem zaś będzie odgadnąć, kto zabił i dlaczego. To wydanie będzie wyjątkowe. Nieraz widzę, jak Państwo żywiołowo dyskutują pod przeróżnymi odcinkami "Morderstwa (nie)doskonałego", w których omawiane są zbrodnie, jakie mimo upływu długiego czasu pozostają niewyjaśnione. Wielokrotnie wskazują Państwo na tropy, które po latach należałoby sprawdzić. Dziękuję za to, że Państwo słuchają morderstwa niedoskonałego, przeżywają, angażują się. Tym razem jeszcze bardziej poproszę o zaangażowanie. Chodzi o to, by Państwo wysłuchali tego odcinka i w komentarzach dali znać, kto za tę zbrodnię odpowiada. Aby umożliwić tę zabawę w detektywów, wymyśliłem historię zabójstwa. Bohaterowie tej opowieści to postaci fikcyjne. Choć rzecz dzieje się w miejscu jak najbardziej realnym - na białostockim osiedlu Dziesięciny.
Posłowie PiS złożyli projekt, który zakłada, że nie będziemy mogli odmówić policjantowi przyjęcia mandatu. – Po zmianie prawa trzeba będzie zbierać dowody na swoją niewinność. Wszystko wskazuje na to, że to nowy, skuteczniejszy aparat represji wobec osób niepokornych – mówi mec. Eliza Rutynowska wskazując na to, że ma to być cios w protesty kobiet i przedsiębiorców wobec niekonstytucyjnych posunięć władzy.
Ta sprawa była do wyjaśnienia. Wcale nie musiało być tak, że za nami ponad 20 lat, a wciąż nie wiadomo, kto zastrzelił parę studentów. Nie mieli żadnych wrogów, nie wplątali się w żadne ciemne interesy, byli parą, kochali się, planowali ślub. Kim był ich morderca lub mordercy? Jakimi motywami się kierował? Pytania te pozostają bez odpowiedzi. Anna Kembrowska i Robert Odżga byli studentami Akademii Rolniczej we Wrocławiu, dziś to Uniwersytet Przyrodniczy. Oboje kochali góry. W sierpniu 1997 r. mieli uczestniczyć w Górach Stołowych w obozie naukowym, którego Ania była organizatorką. Nie dotarli na miejsce. 22-latka i 25-latek zostali brutalnie zastrzeleni w okolicach szczytu góry Narożnik. "Anna dostała kulę centralnie w czoło. Do Roberta strzelano dwa razy. Raz w czoło, potem w potylicę", "Ściągnięto z nich bieliznę i spodnie. Spuszczono je do kolan i tak pozostawiono" – takie opisy znalazły się później w mediach. Studenci zamordowani 17 sierpnia 1997 r., ich ciała znaleziono 10 dni później. W Komendzie Wojewódzkiej Policji w Wałbrzychu powołano specjalną grupę do wyjaśnienia tej sprawy. Na jej czele stał ówczesny naczelnik Wydziału Kryminalnego Janusz Bartkiewicz. Początkowo funkcjonariusze byli przekonani, że sprawców powinno się dać w miarę łatwo ustalić. W końcu był to środek sezonu, a na szlaku było wiele osób. Niestety, zbrodnia pozostaje niewyjaśniona i nieosądzona. Hipotez było wiele. Badano m.in., czy za zbrodnią nie stoi zazdrosny leśniczy, bezdomny z Czech czy może zabójca z Bieszczad. Sprawdzano np., czy młodzi ludzie nie wplątali się w jakieś brudne interesy z narkotykami. Jednym z najpoważniej branych pod uwagę wątków było to, że mordercami mogli być neonaziści, którzy tego lata, w rocznicę samobójstwa Rudolfa Hessa, spotkali się w Górach Stołowych na tajnym zlocie. Dlaczego nie udało się rozwikłać tej zagadki? Janusz Bartkiewicz ma swoją diagnozę. Mówi m.in. o chaosie komunikacyjnym i decyzyjnym, jaki panował podczas pracy. Emerytowany funkcjonariusz po latach przyznaje, ujawniając co nieco z metod operacyjnych i policyjnej kuchni, że w tym, jak tę sprawę przedstawiono prasie, jest kilka przekłamań. W jakim celu przekazano mediom nieprawdziwe informacje? M.in. o tym mówimy w najnowszym odcinku podcastu "Morderstwo (nie)doskonałe". Jego gościem jest Janusz Bartkiewicz, przed laty naczelnik Wydziału Kryminalnego KWP w Wałbrzychu. Emerytowany policjant ujawnia kulisy tej sprawy.
Wodę trzeba pić i najlepiej, żeby było to około 2 litrów dziennie z różnych źródeł... I to właściwie chyba cała wiedza większości z nas na temat wody. O tym, że warto wiedzieć więcej, że woda ma różny smak (i wcale nie chodzi o tzw. wody owocowe!), ale przede wszystkim o zaletach wód źródlanych w podcascie "Spokojna głowa" opowiada Ilona Woźniak, kierowniczka do spraw Naukowych i Żywieniowych w Żywiec Zdrój. Woda gasi pragnienie, reguluje poziom ciśnienia krwi, poprawia trawienie. Odpowiednie nawodnienie pomaga w pracy naszego mózgu, ma wpływ na to, jak się czujemy fizycznie, ale i na nasze samopoczucie. Dzięki piciu wody możemy zmniejszyć ryzyko pojawianie się bólów migrenowych głowy, uniknąć infekcji układu moczowego. I choć korzyści można by jeszcze długo wymieniać, to okazuje się, że nie sięgamy po nią zbyt często. – Wciąż jesteśmy w tej grupie krajów, w których spożycie wody jest dość niskie. To się z upływem czasu zmienia – mówi Ilona Woźniak. Z badań wynika, że w 2019 roku piliśmy jedną szklankę napojów więcej niż w 2014 roku. Nie przekłada się to jednak na spożywanie wody, a według zaleceń specjalistów woda powinna być głównym źródłem płynów w diecie. Powinna stanowić przynajmniej połowę tego, co pijemy.
Nie wszyscy czują magię świąt, nie dla wszystkich ten czas jest wyjątkowy. Jedni nienawidzą spotkań z rodziną, a drugim samotność doskwiera bardziej niż zwykle. O tym, że takich osób jest więcej niż nam się wydaje, oraz o tym, jak radzić sobie z emocjami w czasie Bożego Narodzenia mówi Katarzyna Kucewicz, psycholog i psychoterapeuta. – Bardzo dużo ludzi nie lubi świąt. Wśród moich pacjentów temat niechęci do świąt pojawia się często. Nie lubimy ich z wielu powodów. Czasami jesteśmy obrażeni za to, że nie wyglądają tak, jakbyśmy chcieli, żeby wyglądały – mówi Katarzyna Kucewicz. A w głowach mamy zakodowane "święta na bogato", takie, jak pokazuje się w reklamach, w amerykańskich filmach w wielką choinką. Te fantazje są najczęściej utopią, bo tylko w nielicznych rodzinach zdarza się, że wszyscy się lubią i śmieją się z tych samych żartów. – Świąt możemy też nie lubić, bo coś nam uzmysławiają, np. to, że jesteśmy samotni albo to, że nasze życie nie do końca wygląda tak, jak wyglądać powinno, że mamy dużo stresu. Samotnym można być, bo jest się samemu i nie mam z kim pogadać, ale odczuwać samotność można gdy jest się zamkniętym w kuchni, kiedy cała rodzina biesiaduje i się śmieje – wyjaśnia psycholog. Może być też tak, że święta kogoś przerażają. Przeraża wizja rozmów z rodziną, tłumaczenia się dlaczego czegoś nie mamy lub dlaczego coś mamy, dlaczego żyjemy tak, a nie inaczej. Nie chcemy porównywania z kuzynką, siostrą czy kimkolwiek innym. W podcascie "Spokojna głowa" Katarzyna Kucewicz podpowiada, jak spróbować poradzić sobie z tymi emocjami i nabrać dystansu do świąt. Pamiętajmy, że niczego nie można robić na siłę, a nasze uczucia są bardzo ważne.
Dariusz Reluga ma ogromny żal. Do policji, do prokuratury i w ogóle do państwa. Za to, że minęło już ponad 20 lat od zabójstwa córki, a sprawiedliwości nie stało się zadość. Mordercy nie udało się ustalić, tymczasem "po drodze" w tajemniczych okolicznościach zaginęły wszystkie prokuratorskie akta w tej sprawie. Daria Reluga miała 19 lat. Mieszkała w Gdańsku-Oliwie, na tyłach Akademii Wychowania Fizycznego, bardzo blisko Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. Lubiła tam biegać. Była uczennicą XII LO w Gdańsku na Żabiance. Latem 1995 r. zdała maturę. Była najlepszą maturzystką tego roku w mieście. Gdański oddział TVP zaprosił ją na wywiad. Świetnie zdała egzaminy na Akademię Medyczną. 4 sierpnia 1995 ok. godz. 7.00 rano wyszła z domu, aby pobiegać w lesie. Miała wrócić o 9.00. Mama zauważyła, że Darii nie ma, gdy wróciła z pracy ok. godz. 15.00. Policja początkowo nie chciała w ogóle przyjmować zawiadomienia o zaginięciu. Jak mówi tata Darii, pomogło uruchomienie znajomości. Ciało Darii Relugi znaleziono następnego dnia, przykryte gałęziami i paprociami. 19-latka została zgwałcona i zamordowana. Na miejscu zabezpieczono m.in. kuchenny nóż wbity w drzewo, zakrwawioną chusteczkę (dowód, że Daria się broniła). W ciele młodej kobiety wykryto nasienie sprawcy. Materiał genetyczny został zabezpieczony, dziś jest m.in. w bazie Interpolu. Ale policyjne i prokuratorskie dochodzenie nie przyniosło żadnego efektu. Śledztwo umorzono po roku z powodu niewykrycia sprawcy. Po wielu latach, gdy do sprawy wróciło gdańskie tzw. Archiwum X, okazało się, że wszystkie akta gdzieś przepadły. Policjantom z wydziału ds. zbrodni niewyjaśnionych nie brakuje determinacji, aby sprawcę ustalić, ale jest ich zaledwie dwóch i ich możliwości są ograniczone. O sprawiedliwość od lat walczy tata Darii, Dariusz Reluga, który jest gościem najnowszego odcinka podcastu "Morderstwo (nie)doskonałe".
– Nie raz słyszymy, że ktoś mówi, że "dzisiaj to mam taką depresję, bo taka pogoda i jeszcze pandemia". Ale oczywiście to nie jest depresja w rozumieniu medycznym. Depresja to poważna choroba, której nie można bagatelizować – mówi nam prof. Dominika Dudek, prezes-elekt Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego. Wyjaśnia, jak depresja zmieniła się podczas epidemii oraz tłumaczy jak ją rozpoznać i leczyć. – Zacznijmy od tego, czym się różni depresja od zwykłego smutku. Przede wszystkim w depresji smutek jest tylko jednym z objawów. Temu smutkowi towarzyszy anhedonia, czyli brak odczuwania przyjemności i zainteresowań, towarzyszy mu wyczerpanie, skrajne zmęczenie, utrata energii, zaburzenia myślenia, nieadekwatne poczucie winy, niska samoocena czy poczucie beznadziejności – wymienia w rozmowie z Anną Kaczmarek profesor Dominika Dudek. Dodaje, że ma wielu pacjentów, którzy w depresji mają myśli samobójcze, zaburzenia jedzenia, snu oraz cały szereg objawów fizycznych, które dla lekarzy mogą być mylące w dobie pandemii, na przykład poczucie duszności. – Pacjent może zgłosić się do lekarza i nie mówi wtedy, że jest mu smutno, tylko opowiada o niepokojących go objawach fizycznych. Twierdzi, że coś z nim jest nie tak, bo jest inny, niż kiedyś i podaje, że może to serce, anemia – zauważa prof. Dudek, czym podkreśla, że rozpoznanie depresji jest czasami bardzo trudne. Smutek jest więc tylko jednym z objawów, a depresja jest bardziej złożona. Jeśli jesteśmy smutni, po prostu nie lubimy tego uczucia, ale wstajemy, myjemy się, ubieramy i zabieramy się do roboty. Natomiast pacjent z depresją jest tak wyczerpany, że nie ma energii, żeby wykonać nawet najprostsze czynności. Czasami samo zadbanie o higienę jest trudne, nie mówiąc już o normalnym funkcjonowaniu, żeby iść do pracy lub zając się jakimiś obowiązkami. To wywołuje wtedy w osobach z depresją poczucie winy, a stamtąd już blisko do myśli o tym, że wszystkim byłoby lepiej bez tej osoby. – Ponadto jak jesteśmy smutni, to każdy ma swój sposób, żeby ten smutek rozproszyć. Jeden obejrzy film, inny posłucha muzyki czy spotka się z przyjaciółmi. Pacjent w depresji nie może sobie tak pomóc, przez wspomnianą anhedonię. On nie odczuwa przyjemności i pozytywnych uczuć – zaznacza nasza rozmówczyni. Jeszcze jedną z różnic między osobami smutnymi a tymi z depresją jest to, że te pierwsze potrafią wskazać powód swojego spadku nastroju. Z kolei pacjenci z depresją nawet jeśli wskażą wydarzenia, które poprzedziły jego obecny stan, to i tak potem ta depresja zaczyna żyć własnym życiem. Dlatego wszelkie zmiany na lepsze w ich otoczeniu niekoniecznie mogą mieć wpływ na polepszenie ich nastroju. – To jest choroba, ciężka choroba, którą należy leczyć i ma ona bardzo wiele twarzy. Jednym z takich typów pacjentów są tacy, którzy chorują na nią od dawna i mają jej nawroty. Muszę powiedzieć, że paradoksalnie wielu z nich całkiem nieźle znosi tę pandemię. To nie jest tak, jakby byli oni już trochę przystosowani do funkcjonowania na niższych obrotach – opowiada prof. Dudek. Dodaje, że często są to osoby, które nie pracują, są na rencie i dla nich zbytnio nic się nie zmieniło i nie obchodzi ich to, co dzieje się dookoła. – Oczywiście z takimi osobami mamy teraz problem terapeutyczny. Przecież w normalnych warunkach zachęcamy właśnie do aktywności, wyjścia do ludzi, rozmów z nimi. Zachęcamy do znalezienia jakiegoś obszaru zainteresowań. Teraz to wszystko jest bardzo ograniczone – wyznaje nasza rozmówczyni.
Zrobiło się o niej głośno, kiedy pojawiła się w Top Model, bo była pierwszą modelką plus size w tym programie. Jeszcze we wrześniu o Agacie Wiśniewskiej rozpisywały się portale, ale dziś zainteresowanie mediów jest już zdecydowanie mniejsze. Jednak tamta decyzja ma swoje konsekwencje. Jakie? O tym m.in. opowiada Agata w podcaście "Spokojna głowa". – Dzieje się dużo, są zlecenia, firmy się odzywają, realizujemy wspólne projekty. Najbardziej zależało mi właśnie na tym, żeby pokazywać innym kobietom, jak ciuchy wyglądają na innych sylwetkach, na sylwetkach kobiet w każdym rozmiarze – podkreśla Agata Wiśniewska. To ważne szczególnie dlatego, że modelingu plus size wciąż w Polsce nie ma dużo. Na okładkach gazet, w telewizji, na billboardach widzimy rozmiary dużo mniejsze i to wydaje nam się jedyną normą od której odstajemy. Nie chodzi jednak, żeby pomijać 34 czy 32, chodzi o to, żeby pokazywać różne sylwetki. – Mi było lepiej, kiedy widziałam kobiety podobne do mnie. Miałam poczucie, że nie jestem wyalienowana, że takie kobiety też są, że nie tylko ja tak wyglądam, że nie tylko ja mam rozstępy. Zrozumiałam, że jest to normalne – wspomina Agata. Modelka przyznaje, że po emisji odcinka Top Model z jej udziałem dostała mnóstwo wiadomości. Kobiety dziękowały jej za krok, który zrobiła, bo znaczy on wiele także dla nich. – Dziewczyny były wdzięczne, bo dzięki temu, że ja się odważyłam, to i one zaczęły patrzeć na siebie inaczej. Dostawałam wiadomości, że dziewczyna patrzy na siebie w lustrze i jedyne, co jej się chce to wymiotować. Wiem, że jest bardzo dużo takich kobiet. Sama przez to wszystko przechodziłam, więc zdaję sobie sprawę, jakie to ciężkie – mówi. Więcej o tym, jak wyglądała, a raczej wygląda, droga do akceptacji siebie i o tym, że jest to proces w trakcie którego każdemu zdarzają się potknięcia Agata Wiśniewska opowiada w podcascie "Spokojna głowa".
W tej sprawie w kręgu podejrzanych byli m.in. ówcześni pracownicy rzeszowskiego sklepu Biedronka, byli pracownicy tego marketu oraz ci, którzy o pracę w sklepie się starali, ale ich nie przyjęto. Pod uwagę brano również, że morderstwa mógł dokonać któryś z klientów przyłapany na kradzieży. Niestety, od zbrodni mijają już prawie 22 lata, a sprawa wciąż pozostaje niewyjaśniona. Dla 32-letniego Antoniego Wojnara miał to być ostatni dzień pracy w Biedronce. Był zastępcą kierownika sklepu przy ul. Ofiar Katynia 15 w Rzeszowie. Miał jeszcze do odebrania urlop, a potem zamierzał zacząć pracę już jako kierownik sklepu w konkurencyjnym Grosiku. Dramatyczne wydarzenia rozegrały się 13 marca 1999 r. wieczorem. Pozostali pracownicy Biedronki wyszli ze sklepu. Zastępca kierownika jeszcze został sam w środku, aby sprawdzić, czy wszystko się zgadza w podliczonym utargu. Kilka godzin później znaleziono go martwego w sklepowym kantorku. Twarz miał szczelnie owiniętą taśmą klejącą. Podobnie związane miał nogi i ręce. Wokół była krew. Kto dokonał tej zbrodni? Na miejscu nie znaleziono żadnych śladów włamania. To mogłoby wskazywać, że Antoni Wojnar sam wpuścił do sklepu swego oprawcę. A więc mógł to być ktoś, kogo znał. Wiele wskazywało na to, że morderstwa mógł dokonać ktoś, kto doskonale orientował się w topografii marketu. Widać było, że nie kluczył i od razu trafił do kantorka kierownika. Ze sklepowej kasy zrabowano blisko 11 tys. zł. Biorąc pod uwagę fakt, że ówczesna średnia krajowa wynosiła ok. 1700 zł, były to niemałe pieniądze. I choć były pewne tropy, policji i prokuraturze nie udało się nic ustalić. Nikomu nie postawiono zarzutów. W 2000 r. śledztwo umorzono z powodu niewykrycia sprawcy. Rzecznik Prokuratury Okręgowej w [b]Rzeszowie[/b], prokurator Paweł Król zapewnia, że to nie oznacza, iż akta sprawy (a jest ich aż 11 tomów) trafiły do szafy i nic się nie dzieje. Jednak ze względu na dobro postępowania śledczy w tej sprawie ujawniają niewiele. Cały czas trwają starania, by sprawę wyjaśnić. W tym roku włączyli się w to policjanci z tzw. Archiwum X w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie. To daje szansę, że w końcu sprawca (lub sprawcy) trafi przed oblicze sądu i zostanie ukarany. W najnowszym odcinku podcastu "Morderstwo (nie)doskonałe".wracamy do niewyjaśnionej sprawy zabójstwa Antoniego Wojnara, gościem odcinka jest prokurator Paweł Król.
Nie ma testu, który byłby 100-proc. wiarygodny. Wskazuje na to rachunek prawdopodobieństwa. Każda metoda analityczna może dawać wyniki zarówno fałszywie dodatnie, jak i fałszywie ujemne. Najważniejsze, żeby było ich jak najmniej – mówi nam w podcaście "Koronawirus bez cenzury" dr hab. Tomasz Dzieciątkowski. Wirusolog opisał też każdy z testów. – Czym charakteryzują się poszczególne grupy testów? W pierwszej kolejności są to testy molekularne, wśród których najczęściej stosowane są testy oparte o technologię PCR połączone z odwrotną transkrypcją. Dlaczego taką? PCR jako sama metoda wykrywa wyłącznie DNA, a materiałem genetycznym koronawirusa jest jednoniciowe RNA, dlatego najpierw musimy przetłumaczyć to RNA na DNA, a następnie zwielokrotnić ilość tego DNA i stwierdzić, czy mamy do czynienia z zakażeniem – tłumaczy dr hab. Tomasz Dzieciątkowski. Testy PCR od samego początku pandemii do tej pory są traktowane jako te najbardziej miarodajne przy badaniu ostrej fazy zakażenia. Prawdopodobieństwo wyniku fałszywie dodatniego jest marginalne i wynosi 0,1 proc. Jedyną możliwością błędu w tym przypadku, jest pomieszanie próbek w laboratorium. – Trochę większe jest prawdopodobieństwo wyniku fałszywie ujemnego, bo zależy on od sposobu pobrania wymazu, czasu i miejsca pobrania wymazu oraz od transportu do laboratorium. Tych kilka elementów węzłowych może sprawić, że coś może pójść nie tak. W związku z tym możemy mieć pacjenta, który będzie zakażony koronawirusem, ale wynik będzie ujemny – twierdzi wirusolog. Ten rodzaj testów, jak podaje nasz rozmówca, mają trzy główne ograniczenia: czasowe – muszą być wykonane w odpowiednim czasie rozwoju wirusa, cenowe – są drogie jeśli ktoś chce wykonać je prywatnie i laboratoryjne – wymagają ogromnego zaplecza sprzętowego w laboratorium. Odpowiedzią na takie ograniczenia są testy antygenowe. – Jako pewną pomoc przyjęto użycie drugiej generacji testów wykrywających antygeny. Antygeny to białka, które występują na powierzchni koronawirusa. Stanowią one coś w rodzaju opakowania, obwoluty. W związku z tym nie wykrywamy materiału genetycznego, a jego zewnętrzną otoczkę – wyjaśnia dr Dzieciątkowski. Testy antygenowe sprowadzają się do pobrania wymazu z nosa i gardła, gdzie szuka się tych specyficznych białek. Zaletą takiego typu testów jest to, że nie wymagają żadnego skomplikowanego sprzętu i ich wynik pojawia się w ciągu 15-20 minut. – Ograniczeniem takich testów jest też określony moment, w którym możemy pobrać taki wymaz, bo inaczej wyniki będą fałszywie ujemne. Ale taki wynik może także dać próbka, do której wymaz został pobrany nieprawidłowo – podkreśla medyk i dodaje, że taki typ testów powinien być stosowany przy testowaniu osób już z objawami koronawirusa. Co z trzecim rodzajem testów na obecność koronawirusa? Posłuchaj naszego podcastu z rozmową Anny Kaczmarek z dr hab. Tomaszem Dzieciątkowskim.
Najczęściej jest tak, że o nikim innym nie powiedzielibyśmy tego, co myślimy o sobie. Jeśli komuś z naszych bliskich, przyjaciół, coś się nie uda, staramy się wesprzeć taką osobę. Natomiast jeśli nie uda się nam, analizujemy, jak beznadziejny jesteśmy, a porażkę rozpamiętujemy długo. Wszystko się zgadza? Tak właśnie działają osoby, które wypielęgnowały w sobie wewnętrznego krytyka. Głos, który na każdym kroku przypomina, że nie są wystarczające. Niekorzystne zwrotny wdrukowują się w umysł, a organizmowi najłatwiej korzystać z dostępnego zasobu. Uporanie się z tym, choć oczywiście może to zająć trochę czasu i wymagać sporo energii, pozwala korzystać z życia, nie blokuje przed doświadczaniem, przed sięganiem po więcej bez obawy, że jestem niewystarczająca/niewystarczający, więc i tak lepiej nie próbować. O tym, jak pozytywnie wpłynąć na poczucie własnej wartości w podcascie "Spokojna głowa" mówi Joanna Godecka, psychoterapeutka, ekspertka w zarządzaniu emocjami i współautorka książki "Jak uwierzyć w siebie i uciszyć wewnętrznego krytyka". Joanna podpowiada, jak zwrot takie jak "jestem beznadziejna", "nie dam rady", zamienić na coś bardziej czulszego. Joanna podpowiada, jak zrozumieć, że to, co mówimy, robimy i myślimy jest wartościowe. Nie jest to łatwa droga, tym bardziej jeśli wewnętrzny krytyk jest z nami od najmłodszych lat, ale warto sobie pomóc, bo wtedy możemy też dostrzec, że wszystkie dobre rzeczy, które dzieją się w naszym życiu, nie są przypadkiem... Po prostu na nie zasługujemy.
Nie wszyscy ciężko przechodzą COVID-19, większość osób nie potrzebuje hospitalizacji. Jednak nie jest to zupełnie lekka choroba. Często chorzy tracą podczas jej przebiegu węch, smak i nie mają apetytu. Nie można jednak pozwolić sobie na niejedzenie. Nasza dieta podczas COVID-19 powinna wspierać zdrowienie organizmu – mówi w specjalnym podcaście „Koronawirus bez cenzury” Kamil Paprotny, dietetyk kliniczny. Choć nie mamy apetytu, nie możemy przestać jeść. Jedzenie powinno wspierać odpowiedź immunologiczną naszego organizmu. Nie pomoże nam oregano i łykana garściami witamina D - to nie jest pigułka, która pomoże nam wyzdrowieć automatycznie. To działa inaczej. Korzystny wpływ witaminy D odczujemy, jeśli mamy niedobory. Tak naprawdę powinniśmy odżywiać się zdrowo, żeby nie dopuszczać do niedoborów w organizmie. Jeśli będziemy mieli niedobory żelaza, cynku, witaminy D czy witaminy A wówczas odpowiedź naszego układu odpornościowego w przypadku zakażenia np. SARS-CoV-2 będzie słabsza. Nasza dieta powinna być pełna we wszystkie składniki odżywcze. Jak to zrobić? Podczas choroby nie należy wykluczać żadnych zdrowych pokarmów. Zwyczajnie, trzeba jeść wszystko co zdrowe. Do tego, żeby organizm walczył z patogenem i wytwarzał kolejne białe krwinki potrzebna jest energia, którą musimy dostarczyć z jedzenia. Warto delikatnie zwiększyć ilość białka w diecie. Generalnie, wbrew pozorom, podczas chorowania powinniśmy jeść więcej niż zazwyczaj. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić jeśli brak apetytu. Dlatego warto sięgać po produkty o wyższej kaloryce, jednak takie które przygotujemy sami w domu. Fast foody i słodycze nie będą dobrym rozwiązaniem. Jednego składnika diety warto unikać lub choć go ograniczyć podczas chorowania na COVID-19, bo będzie zwiększał stan zapalny w naszym organizmie. Jaki to składnik? Dowiecie się słuchając podcastu "Koronawirus bez cenzury”.
Dziki od żołędzi wolą sernik i lody, a opinia, że wilki są najgroźniejszymi zwierzętami jest bardzo krzywdząca. To tylko ułamek tego, czego o mieszkańcach lasu można dowiedzieć się z książki Marcina Kostrzyńskiego "Gawędy o wilkach i innych zwierzętach". Książki momentami wciągającej, jak opowieść akcji, momentami zabawnej, momentami wzruszającej. "U wilków niezwykle ważne jest wychowanie. One nie żyją w watahach, one żyją w rodzinach. Te rodziny bardzo przypominają nasze. Jest mama i tata, starsze i młodsze rodzeństwo. Wszyscy biorą udział w wychowaniu najmłodszego pokolenia. (...) W takiej rodzinie tworzą się więzy, nie pozorne, ale trwałe, silne" – czytamy we fragmencie książki Marcina Kostrzyńskiego. Marcin Kostrzyński to przyrodnik, leśnik, obserwator dzikiego życia i filmowiec. Autor kanału na Youtube "Marcin z Lasu" i wideobloga pod tą samą nazwą na facebooku. Wielu osobom znany także z cyklu, który prowadzi w "Dzień Dobry TVN". Jego miłość do wilków zaczęła się właściwie przypadkowo. Wtedy, kiedy zorganizował akcję i pomógł uratować życie jednego z nich. Życie wilka rannego w wypadku, na którego już zasadzali się myśliwi.
Agata Grzybowska, fotoreporterka zatrzymana przez policję podczas dokumentowania Strajku Kobiet przed MEN, zapowiada, że nadal będzie tam, gdzie odbywają się protesty. – To mój obowiązek – mówi. W podcaście poliTYka odnosi się do postępowania policji i argumentów używanych do tego, by uzasadnić jej zatrzymanie.
Reklama dopasowana do klienta. Nie rodzaju klientów w sklepie, a konkretnego. Samsung stworzył całą rodzinę produktów wraz z oprogramowaniem, wprowadzających klientów w reklamę przyszłości. Każdy przedsiębiorca chciałby się wyróżnić, a to nie przychodzi samo. By skosztować reklamy przyszłości i możliwości, jakie oferują ekrany dla biznesu Samsunga wraz z oprogramowaniem do zarządzania treścią, nie trzeba ponosić kosmicznych nakładów. Możemy wyświetlać reklamy związane np. z aktualną pogodą, w dalszych etapach - reklamy związane bezpośrednio z tym konkretnym klientem i jego zachowaniem w sklepie, np. tym, po co właśnie sięgnął z półki. O możliwościach technologii digital signage oraz kształcie reklamy przyszłości opowiadał w INNPoland Łukasz Sędzicki, ekspert firmy Samsung.
Wydawało się, że do wyjaśnienia tej sprawy brakuje tak niewiele. Że jeszcze miesiąc, może dwa i prokuratura będzie stawiać zarzuty. Niestety, zabójca wciąż pozostaje bezkarny. A ojciec zamordowanego Roberta mówi, że właściwie to mu już nawet nie zależy na ukaraniu sprawcy. On chce po prostu tylko wiedzieć, gdzie jest ciało jego syna, żeby je móc z godnością, po chrześcijańsku pochować. Robert Wójtowicz w styczniu 1995 r. rano wyszedł z domu na osiedlu Złotego Wieku w krakowskiej dzielnicy Mistrzejowice. Miał wyrzucić śmieci, a potem iść na uczelnię. Na wykłady nigdy nie dotarł. Gdy wieczorem nie wrócił do domu, rodzina podjęła poszukiwania. Policja nie od razu przyjęła zgłoszenie od zrozpaczonej matki. Kazano czekać 48 godzin, dopiero potem zaczęto coś robić. Badano wątki zupełnie nieprawdopodobne – że wstąpił do sekty, że popełnił samobójstwo, że wyjechał zagranicę. Wszystkie te tropy się urywały. Rodzina poruszyła niebo i ziemię. W całym Krakowie rozlepiono plakaty ze zdjęciem Roberta. W lokalnych gazetach ukazały się komunikaty z prośbą o pomoc w ustaleniu miejsca pobytu. Mijały dni, tygodnie, miesiące. Aż policjanci stwierdzili, że zrobili tyle, ile się da. I nic już więcej nie da rady ustalić. Z każdym rokiem o zaginięciu 22-letniego studenta II roku psychologii Uniwersytetu Jagiellońskiego było coraz ciszej. Aż w 2013 r. Lecha Wójtowicza, tatę Roberta, odwiedziła dziennikarka "Gazety Krakowskiej" Maria Mazurek. Reporterka nie tylko napisała tekst, ale postanowiła sprawą zainteresować tzw. Archiwum X. I to jej się udało! Ustalenia policjantów z Archiwum X były wstrząsające. Jak stwierdzili, Robert został zamordowany. A ze zbrodnią (na różnych etapach, być może tylko na tuszowaniu) mogą mieć związek trzej księża. W najnowszym odcinku podcastu "Morderstwo (nie)doskonałe" opowiadamy o Robercie Wójtowiczu, jego rodzinie, o jego zaginięciu oraz o najnowszych ustaleniach w tej sprawie. Gościem odcinka jest Maria Mazurek, dziennikarka "Gazety Krakowskiej", dzięki której Archiwum X zajęło się tą sprawą.
Mimo że mamy wiele zakażeń i zgonów spowodowanych SARS-CoV-2, nadal są tacy, którzy nie wierzą w istnienie nowego koronawirusa. Dr Sławomir Murawiec, lekarz psychiatra, psychoterapeuta, rzecznik Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, wyjaśnia w specjalnym podcaście "Koronawirus bez cenzury”, że choć nie jest to pozytywne, to jednak świadczy o potędze ludzkiego umysłu. Jego zdaniem do osób, które nie wierzą w pandemię, docierają takie same informacje jak do osób, które nie zaprzeczają rzeczywistości. Choć oczywiście żyjemy w pewnych bańkach informacyjnych. Jednak ci, którzy nie wierzą w koronawirusa, zwyczajnie słyszą to, co chcą usłyszeć i widzą, to co chcą zobaczyć. Dostrzegają te rzeczy, które pasują im do uprzedniego, ich obrazu świata. Na tym właśnie polega ta potęga psychiki - informacje informacjami, doniesienia medialne doniesieniami, ostrzeżenia władz, specjalistów ostrzeżeniami, a i tak wiele osób wie swoje. To, co te osoby wytworzyły w swoich umysłach, jest silniejsze od informacji, które do nich docierają. Te osoby, zdaniem specjalisty, żyją w wirtualnej bańce swojego umysłu. Czasem to podzielane bańki, bo dotyczą grup osób. To pokazuje jak silny jest nasz mózg, nasza psychika i jak silnie potrafi zniekształcać naszą rzeczywistość, zaprzeczać jej, czy wybierać tylko te informacje, które nam pasują. Czy antycovidowca można przekonać rzeczowymi argumentami, że koronawirus istnieje i jest realnym zagrożeniem zdrowotnym? Dr Murawiec odpowiada nam na to pytanie.
4 lata poprawczaka i 4 lata więzienia – tak bezprawnie straszyli 14–letniego Maćka z Krapkowic policjanci, którzy zapukali do jego drzwi. Powód? Chłopak udostępnił na swoim profilu wpis Strajku Kobiet o manifestacji przeciw zakazowi aborcji. – Zdejmij mundur, przeproś matkę – odpowiada policjantom Maciek Rauhut, gość wideopodcastu poliTYka.
Jedni czują żal, inni podziw i dumę, są jednak i tacy, którzy tęskniąc, nadal rozważają możliwe scenariusze, bo przecież skoro nie ma ciała, to jest nadzieja... O stracie, trudnych emocjach i życiu bez bliskiej osoby można przeczytać w poruszającej książce "Rodziny himalaistów" autorstwa Katarzyny Skrzydłowskiej-Kalukin i Joanny Sokolińskiej. "Rodziny himalaistów" to książka nie o tych, którzy zdobywali lub zdobywają szczyty, to książka o ich bliskich. Autorki przeprowadziły szczere rozmowy z tymi, którzy zazwyczaj pozostawali w cieniu, z tymi, którzy zostali bez ojców, bez mężów i bez przyjaciół... "To książka o ludziach, którzy podobnie jak bohaterscy, tak przez nas kochani himalaiści płacą najwyższą cenę za wędrówkę na szczyt. Płacą za piękną pasję, tyle że nie swoją" – brzmi fragment książki. Fragment, po którego przeczytaniu, można by wnioskować, że "Rodziny himalaistów" będą wypełnione opowieściami pełnymi żalu, przepełnionymi goryczą, bo przecież cena, o której mowa i którą przyszło zapłacić bliskim, była jedną z możliwie najwyższych. Jednak śmierć każdy przeżywa inaczej... Ci, którzy się wspinają, wiedzą, że ryzykują, ich rodziny również zdają sobie sprawę z czym może wiązać się realizacja takich marzeń, ale na stratę nie da się przygotować.
Strajk Kobiet zapowiada, że w środę o 18:00 rozpoczyna blokadę Sejmu. "Panie Kaczyński: nie boimy się ani pana" – mówi Marta Lempart, jedna z liderek protestów przeciwko zakazowi aborcji embriopatologicznej.
Tych, którzy już czytali "Kontakt" i "Hajlajf", z pewnością długo nie trzeba będzie zachęcać do lektury. Do księgarń trafia właśnie "Weryfikacja" – książka, której współautorami są Kafir, czyli ukrywający się pod pseudonimem były oficer WSI i SKW, oraz dziennikarz Łukasz Maziewski. "Weryfikacja" to ciąg dalszy zmagań pułkownika Radosława Sztylca ze służbami specjalnymi z różnych państw, a także i z Polski. Ta książka - choć niby jest to fikcja - opisuje także to, co stało się z WSI w 2006 r. Właściwie z dnia na dzień polskie wojsko straciło służbę, której zadaniem było ją ochraniać. W prasie było z jednej strony wiele doniesień, jak dramatyczne skutki przyniosła ta zmiana, z drugiej – jaką przestępczą organizacją miały być Wojskowe Służby Informacyjne. Trudno jednak było o relację z tego, jak to wszystko wyglądało wewnątrz. Jak? O tym w naszym podcaście rozmawiamy z oficerem ukrywającym się pod pseudonimem Kafir oraz z Łukaszem Maziewskim.
Mama zamordowanej nastolatki mówi, że nie ma siły rozmawiać o tym, co się stało. Bo i po co – przecież wiadomo, kto to zrobił. Tyle że sprawca pozostaje bezkarny. Wprawdzie mówimy "zamordowanej nastolatki", lecz na sto procent tego nie wiemy. Wszystko wskazuje na to, że Kasia została zabita, ale jej ciała nigdy nie znaleziono. Katarzyna Domeracka formalnie w policyjnych statystykach figuruje jako poszukiwana. Data urodzenia: 1983-06-23 Rysopis: wzrost 156-160 cm., włosy długie, farbowane, jasnoblond, oczy jasne, mały nos, sylwetka szczupła. Gdyby żyła, dziś miałaby 37 lat. Gdy zaginęła, pozostało jej kilka tygodni do 17. urodzin. Do zaginięcia doszło 9 maja 2000 roku. Wychodząc z domu dziadków na warszawskim Mokotowie powiedziała, że jedzie nad Zalew Zegrzyński. Policja i prokuratura prowadziły bardzo intensywne działania. Dość szybko w kręgu podejrzeń znalazł się 43-letni wówczas Jan W. To znany warszawski adwokat, człowiek z pieniędzmi, szanowany i - co istotne - sąsiad i przyjaciel rodziny. Gdy Kasia miała 10 lat, w wypadku zginął jej tata. Wówczas Jan W. służył pomocą mamie dziewczynki. Dla niej samej był na tyle bliski, że mówiła do niego wujku. Ale potem - tak wynika z pamiętników Kasi - ta relacja przerodziła się w coś niezdrowego. Dorosły mężczyzna rozkochał w sobie nastolatkę. "Kasia miała 12-13 lat, na przełomie 5-6 klasy, powiedziała, że jest w jej życiu taki pan, który czasem zastępuje jej ojca. Zabiera ją na lody; mówiła, że jest do niego przywiązana, że go kocha. (...) Gdy byłyśmy w 7. klasie, to powiedziała, że się całują. A w wakacje po klasie 7. napisała liścik, że w swoje urodziny współżyła z nim". Tak później zeznawała jedna z koleżanek Katarzyny Domerackiej. Wiele wskazywało na to, że Jan W. stał za zaginięciem i śmiercią dziewczyny, która z czasem coraz mocniej domagała się od mężczyzny, by zostawił żonę i związał się z nią. Jednym z dowodów był but adwokata ze śladami zaschniętej krwi na podeszwie. Tyle że ów dowód w tajemniczy sposób zaginął. Prawnik wprawdzie został zatrzymany przez policję, ale szybko go wypuszczono i nie przedstawiono żadnych zarzutów. On sam zaś nigdy nie przyznał się do tego, że mógłby mieć jakiś związek z zaginięciem nastolatki. W najnowszym odcinku podcastu "Morderstwo (nie)doskonałe" opowiadamy o tajemniczej sprawie Katarzyny Domerackiej z Warszawy. Gościem odcinka jest Piotr "Pochuro" Matysiak, były policjant, dziś autor książek i artykułów poświęconych tematyce kryminalnej. Kilka lat temu spotkał się on ze swoim kolegą, który na początku lat dwutysięcznych zajmował się sprawą zaginięcia Katarzyny Domerackiej. Spotkanie to opisał w magazynie kryminalnym "Reporter".
Geny, które odziedziczyliśmy po naszych przodkach sprzed bardzo wielu lat, mogą być odpowiedzialne za predyspozycje do cięższego przejścia COVID-19. Oczywiście predyspozycje genetyczne to nie wyrok, to tylko zwiększenie ryzyka. Jednak w połączeniu np. z chorobami takimi jak cukrzyca czy nadciśnienie mogą pokazywać, że jesteśmy w dość niekorzystnym położeniu i musimy chronić się przed zakażeniem wirusem SARS-CoV-2. O znaczeniu naszych predyspozycji genetycznych w zakażeniach SARS-CoV-2 opowiadają w specjalnym podkaście Koronawirus bez cenzury: – dr hab. Mirosław Kwaśniewski - genetyk, biolog molekularny, bioinformatyk, kierownik Centrum Bioinformatyki i Analizy Danych Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. Założyciel IMAGENE.ME, firmy bioinformatycznej zajmującej się m.in. badaniami genetycznymi i medycyną spersonalizowaną; – dr Karolina Chwiałkowska - biotechnolog, specjalista z dziedziny epigenetyki i genomiki nowotworów oraz chorób metabolicznych, pracownik naukowy w Centrum Bioinformatyki i Analizy Danych Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. W firmie IMAGENE.ME kieruje zespołem biotechnologów i interpretacją funkcjonalną wariantów genetycznych.
Jak rodzi się zło oraz jak rozpoznawać bestie w ludzkiej skórze? Opowiedzą o tym pisarz Max Czornyj oraz profiler kryminalny Jan Gołębiowski, współautorzy najmroczniejszej książki tego roku, czyli niecodziennej antologii "Seryjni mordercy". Tadeusz Ołdak, Karol Kot, Bogdan Arnold, Władysław Mazurkiewicz, Władysław Baczyński, Stanisław Stańczyk, "Młotkarz z Torunia” i "Wampir z Radomia" – oto ośmiu najbardziej przerażających zabójców powojennej Polski. Dziś możemy zanurzyć się w świecie popełnianych przez nich zbrodni, poznać metody działania, motywacje, sekrety oraz słabości. A wszystko to dzięki antologii opowiadań, jakiej jeszcze nie było, bowiem stoją za nią nie tylko twórcy bestsellerowych kryminałów – Adrian Bednarek, Max Czornyj, Marta Guzowska, Marcel Moss, Marek Stelar i Marcel Woźniak – lecz także Jan Gołębiewski oraz Łukasz Wroński, biegły sądowy i psycholog od lat zajmujący się wnikaniem w umysły psychopatów. Max Czornyj, pisarz i adwokat z wykształcenia oraz Jan Gołębiowski, autorytet w dziedzinie tworzenia portretów psychologicznych nieznanych sprawców przestępstw zdradzą dziś, jak wygląda praca, podczas której człowiek styka się z niewyobrażalnym złem i w jaki sposób można je oswoić (m. in. używając czarnego humoru). Dowiemy się również, czy istnieje coś takiego, jak zbrodnia idealna, czy poznając seryjnych morderców, można w pewnym momencie poczuć do nich sympatię oraz zacząć im współczuć, a także czy Max Czornyj mógłby zostać dobrym profilerem, natomiast Jan Gołębiowski – autorem bestsellerowych dreszczowców.
Znajomi o nim mówili, że ludzi dzielił na dwie kategorie - porządnych i szuje. Na pewno nie dzielił ich według narodowości. Głosowali na niego i Niemcy, i Polacy. I to przez długie lata. Ale w ostatnich miesiącach narosło wokół niego sporo kontrowersji. Aż ktoś targnął się na jego życie. Czy polityka miała związek z tym zabójstwem? Wiele wskazuje na to, że nie. Jednak sprawcy wciąż nie ustalono, więc trudno spekulować, jakimi motywami się kierował. Dieter Przewdzing rządził Zdzieszowicami przez blisko 40 lat. W połowie lat 70. został naczelnikiem miasta i gminy. Później, po upadku PRL, jego stanowisko zmieniło nazwę, został burmistrzem, ale funkcję pełnił tę samą. Aż do tragicznej śmierci. Burmistrz Zdzieszowic został brutalnie zamordowany 18 lutego 2014 r. Zabito go w domu we wsi Krępna. Sprawca działał wyjątkowo bezwzględnie - najpierw ogłuszył ofiarę uderzając tępym narzędziem kilka razy w głowę, a następnie ostrym nożem poderżnął burmistrzowi gardło. Znajomy, który przyszedł do domu Przewdzinga, zastał jego ciało w kałuży krwi, jeszcze ciepłe. Ale zanim przyjechało pogotowie, samorządowiec zmarł. To wszystko działo się na parę dni przed 70. urodzinami Dietera Przewdzinga. Burmistrz zamierzał je obejść hucznie - szykował imprezę, zamawiał muzyków. Był pełen energii. Po imieniu nietrudno się domyślić - Dieter Przewdzing miał korzenie niemieckie. Urodził się 24 lutego 1944 r. we wsi Annengrund na Opolszczyźnie, dziś to wieś Rozwadza. Po wojnie jego rodzina zdecydowała się pozostać w Polsce. W czasach PRL działał w PZPR. Po roku 1989 nie związał się z żadną partią, ale aktywnie działał w Mniejszości Niemieckiej, czyli w komitecie tworzonym przez Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Niemców na Śląsku Opolskim. Przez lata to nikomu nie wadziło, ale gdy burmistrz rzucił pomysł o autonomii ekonomicznej, pojawiły się komentarze, że Przewdzing chce oderwać Opolszczyznę od Polski. Ostatnie miesiące życia burmistrza to była wręcz nieustanna nagonka. Przed urzędem miasta Kluby "Gazety Polskiej" oraz działacze Prawa i Sprawiedliwości zorganizowali demonstrację z żądaniem, by Dieter Przewdzing ustąpił ze stanowiska. Do prokuratury trafiło zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa polegającego na nawoływaniu do separatyzmu. Nic więc dziwnego, że po śmierci brano pod uwagę, iż motyw zabójstwa mógł być związany z polityką. Dwie inne rozpatrywane przez śledczych wersje mówiły o kwestiach biznesowych oraz o rabunku. Jednak po czterech latach śledztwo umorzono z powodu niewykrycia sprawcy. W najnowszym odcinku podcastu "Morderstwo (nie)doskonałe" opowiadamy o Dieterze Przewdzingu i jego zabójstwie. Gościem odcinka jest Rafał Bartek, przewodniczący zarządu Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Niemców na Śląsku Opolskim.
– O miłości pisać jest niezwykle trudno – mówi pisarka Anna Fryczkowska. Zapewniam jednak, że jej naprawdę to się udało. Choć od razu chcę dodać, że nie tylko o tym jest jej książka "Cyrkówka Marianna". To także opowieść o odwadze, o sile kobiet i powojennych traumach. – Ta kobieta żyła naprawdę i naprawdę miała tak odjechany życiorys, jaki tutaj opisałam. (...) Przez 23 lata razem z mężem jeździli po Polsce dając występy cyrkowe – opowiada pisarka. Tytułowa cyrkówka to Marianna Razik, kobieta niebanalna, akrobatka, malarka, artystka ludowa, wcześniej – przed poznaniem męża – wiejska dziewczyna i warszawska służąca. On to Franciszek Razik, przedwojenny atleta. Ci ludzie spotkali się w maju 1945 roku i tworzyli wyjątkowy duet "Cyrk światowej sławy Arnolda i Marisse Boticellise", przez lata dając innym wytchnienie i radość, bo tego właśnie w powojennej rzeczywistości wszyscy potrzebowali najbardziej. Choć wojna się skończyła, to w wielu domach i sercach trwała nadal... Anna Fryczkowska pozwala czytelnikowi do tych domów zaglądać. Zaglądać do miejsc, gdzie wciąż widać traumy i odciśnięte niedawnymi przecież wydarzeniami piętno. Dzięki temu żadna z postaci, którą bohaterowie spotykają na swojej drodze nie jest jednoznaczna, a już na pewno nie jest jednoznacznie zła, ale to spojrzenie zawdzięczamy bohaterce, która potrafi dostrzec bagaż drugiego człowieka. Być może dlatego, że i ją dotknęła tragedia, o której stara się nie pamiętać... Anna Fryczkowska spędziła setki godzin poznając Mariannę Razik. Rozmawiała z ludźmi, którzy jeszcze ją pamiętali, zaglądała do archiwów, studiowała obrazy artystki, czytała opisy snów Marianny i w ten sposób stworzyła postać, której się nie zapomina. Ponownie wysłała ją w podróż życia. A życia Marianna miała cztery...
Ta seria zbrodni wstrząsnęła Łodzią. Były trzy ofiary śmiertelne, a morderca jakby rozpłynął się w powietrzu. Kim był sprawca, to policji udało się ustalić dość szybko. Zabójca pozostawił w bagażniku zrabowanego samochodu swoje zakrwawione spodnie, a w ich kieszeni legitymację studencką. Jego nazwisko po dziś dzień w Łodzi wywołuje grozę. Piotr Domański był studentem Politechniki Łódzkiej. Znajomy mówili o nim, że był spokojny, zamknięty w sobie. Nikt raczej nie podejrzewał, że może posunąć się do takiej zbrodni. 23-latek w działalność przestępczą wplątał się przez znajomego dilera narkotyków. Nabrał ochoty, by szybko i łatwo zarobić duże pieniądze. Zaciągnął dług, aby kupić towar i potem odsprzedać go z ogromnym zyskiem. Ale został oszukany. Za narkotyki zapłacił, jednak jego kontrahent zapadł się pod ziemię. Czyli nie miał ani towaru, ani pieniędzy, a dług jakoś trzeba było spłacić. Domański wpadł na pomysł jeszcze głupszy niż ten z interesem na narkotykach. Postanowił napaść na właściciela kantoru. Uznał, że do tego potrzebna jest broń i samochód. Pistolet kupił bez problemu na łódzkim targowisku na Górniaku. Samochód zaś miał pochodzić z napadu na taksówkarza. To skończyło się wyjątkowo tragicznie - od strzałów studenta zginęło dwóch taksówkarzy, 46-letni Wojciech Krasoń oraz 27-letni Piotr Różejewicz, a także starszy mężczyzna, pracownik parkingu, Wiesław Człapa. Parkingowy zginął zupełnie przypadkiem, Domański pomylił go z właścicielem kantoru. Różejewicz natomiast został zastrzelony, gdy ruszył w pościg za zabójcą. Osierocił kilkumiesięczną córeczkę. Te wydarzenia rozegrały się w październiku 1998 r. Piotrowi Domańskiemu udało się uciec z miejsca zbrodni. Ukrywał się przez miesiąc w lesie w okolicach Inowłodza. Policja zatrzymała go w listopadzie. Przez miesiąc poszukiwań zabójcy w Łodzi panowała psychoza strachu. Dowody były na tyle niezbite, że dostał wyrok dożywotniego więzienia z możliwością ubiegania się o przedterminowe zwolnienie najwcześniej po 30 latach za kratami. W najnowszym odcinku podcastu "Morderstwo (nie)doskonałe" opowiadamy o tej serii zbrodni, o jej ofiarach, których życie zostało brutalnie przerwane, o atmosferze, jaka wówczas panowała w mieście. Gościem odcinka jest Jerzy Jagusiak - dziś już poza branżą taksówkarską, wtedy prezes nieistniejącego już łódzkiego Stowarzyszenia Transportu Prywatnego Radio Taxi "MerC". Jagusiak brał udział w tamtym pościgu za Domańskim. Piotr Różejewicz zmarł na jego kolanach.
Nie potrafimy cieszyć się tym, co mamy, chcemy sprostać ogromnym wymaganiom, a poprzeczkę i tak wciąż podnosimy wyżej. O tym, jakie efekty może przynieść odpuszczanie sobie rozmawiamy w podcascie "Spokojna głowa" z Martą Trojanowską. Współorganizatorką akcji #sielubie. Polubienie siebie nie jest takie proste i zdaje sobie z tego sprawę wiele kobiet. To trudna droga, ale można ją przejść. Najlepiej we wspierającym towarzystwie. Możliwość przyjrzenia się sobie dały uczestniczkom akcji #sielubie jej organizatorki. Marta Trojanowska, projektantka sukni ślubnych, Ania Żukowska, właścicielka Stodoły Czereśniowy Sad, w której wspaniały czas spędziło ponad 50 kobiet i uczestniczka dziewiątej edycji programu Top Model, modelka plus-size, Agata Wiśniewska. "Warsztaty miały na celu zachęcić kobiety do zwróceniu się ku sobie na wielu poziomach: zdrowia, emocji i samoakceptacji. Rozmowa i wspólna praca otworzyły dziewczynom serca do ich kobiecości i zachęciły do większej uważności na swoje potrzeby. Tak niewiele a jednocześnie tak wiele w tym zabieganym życiu. I chyba się udało. Były łzy, wzruszenie i niezwykle dużo motywacji do zmiany" – wspomniały organizatorki. O emocjach, które wypełniły miejsce spotkania, o łzach i uśmiechach, w "Spokojniej głowie" mówi Marta Trojanowska. W programie poruszmy także kwestie presji środowiska i wymagań, które mogą nam wyrządzić krzywdę. Choć krzywdę często robimy sobie same.
Gdyby sparafrazować pewien cytat z "Pulp Fiction", powinienem w tym miejscu napisać: jedna z najlepszych książek Łukasza Orbitowskiego wraca, i to wraca w wielkim stylu! Porozmawiajmy więc o powieści, która może sponiewierać czytelnikiem, odurzyć go i wprawić w stan przedzawałowy, dostarczając zarazem ekstremalnych wrażeń jego szarym komórkom. Na półki księgarskie trafia właśnie nowe wydanie "Świętego Wrocławia", czyli metafizyczno-surrealistyczno-katastroficznej powieści z roku 2009, która na dobre utrwaliła w polskiej literaturze pojęcie "Orbitowski fiction". Zapytajmy tego utalentowanego syna Krakowa, czy po owych jedenastu latach całość można odczytywać na zupełnie nowe sposoby (biorąc pod uwagę zarówno obecną sytuację społeczno-polityczną w naszym kraju, jak i pandemię COVID-19). Przy okazji dowiemy się, czy Łukasz Orbitowski jest postacią równie mroczną i przerażającą, co lwia część jego twórczości oraz dlaczego nie sypia w trumnie. Będzie także o tym, czy jego książki mogą podbić świat, podobnie jak twórczość Andrzeja Sapkowskiego bądź też zespołu Behemoth oraz dlaczego ten pisarz nigdy nie zabierze się za popłatne kryminały. Na okrasę: zmiany pokoleniowe z perspektywy człowieka urodzonego w roku 1977 (#serialeorazgrykomputerowe), używki (zarówno te pite, jak i palone), internetowa powieść "Na zarazę Zarazek", tworzona wspólnie ze Szczepanem Twardochem oraz to, dlaczego stomatologia jest najpiękniejszą ze wszystkich profesji medycznych.
"Ile lat odkładasz szczęście z powodu wyglądu i wagi?" – pyta dietetyczka Patrycja Stranc. Ona dobrze wie, ile cierpienia kryje się za tymi słowami. Kiedy była nastolatką postanowiła schudnąć. Latami katowała się dietami, a raczej głodówkami, nienawidziła swojego ciała nawet, gdy była "wysuszona jak śliwka". O zaburzeniach odżywiania i wychodzeniu z choroby opowiada w podcaście "Spokojna głowa". Wielka, jak fadroma, grubas, wieloryb, cycki, jak melony, nie jedz tyle... Takie oto "żarciki" rówieśników sprawiły, że Patrycja Stranc chciała się zmienić. Jednak zamiast zadowolenia i miłości do samej siebie, otrzymała zupełnie inny bagaż. Bulimia, lęk przed brakiem akceptacji, kompulsywne objadanie się, "certyfikat ukończenia wszystkich modnych diet, suplementów i ćwiczeń", nienawiść do siebie, izolacja, lęk przed wychodzeniem z domu, poczucie wstydu i jak podkreśla przekonanie, że "wygląd jest najważniejszy, więc nie ważne w jaki sposób osiąga się utratę wagi, ważny jest tylko efekt". "Program społeczny do walki z nadwagą i otyłością, w którym brałam udział od 13 roku życia. Dzięki niemu w wieku dojrzewania przeszłam na dietę 300 kcal dziennie, jedząc kanapkę na śniadanie, malutki obiad i... nic" – przyznaje nasza rozmówczyni.
Wiktoria była już jakieś 400 metrów od domu. Była godzina 18.24, jak do koleżanki napisała, że idzie za nią jakiś dres. Potem, że jest już przed nią. Przyjaciółka nie potraktowała tej wiadomości poważnie, napisała do Wiktorii, żeby go poderwała. Ale Wiktoria w ostatnim SMS-ie o 18.41 odpowiedziała: "to nie jest fajne". Koleżanka jeszcze zapytała: "czemu?", ale telefon zamilkł. Wiktoria już nie odpowiedziała. Co się działo później? Tę historię udało się poskładać w całość dużo później, gdy już udało się schwytać sprawcę. Ale czy powiedział całą prawdę? Czy faktycznie działał sam? A może kryje kogoś, kto wraz z nim dokonał tej zbrodni?
Z wiadomej przyczyny ostatnie miesiące nie obfitowały w dalekie wyjazdy. Tym chętniej odbyłem wirtualno-książkową eskapadę, na którą zaprosił Piotr Milewski, pisarz, dziennikarz, fotograf, globtroter oraz – jak się okazało – arcyciekawy gawędziarz. Oto "Transsyberyjska. Drogą żelazną przez Rosję i dalej", czyli wciągający reportaż, który naprawdę zmienia sposób postrzegania tego wschodniego mocarstwa. Doktor ekonomii (studiował w Poznaniu, Wiedniu, Pasawie, Filadelfii, Saporo i Otatu) i wytrawny obieżyświat, który dziewięć lat życia spędził w Kraju Kwitnącej Wiśni. Piotr Milewski ma na koncie m. in. książki poświęcone Wschodowi ("Zapiski z roku Królika i roku Konia", "Planeta K. Pięć lat w japońskiej korporacji") i Północy ("Islandia albo najzimniejsze lato od pięćdziesięciu lat"). Jako dziecko zakochał się pociągach, zwłaszcza tych przemierzających najdłuższą linię kolejową świata – mierzącą niemal 9289 kilometrów trasę łączącą Moskwę i Władywostok, a dziś na półki księgarskie trafia nowe, poprawione i rozszerzone wydanie jego debiutu opisującego wielką wyprawę, której początkiem była Warszawa, natomiast finiszem... naprawdę wnikliwe przyjrzenie się Rosji, zarówno tej sprzed wielu lat, jak i współczesnej. A wszystko to nieśpiesznym tempie, przy akompaniamencie stukotu kół pociągu wypełnionego naprawdę barwnymi postaciami. Porozmawiajmy o stereotypach dotyczących owego kraju, obalając prze okazji sporo mitów, które na dobre utrwaliły się w Polakach. Czas dowiedzieć się, jak zdefiniować rosyjską duszę (i czy to w ogóle możliwe) i do czego naszym wschodnim sąsiadom potrzebny jest alkohol. Jak naprawdę wygląda ich specyficzne podejście do obcych, będące połączeniem niezwykłego ciepła i otwartości z podejrzliwością bądź wręcz agresją? To zaledwie część rzeczy, na które otworzą ci oczy zarówno ta zaskakująca książka, jak i nasza pogawędka.
Oto jedna z tych książek, które pochłania się z wypiekami na twarzy: Jacek Pałkiewicz, wybitny dziennikarz, pisarz i globtroter, zabiera czytelnika w podróż przez swoje niesamowicie wręcz barwne życie oraz dzieli się z nim spostrzeżeniami na temat świata – zarówno współczesnego, jak i tego, który już zniknął. Przedstawienie pełnej listy dokonań Jacka Pałkiewicza w tak krótkim tekście, bądź też podczas kilkudziesięciominutowej rozmowy, jest po prostu niemożliwe; przypomnijmy więc jedynie, iż mamy do czynienia z człowiekiem, który na początku lat 70. przedarł się za Żelazną Kurtynę, aby, bez grosza przy duszy, rozpocząć nowe życie na włoskiej ziemi.
Od tej zbrodni mijają 23 lata, a sprawca żadnej kary nie poniósł. Ofiara to siedmioletnia dziewczynka, Kamila Szarmach. Jedna z sąsiadek mówi, że w dniu zaginięcia pierwszoklasistki słyszała głośne "NIEEEE!" i właściwie jest pewna, że to Kamilka krzyczała. Ale wydawało się jej, że może się dzieciak kłóci o coś z matką i stąd ten krzyk. Potem skojarzyła, że pewnie to był moment, gdy oprawca porywał dziewczynkę lub robił jej jakąś krzywdę. Kamilka Szarmach zaginęła 11 listopada 1997 r. na osiedlu Olszynka w Gdańsku. Jej ciało znaleziono w Opływie Motławy blisko rok później. Zwłoki były w takim stanie, że podczas sekcji specjaliści z Zakładu Medycyny Sądowej w Gdańsku nie potrafili nawet określić płci dziecka. Później badania DNA potwierdziły ze stuprocentową pewnością, że to 7-letnia Kamilka. Wszystko wskazuje na to, że zbrodnia miała tło seksualne. Na wyłowionym z rzeki ciele nie było ani majteczek, ani rajstopek, a wiadomo, że dziewczynka wychodząc z domu miała je na sobie. Kamilkę mama wysłała na zakupy po kapustę kiszoną. Dziecko do sklepu nie dotarło. Kto mógł to zrobić? Sprawę badają policjanci z tzw. Archiwum X, więc jest nadzieja, że w końcu uda się to ustalić. Choć, niestety, dowodów w tej sprawie jest bardzo mało. Gościem najnowszego odcinka podcastu "Morderstwo (nie)doskonałe" jest dziennikarka trójmiejskiego "Dziennika Bałtyckiego" Dorota Abramowicz, która wielokrotnie opisywała sprawę zabójstwa 7-letniej Kamili Szarmach z Gdańska i trwającego dochodzenia, aby ustalić sprawcę tej wyjątkowo okrutnej zbrodni.
Stresu uniknąć się nie da, nie da się go też zupełnie wyeliminować z naszego życia, chociaż z każdej strony słyszymy tego typu rady. Można natomiast świadomie pracować nad sobą i nad swoimi emocjami, aby zminimalizować skutki życia w ciągłym napięciu. Jak to zrobić, pytamy w programie "Spokojna głowa" psycholog Joannę Jaworską. Stres stał się tak oczywistym elementem naszego życia – życia w pędzie – że bardzo często nie staramy się nawet nad nim zapanować, a przecież jego wpływ na nasze myśli, emocje, na nasz organizm, jest ogromny. Może doprowadzić do lęku, do wypalenia zawodowego, może niszczyć relacje z innymi, a w końcu może też być jedną z przyczyn depresji. "Reakcja umysłu oraz ciała jest natychmiastowa. Pojawiają się myśli pełne niepokoju i obaw, katastroficzne myślenie, czarnowidztwo. (...) Jesteś drażliwy, łatwo wyprowadzasz się z równowagi, reagujesz złością, szybko wpadasz w gniew, zwykłe sytuacje doprowadzają Cię do łez, masz kłopoty ze snem i brak Ci apetytu. Tak właśnie ciało pokazuje, że zapalona jest czerwona lampka" – wyjaśnia Joanna Jaworska.
Noszenie maseczek jako opcja tylko dla chętnych? Takiego poglądu bronił w podcaście poliTYka poseł Artur Dziambor (Konfederacja). Z parlamentarzystą nie zgadzała się prowadząca program Anna Dryjańska. W czwartek odnotowano rekordowe nowych 4 280 zakażeń koronawirusem i śmierć 76 osób.
Jeżeli jeszcze nie znasz tej utalentowanej 23-latki, zdecydowanie polecam nadrobienie zaległości. Jej debiutancki album, "List do Czarnego Anioła – piosenki z repertuaru Ewy Demarczyk", ląduje właśnie na półkach sklepowych, a ja zasiadam do rozmowy z artystką, dzięki której – mam nadzieję – Podlasie przestanie kojarzyć się wyłącznie z disco polo. Pochodzi z Rzędzian, czyli niewielkiej miejscowości położonej niedaleko Białegostoku, studiuje w gdańskiej Akademii Muzycznej im. Stanisława Moniuszki w Gdańsku (wydział wokalno-aktorski, specjalność: musical). Na koncie ma m. in. występy w Operze i Filharmonii Podlaskiej oraz współpracę z Gdyńską Orkiestrą Symfoniczną. Właśnie nagrała (i wydała we własnym zakresie) pierwszą płytę, na której znalazły się nieśmiertelne utwory z repertuaru "nadwiślańskiej Édith Piaf" zaserwowane w jazzowych aranżacjach. Dowiedzmy się, czy w jej ocenie młodzi Polacy potrzebują tak wysmakowanej i niełatwej w odbiorze muzyki oraz jakie cechy charakteru owa artystka dzieli z legendarną Ewą Demarczyk. Oprócz tego: czy Patrycja Zieniewicz postawi w przyszłości na tworzenie hip-hopu, bądź też poetyckiego disco polo? Czy żyjemy w czasach, w których można jeszcze uprawiać prawdziwą sztukę, stawiając artyzm ponad celebryckość? Jak opowiadać dzieciom o umieraniu? To wszystko (i o wiele więcej) w naszym podcaście.
Kobiety w ciąży są w grupie większego ryzyka infekcji koronawirusem dlatego, że ich system immunologiczny jest "przestawiony” na tryb ciążowy. Kobiety w ciąży są ogólnie bardziej wrażliwe na infekcje, w tym te wirusowe. Jednak jeśli chodzi o zgony spowodowane SARS-CoV-2, na szczęście nie ma istotnej różnicy, czy zakażona kobieta jest w ciąży, czy też nie – mówi w specjalnym podcaście "Koronawirus bez cenzury" prof. Krzysztof Nowosielski, ginekolog, seksuolog i onkolog. Zgony wśród kobiet nieciężarnych to statystycznie 1 na 500, a u pań w ciąży - 1 na 400. Niestety u kobiet w ciąży mamy większe ryzyko, że zostaną przyjęte na oddział intensywnej opieki medycznej. Jest też większe ryzyko niewydolności oddechowej i konieczności zastosowania respiratora podczas leczenia. Ciąża, to czas, kiedy ze względu na rozwijający się płód kobieta nie może przyjmować wielu leków. Jednak te popularne, stosowane dzisiaj w leczeniu COVID-19, można podawać kobietom w ciąży i, jak mówi prof. Nowosielski, jest to w miarę bezpieczne. Najczęściej jednak to leczenie wiąże się ze wspomaganiem oddechu, nawodnieniem, regulacją temperatury. Generalnie grupa kobiet w ciąży, które wymagają bardzo intensywnego leczenia nie jest ogromna.
Bohaterką dzisiejszej rozmowy będzie opowieść o ludziach naprawdę zadziwiających – pięściarzach, którzy nawet po uwięzieniu w nazistowskich obozach koncentracyjnych potrafili odnaleźć w sobie sportowego ducha, walcząc – w przenośni i dosłownie – o życie swoje oraz kolegów. O tych postaciach sprzed lat, o ich harcie ducha oraz nieprawdopodobnej sile woli, opowie Andrzej Fedorowicz, autor książki "Gladiatorzy z obozów śmierci". Dziennikarz-freelancer, który publikował m. in. w Gazecie Wyborczej, Super Expressie, Focusie, Fakcie, Newsweeku Historia oraz wSieci Historii. Pisarz mający na koncie książki takie, jak dwie części "Słynnych ucieczek Polaków", "Buntowniczki. Niezwykłe Polki, które robiły, co chciały", "Wybranki fortuny. Niezwykłe Polki, które podbiły świat", "25 polskich wynalazców i odkrywców, którzy zmienili świat", "Warszawa stolica szpiegów. 150 lat tajnych operacji, walki wywiadów, prowokacji i zamachów w sercu Polski", "Druga Rzeczpospolita w 100 przedmiotach", "Łamacz szyfrów" oraz "Podróżnicy. Wielkie wyprawy Polaków". Wspólnie z żoną napisał także przewodnik po Wyspach Kanaryjskich. Andrzej Fedorowicz, wnuk żołnierza AK, pasjonat tematyki kryminalnej oraz historycznego dziennikarstwa śledczego, zdradza szczegóły dotyczące utalentowanych pięściarzy, którzy znaleźli się za obozowymi drutami. Głównymi bohaterami "Gladiatorów z obozów śmierci" są nie tylko Polacy, Tadeusz "Teddy" Pietrzykowski, Jerzy Junosza Kowalewski, Antoni Czortek i Hercka Haft, lecz także niemiecki Rom Johann Rukeli Trollman oraz Salam Bully Schott, Leendert Leen Sanders, Salamo Arouch i Victor Young Perez, czyli Żydzi z Niemiec, Holandii, Grecji i Tunezji. Osadzeni m. in. w obozach Auschwitz I, Birkenau i Monowitz, Neu-Dachs, Neuengamme, Salzgitter oraz Gross-Rosen toczyli pojedynki na śmierć i życie, w których nagrodą często bywał jedynie bochenek chleba i kostka margaryny. Jednocześnie owe zmagania stały się wielkim biznesem kontrolowanym przez SS-manów i niemieckich kapo, organizujących gale pięściarskie i zarabiających fortuny na zakładach bukmacherskich. Przenieśmy się do świata, w którym boks był traktowany, w dosłownym tego słowa znaczeniu, śmiertelnie poważnie – zdobycie uznania na ringu z jednej strony mogło bowiem zapewnić ochronę, lepsze wyżywienie oraz lżejszą pracę, lecz z drugiej – prowadzić do śmierci zawodnika; zdarzało się bowiem, że tego, kto ośmielił się pokonać Niemca, czekało brutalne morderstwo.
Nie chodzi o skomplikowane figury, trudne zadania do wykonania, ani o jedzenie o niewymawialnej dla zwykłego śmiertelnika nazwie. Chodzi o śpiewanie, którego zalety w rozmowie z Anetą Olender zachwala wokalistka Alicja Łukomska. Gość podcastu "Spokojna głowa" podkreśla, że posiadanie talentu bądź nie, nie ma tu nic do rzeczy. – Śpiewanie nastraja nas bardzo, bardzo pozytywnie. Wydobywanie z siebie głosu powoduje, że wzrastamy. Uwalniają się endorfiny, obniża się poziom stresu. Nieważne, jak wychodzi, ważne, żeby spróbować – zapewnia Alicja Łukomska, wokalistka, konferansjerka, trenerka głosu. Śpiewanie wpływa na nas korzystnie. Aktywizuje prawą półkulę przez co wpływa na twórcze myślenie, na wyobraźnie, na kreatywność. Są nawet tacy naukowcy, którzy uważają, że stanowi ono łagodną odmianę aerobiku. Śpiewanie działa także terapeutycznie. Być może pukasz się teraz w głowę, ale... kiedy ostatni raz śpiewałeś/śpiewałaś? Alicja Łukomska jest także wykładowczynią Uniwersytetu Otwartego Uniwersytetu Warszawskiego. Tam właśnie prowadzi zajęcia "Ze śpiewem przez życie". Być może od zawsze marzyłaś lub marzyłeś o takich warsztatach, ale ktoś, kiedyś powiedział ci, żebyś darował sobie śpiewanie, więc pragnienie to trafiło gdzieś głęboko do szuflady. Na zajęcia na Uniwersytecie Otwartym zapisać może się każdy, ponieważ nie obowiązuje żadna selekcja. Chodzi o to, aby odważyć się sięgnąć po swój głos. I zrobić to dla siebie, dla przyjemności. "Spokojna głowa" Szalone tempo życia, stres, rytm wielkiego miasta (i nietylko!), potrzeba ciągłej dostępności, to codzienność każdego z nas. Jak w tym szaleństwie zadbać o siebie, swoje relacje, swoje zdrowie psychiczne? Odpowiedzi na to pytanie, jak żyć i nie zwariować, będzie poszukiwała wraz z gości – ekspertami, lekarzami, psychologami, pasjonatami – prowadząca podcast "Spokojna głowa" Aneta Olender.
Piotr Trojan jest 34-letnim aktorem, którego pierwszoplanowy debiut na srebrnym ekranie będziemy mogli oglądać w dramacie sensacyjnym "25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy". Film Jana Holoubka ("Rojst") oparty jest na bulwersujących i niestety prawdziwych wydarzeniach, którymi żyła cała Polska. Tomasz Komenda spędził 18 lat w więzieniu za zbrodnię, której nie popełnił. "25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy" wchodzi na ekrany kin 18 września. Na łamach naTemat mogliście już przeczytać recenzję tego wstrząsającego filmu. Tym razem zapraszamy do obejrzenia lub wysłuchania 17. odcinka wideopodcastu "Poptajl". Z Piotrem Trojanem rozmawiam o kulisach tytułowej, niezwykle wymagającej roli, a także samej, wciąż niedokończonej sprawy.
Gościem 16. odcinka wideopodcastu "Poptajl" jest Andrzej Dragan. To prawdziwy człowiek renesansu. Z jednej strony jest artystą, który niedawno nakręcił film krótkometrażowy w ramach antologii HBO "W domu". Z drugiej strony jest aktywnym profesorem pracującym na Wydziale Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego. "W domu" to projekt HBO, w którym polscy twórcy nakręcili łącznie 14 krótkometrażówek. Jedną z nich "Piosenka o końcu świata", inspirowaną wierszem Czesława Miłosza, wyreżyserował prof. Andrzej Dragan. W samym środku pandemicznego lockdownu. Twórcy nie mieli żadnych ograniczeń formalnych poza czasem trwania produkcji (od 5 do 10 minut). – Chodziło o to, żeby nawiązywać do sytuacji, w której się znaleźliśmy. Praktyczne ograniczenie było tylko jedno: nie mogliśmy korzystać ze środków, z których zazwyczaj korzysta się przy produkcji filmowej, a na planie mogły być maksymalnie trzy osoby jednocześnie – mówi w rozmowie z naTemat. Z jego perspektywy, antologia była interesującym zjawiskiem. – Nie do końca patrzyłem na niego jako na projekt o pandemii, ale o tym, co się dzieje z dyrygentem, które nagle musi zostać solistą. Reżyser to taki generał, który dowodzi armią ludzi. Nagle jej nie miał, a coś musiał zrobić. Ciekawym było patrzeć, jak ci ludzie będą się męczyć w nowej roli – tłumaczy. Prof. Andrzej Dragan w czasie pandemii nakręcił nie tylko film, ale i opublikował artykuł "Kwantowa zasada względności"napisany wspólnie z prof. Arturem Ekertem z Uniwersytetu Oksfordzkiego. Teks o ich pracy naukowej podlinkował sam... Albert Einstein, a raczej konto na Twitterze prowadzone w jego imieniu. W wideopodcaście "Poptajl" rozmawiam z prof. Draganem m.in. o jego filmie dla HBO, o tym, jak namówił Davida Lyncha do pozowania mu do zdjęć, o tym, dlaczego mechanika kwantowa jest prosta i jakie błędy popełnił Albert Einstein. Zapraszam do oglądania i słuchania!
Jeszcze 10 lat temu serwis Komixxy.pl był centrum polskich memów i internetowych historyjek. Z biegiem lat zaczął tracić użytkowników, a internetowa satyra i humor obrazkowy przeniósł się głównie na Facebooka. W 16. odcinku wideopodcastu "Poptajl" rozmawiam z założycielem kultowego serwisu Mariuszem Składanowskim. Osoby, które siedzą w internecie od przynajmniej dekady, z łezką w oku mogą wspominać proste komiksy z uśmiechniętym troll face czy płaczącym ludzikiem forever alone. Przeglądanie serwisu Komixxy.pl przypomina teraz wyprawę do muzeum polskiego internetu, w którym zobaczymy, co kiedyś śmieszyło miliony osób. Co się stanie ze stroną? Jak się zmieniły memy i internauci? O tym rozmawiam z Mariuszem Składanowskim, który jest również założycielem m.in. Demotywatorów, Joe Monstera, czy Mistrzów.
Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej pomaga w zwalczaniu pandemii SARS-CoV-2 nie tylko za granicą, ale również w Polsce. Ma unikalny zespół ekspertów. Organizacja doposaża w razie potrzeby polskie szpitale, ale pomaga też np. Libańczykom po wielkim wybuchu, który przyczynił się do wzrostu zakażeń nowym koronawirusem – podkreśla w specjalnym podcaście "Koronawirus bez cenzury" Aleksandra Rutkowska, rzeczniczka prasowa PCPM. – Nie tylko pomagamy za granicą, cały czas pracujemy też w Polsce. W ramach Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej działa Medyczny Zespół Ratunkowy PCPM – to jest medyczny zespół szybkiego reagowania. Grupa wolontariuszy, ale ekspertów różnych medycznych specjalności, która w ciągu 48 godzin jest w stanie dotrzeć w dowolne miejsce na świecie. Takich zespołów działających przy organizacjach pozarządowych jest tylko 7 – opowiada nam Aleksandra Rutkowska. Namioty, które wykorzystuje organizacja i służą jej jako szpitale polowe, po ogłoszeniu pandemii COVID-19 przekazała polskim szpitalom. PCPM posiada też magazyn przygotowany na to, że w każdej chwili specjaliści będą musieli wyruszyć na drugi koniec globu. – Podzieliliśmy się sprzętem, materiałami które mamy. Wspomagaliśmy m.in. szpital w Łańcucie, gdzie pojawiła się pierwsza w Polsce ofiara śmiertelna zakażenia koronawirusem. Niedawno razem z partnerem Citi Foundation przekazaliśmy 300 tys. zł polskim szpitalom. My byliśmy tu podmiotem eksperckim, finansującym był Citi Foundation – tłumaczy nasza rozmówczyni. Organizacja cały czas pomaga w Polsce. Ma 100 specjalistów, którzy na co dzień pracują w swoich macierzystych placówkach na terenie całego kraju. – Oni wyjeżdżają też na misje. Najpierw były to Północne Włochy, później Kirgistan i Tadżykistan – to misja trzytygodniowa na granicy z Chinami, Afganistanem, Uzbekistanem. Pomagali w miejscach, gdzie np. w szpitalach nie ma bieżącej wody. Ratownicy pracowali na wysokości ponad 3 tys. m n.p.m. To ludzie przygotowani do udzielania pomocy w ekstremalnych warunkach – podkreśla rzeczniczka. Niektórym mogło się wydawać, że nowy koronawirus nie dotarł w tak odległe i słabo dostępne miejsca globu. Jednak jak podkreśla nasza rozmówczyni, to złudzenie, dlatego, że statystyki zachorowań z tych miejsc docierały do nas dość późno. – Jesteśmy też w Libanie, gdzie w Bejrucie doszło miesiąc temu do ogromnej eksplozji, która doprowadziła do śmierci 200 osób, pozbawiła tysiące ludzi dachu nad głową i dostępu do opieki medycznej – wybuch zniszczył część szpitali. Chorzy byli transportowani do tych placówek, które nie ucierpiały. Doszło do przeludnienia. Liczba zakażeń koronawirusem zaczęła wzrastać. Dziennie w Libanie jest ok. 600 zakażeń SARS-CoV-2, a trzeba pamiętać, że Liban jest wielkości naszego województwa świętokrzyskiego. Czyli to tak jakbyśmy dziennie, w jednym województwie, mieli 600 przypadków zakażeń SARS-CoV-2. Trzeba pamiętać też, że jest to państwo pogrążone w kryzysie gospodarczym, uchodźczym – co 6. osoba w Libanie jest uchodźcą.
Zastanawiasz się, czy nie lepiej byłoby specjalnie przechorować SARS-CoV-2? Niestety nie możemy być pewni czy znajdziemy się w tej szczęśliwej grupie osób bezobjawowych, czy może w tej, która przechodzi COVID-19 ciężko i wymaga hospitalizacji. Specjalne zakażenie się koronawirusem jest jak rosyjska ruletka – mówi w specjalnym podcaście „Koronawirus bez cenzury” prof. Krzysztof Filipiak kardiolog,internista, hipertensjolog, farmakolog kliniczny z WUM, prezes Polskiego Towarzystwa Nadciśnienia Tętniczego. Zdaniem naszego rozmówcy zakażenia warto unikać. Jednak nie należy panikować. Zakażeń SARS-CoV-2 jest na świecie coraz więcej, to samo widzimy w Polsce. Z drugiej strony nie wzrasta w Polsce liczba osób bardzo ciężko chorych, leczonych z pomocą respiratora, co pozwala formułować tezę, że być może zjadliwość tego wirusa słabnie. Nie ma jeszcze twardych dowodów dotyczących osłabienia zjadliwości wirusa, trzeba spokojnie poczekać na ustalenia naukowców i oczywiście nie zwalnia nas to z zachowania podstawowych zasad higieny, które mają nas chronić przed zakażeniem – podkreśla prof. Filipiak. Po 5 miesiącach epidemii SARS-CoV-2 lekarze i naukowcy nie są jeszcze w stanie wypowiedzieć się na temat odległych skutków przechorowania COVID-19. Jednak pojawiają się doniesienia naukowe, które sugerują, że może dochodzić do powikłań płucnych, uszkodzenia mięśnia sercowego, problemów z płodnością u mężczyzn czy zmian w ośrodkowym układzie nerwowym. Jednak na pewne dane na ten temat trzeba poczekać przynajmniej do marca przyszłego roku. Na razie lekarze nie mają pewności co do tych obserwacji. Jednak biorąc pod uwagę możliwość ewentualnych, odległych skutków przechorowania COVID-19, warto zrobić wszystko, żeby się nie zakazić i doczekać czasu pojawienia się skutecznej szczepionki przeciwko SARS-CoV-2.
To, że mamy pandemię SARS-CoV-2 nie oznacza, że zniknęły inne choroby zakaźne. Warto o tym pamiętać przed sezonem jesienno-zimowym. Szczególnie w dobie pandemii COVID-19 warto zaszczepić się przeciwko grypie, pneumokokom i krztuścowi. Dlatego, że możemy zachorować np. Jednocześnie na COVID-19 i grypę, a to bardzo niebezpieczne – wyjaśnia w specjalnym podkaście „Koronawirus bez cenzury” prof. dr hab. n. med. Aneta Nitsch-Osuch kierownik Zakładu Medycyny Społecznej i Zdrowia Publicznego WUM, konsultant wojewódzki ds. epidemiologii.
Maski, maseczki, przyłbice - to temat, który rozgrzewa do czerwoności social media i prowadzi do ożywionych dyskusji towarzyskich. Nosić - nie nosić, gdzie nosić i dla kogo będzie lepsza maseczka, a dla kogo przyłbica? Czy takie środki ochrony osobistej rzeczywiście są w stanie zapobiec zakażeniu koronawirusem i jak o nie dbać? Na te wszystkie pytania odpowiada nam wirusolog dr hab. Tomasz Dzieciątkowski w podkaście "Koronawirus bez cenzury”.
Od września dzieci mają wrócić do szkoły. Z wirusologicznego punktu widzenia nie jest to najlepsze rozwiązanie. Jednak nie chodzi tu o zdrowie samych dzieci, które zwykle łagodnie przechodzą zakażenie SARS-CoV-2. Problem możemy mieć z nauczycielami a także z dziadkami i rodzicami, których dzieci mogą zakazić – mówi w specjalnym podcaście "Koronawirus bez cenzury” dr hab. n. med. Tomasz Dzieciątkowski, wirusolog. Dodatkowo dzieci młodsze nie chodzą same do szkoły. Są odprowadzane do szkoły przez rodziców lub dziadków. Jeśli przed szkołą będzie tłok, nie będą noszone maseczki czy przyłbice, to możemy mieć do czynienia z kolejnymi ogniskami epidemicznymi SARS-CoV-2. Niestety, zdaniem wirusologa, efektywność nauczania zdalnego nie jest taka sama jak nauczania bezpośredniego w szkole. Dodatkowo są takie miejsca w Polsce, gdzie zdalne nauczanie jest bardzo trudne z powodów technicznych. Jak tłumaczy nasz rozmówca, dzieci do prawidłowego rozwoju potrzebują kontaktów społecznych. Jeśli zamkniemy je na długo w betonowych klatkach naszych mieszkań z powodu koronawirusa, to za jakiś czas może okazać się, że pandemia wykształciła "społeczne kaleki”. Jednak trzeba powiedzieć sobie wyraźnie, że nie ma możliwości aby dzieci w szkole zachowywały dystans społeczny. Zdaniem doc. Dzieciątkowskiego brak nakazu noszenia maseczki lub przyłbicy w szkole to błąd. Wirusolog tłumaczy, że zdaje sobie sprawę, że noszenie maseczki przez wiele godzin przez dziecko jest praktycznie niemożliwe, jednak tę maseczkę zawsze można zastąpić przyłbicą. Przyłbice nie są tak problematyczne w użytkowaniu i są wygodniejsze, szczególnie dla młodszych dzieci.
Trudno dzisiaj mówić o scenariuszu rozwoju pandemii SARS-CoV-2. To trochę jak "wróżenie z fusów”. Myśleliśmy, że ten koronawirus "osłabnie” w okresie letnim, tymczasem mamy więcej zakażeń. Ich liczba będzie utrzymywała się na podobnym poziomie lub będzie niestety rosła. Największym problemem może być nakładanie się okresu zachorowalności na grypę i infekcje grypopodobne z zakażeniami SARS-CoV-2 – mówi w specjalnym podcaście "Koronawirus bez cenzury” dr hab. n. med. Tomasz Dzieciątkowski, wirusolog. – Możemy mieć wtedy do czynienia ze zjawiskiem koinfekcji - zakażenia COVID-19 będą wtedy przebiegały ciężej – dodaje wirusolog. Co zatem powinni zrobić decydenci, żeby chorych z powodu SARS-CoV-2 było jak najmniej? Specjalista mówi, że trudno odpowiedzieć mu na to pytanie, bo ma zbyt mało punktów odniesienia ale jest pewien, że nie możemy wrócić do lockdownu, choćby z przyczyn ekonomicznych. Jednak to, że powinniśmy pracować, nie zwalnia nas od stosowania zasad higieny i zasad sanitarnych, które już wszystkim są dobrze znane. Nakazy i obostrzenia powinny być bezwzględnie egzekwowane. Należy chodzić w maseczkach albo przyłbicach. Powinniśmy zachowywać dystans społeczny, czyli 1,5 - 2 m odległości od innych. Oczywiście musimy też myć ręce. Dodatkowo, jak tłumaczy doc. Dzieciątkowski, tej jesieni wszyscy powinniśmy zaszczepić się przeciwko grypie, dzieci i osoby po 50. r. ż. przeciwko pneumokokom a ci, którzy mają nieważne szczepienie przeciwko krztuścowi, powinni to szczepienie również uzupełnić. Chodzi o to, żeby nie było takich sytuacji, że chorujemy np. na grypę i COVID-19 jednocześnie. Przy ważnych szczepieniach łatwiejsza jest też ewentualna diagnostyka infekcji - wtedy wiadomo, że można wykluczyć choroby, przeciwko którym zostaliśmy zaszczepieni.
Nie wiem na jakich źródłach naukowych bazuje pan premier, jednak wystarczy popatrzeć na statystyki zachorowań, żeby wiedzieć, że pandemia COVID-19 nie ustępuje w Polsce. Ilość nowych zachorowań utrzymuje się ciągle na podobnym poziomie. Opinie, że pandemia ustępuje nie mają przełożenia na dane naukowe – mówi w specjalnym podcaście "Koronawirus bez cenzury” dr hab. n. med. Tomasz Dzieciątkowski, wirusolog. Zdaniem wirusologa tego typu informacje podawane przez wysokiego urzędnika państwowego mogą być potencjalnie niebezpieczne. Dodatkowo podawanie sprzecznych informacji co do tego czy nosić maseczki w przestrzeni publicznej, czy nie - powoduje, że społeczeństwo ma do czynienia z pewnym chaosem informacyjnym. Ludzie do końca nie wiedzą jak mają się zachowywać. Specjalista podkreśla, że zrozumiałe jest zakończenie izolacji i powrót do normalnego życia i normalnego funkcjonowania gospodarki. Jednak to w niczym nie przeszkadza, żebyśmy nosili maseczki, zachowywali dystans i często myli ręce. To wszystko jest bardzo istotne z punktu widzenia ograniczenia zachorowań. Można normalnie żyć i zachowywać zasady i zdrowy rozsądek. To, że ktoś powie, że pandemii koronawirusa nie ma i nawet jeśli to będzie premier, nie spowoduje, że wirus zniknie. Koronawirus nie znika od gadania. Przypomnijmy, że Mateusz Morawiecki w czwartek w Tomaszowie Lubelskim powiedział: – Cieszę się, że coraz mniej obawiamy się tego wirusa, tej epidemii i to jest dobre podejście, bo on jest w odwrocie. Już teraz nie trzeba się go bać – mówił premier.
Po okresie izolacji spowodowanej koronawirusem, cześć z nas niestety złapała kilka dodatkowych kilogramów. Tymczasem za chwilę sezon plażowy. Próbujemy więc schudnąć za wszelką cenę. Często korzystamy z rad naszych ulubionych celebrytów. Trzeba jednak pamiętać, że nad celebrytą pracuje często cały sztab ludzi i nie każda promowana przez nich dieta jest dla nas odpowiednia i zdrowa – tłumaczy w specjalnym podcaście "Koronawirus bez cenzury” Kamil Paprotny, dietetyk kliniczny. Ostatnio zachwycaliśmy się przemianą Adel, która schudła dzięki diecie sirtfood. Kamil Paprotny podkreśla jednak, że to dieta niskokaloryczna, gdzie mamy ok. 1000 - 1200 kcal dziennie. To oczywiście powoduje szybki spadek wagi, ponieważ mamy do czynienia zwyczajnie z wysokim deficytem kalorycznym. Niestety później możemy zmagać się z efektem jo-jo. Powinniśmy unikać diet, które zachęcają nas rzekomymi magicznymi efektami czyli np. diet oczyszczających lub opartych na jakimś jednym produkcie spożywczym. Mogą to być niezdrowe, niedoborowe diety. Przykładowo po dietach oczyszczających owocowo-warzywnych będziemy mieli dość szybki efekt, bo są niskokaloryczne. Jednak nie chodzi nam przecież o krótkotrwałe zredukowanie wagi. Takich diet jak dieta Kwaśniewskiego, dieta Dukana w ogóle nie powinniśmy stosować. Natomiast dietę ketogeniczną tylko pod opieką specjalisty. Są to owszem sposoby na redukcję wagi ale nie są one optymalne. Warto natomiast, zdaniem Kamila Paprotnego, zdecydować się np. na dietę DASH, dietę śródziemnomorską czy dietę MIND, która jest pewnym połączeniem tych obu diet. Ostatnio dobre opinie ma też dieta fleksitariańska, czyli ograniczająca spożycie mięsa. Jeśli natomiast jakaś osoba zachwala nam dietę oczyszczającą, to powinniśmy być ostrożni. Tu raczej ktoś chce nam coś sprzedać. Oczyszczanie organizmu dietą to mit. On sam się oczyszcza - ma mechanizmy broniące nas przed różnymi rodzajami toksyn. Jak tłumaczy specjalista, mamy toksyny rozpuszczalne w wodzie i rozpuszczalne w tłuszczach. Te rozpuszczalne w wodzie są bez problemu usuwane przez nerki. Te rozpuszczalne w tłuszczach mogą odkładać się w naszej tkance tłuszczowej, więc im więcej jej mamy, tym więcej toksyn może być w naszym organizmie. Jeśli bardzo szybko chudniemy, to możemy uwolnić dużo toksyn do krwiobiegu. Choć oczywiście one albo wrócą do tkanki tłuszczowej albo zostana wówczas wydalone, więc to też nie jest wielki problem. Trzeba, zdaniem dietetyka, rozgraniczyć pojęcie zatrucia organizmy i ciągłej detoksykacji wykonywanej przez nasze nerki i wątrobę. Gdybyśmy rzeczywiście byli zatruci toksynami, to raczej potrzebowalibyśmy pomocy lekarskiej. Jeśli ktoś chce nam sprzedać dietę detoksykacyjną, to warto zapytać o wyeliminowanie jakiej toksyny mu chodzi. Jeśli nie będzie potrafił wymienić, to prawdopodobnie zwyczajnie nas oszukuje. Modna eliminacja glutenu czy laktozy to też nie jest najlepszy pomysł. Jak na każdej diecie eliminacyjnej schudniemy. Eliminując z diety gluten czy laktozę eliminujemy część kalorii, bo nie jemy np. chleba czy ciastek z glutenem lub nie pijemy mleka.
Testy w kierunku koronawirusa - które są wiarygodne, a które mniej i przede wszystkim jakie wnioski możemy wyciągnąć z wyniku, po przeprowadzeniu danego testu? O tym, czy w danej chwili jesteśmy zakażeni powie nam jedynie test PCR, tzw. test genetyczny – tłumaczy w specjalnym podcaście "Koronawirus bez cenzury” dr n. med. Matylda Kłudkowska, diagnostka laboratoryjna, wiceprezes Krajowej Izby Diagnostów Laboratoryjnych. Na rynku są też dostępne testy serologiczne, które wykrywają przeciwciała przeciwko SARS-CoV-2. Są one tańsze od testów PCR. Jednak te testy nie powiedzą nam czy teraz jesteśmy zakażeni koronawirusem - wykrywają jedynie przeciwciała. Według badań, te przeciwciała pojawiają się u człowieka dopiero po kilku, kilkunastu dniach od wystąpienia objawów zakażenia SARS-CoV-2. Przeciwciała nie są produkowane od momentu wniknięcia wirusa do naszego organizmu. Metody testowania znacznie się od siebie różnią. Możemy podzielić je na pośrednie i bezpośrednie. Metoda PCR jest metodą bezpośrednią i służy do wykrycia nowego koronawirusa w danym momencie. Wynik tego testu odpowie nam na pytanie: czy w dniu pobrania próbki jesteśmy zakażeni SARS-CoV-2. Metody serologiczne, to metody pośrednie. Tylko pozytywny wynik testu PCR daje możliwość skierowania pacjenta na leczenie lub kwarantannę. Jeśli wykonamy test serologiczny i uzyskamy pozytywny wynik, czyli wiemy, że w naszym organizmie pojawiły się przeciwciała, to i tak musimy wykonać test PCR, który nam powie czy obecnie jesteśmy zakażeni, bo test serologiczny nie odpowie nam na to pytanie. W specjalistce ogromne wzburzenie wzbudziły informacje o tym, że niektóre laboratoria mają w swojej ofercie testy kasetkowe, wykonywane z krwi włośniczkowej (krew pobierana w wyniku nakłucia palca - przyp. red.), w domu pacjenta. To zupełnie sprzeczne z aktualną wiedzą medyczną. Jak tłumaczy nasza rozmówczyni, badania serologiczne powinny być wykonywane z krwi żylnej. Wszystkie testy, nawet te kasetkowe, których czułość i swoistość jest bardzo niska, nie powinny być wykonywane z krwi włośniczkowej. Dodatkowo wysyłanie np. testów do odczytu pocztą jest pogwałceniem jakichkolwiek zasad obchodzenia się z materiałem biologicznym, jakim jest próbka krwi. Żaden test kasetkowy nie został w Polsce zarejestrowany do użytku domowego. Tymczasem w sieci pojawiały się zdjęcia celebrytów szczęśliwych po wykonaniu testu kasetkowego w domu. Oczywiście wiele firm chce teraz zwyczajnie zarobić ale, jak zaznacza specjalistka, nie powinny narażać pacjentów na niebezpieczeństwo czyli uzyskanie wyniku fałszywie dodatniego lub fałszywie ujemnego. Przy testach serologicznych trzeba też pamiętać o okienku serologicznym. Możemy uzyskać wynik ujemny a tak naprawdę w organizmie może się już toczyć zakażenie SARS-CoV-2. W takim momencie uzyskanie wyniku ujemnego daje fałszywe poczucie bezpieczeństwa.
W czasach koronawirusa słowo odporność odmieniamy przez wszystkie przypadki. Chcemy być odporni, nie tylko na zakażenie SARS-CoV-2. Jednak nie da się zbudować odporności w tydzień lub tylko biorąc reklamowane suplementy diety, choć mądra suplementacja może nam pomóc. Potrzebny jest ruch, dobra dieta i mniej stresu – tłumaczy w specjalnym podcaście "Koronawirus bez cenzury” dr Michał Mularczyk, lekarz internista, kardiolog interwencyjny, założyciel serwisu BezKalorii.pl Jak tłumaczy specjalista, odporność budujemy długo m.in. poprzez dobre odżywianie i mądrą suplementację. Natomiast zniszczyć ją można bardzo szybko np. przy bardzo dużym stresie. Oczywiście chodzi tu o sytuacje ekstremalne, czyli taki stres, o którym mówimy popularnie, że człowiek przez niego siwieje. Natomiast przewlekły, choć nie tak ciężki stres, również będzie rujnował naszą odporność, ale wolniej. Dodatkowo jeśli przy tym permanentnym stresie będziemy zajadali ciastka i popijali je słodką kawą to efekt słabej odporności mamy gwarantowany. Jak podkreśla dr Mularczyk, alkohol, w dużych ilościach szczególnie, to też nie jest dobry pomysł, jeśli chodzi o naszą odporność. Dzienna, bezpieczna dawka czystego alkoholu to 10 g dla kobiety i 20 g dla mężczyzny. To ilość, która nie powinna zaburzyć odporności. Można to przełożyć na małe piwo dla kobiety i duże, słabe piwo dla mężczyzny albo większy kieliszek wina dla pana i 100 g wina dla pani. Żeby mieć dobrą odporność, musimy mieć sprawny układ krążenia – podkreśla dr Mularczyk. Ten odpowiedni przepływ krwi i limfy zapewni nam ruch, dlatego jest tak ważny przy budowaniu odporności. Jednak z aktywnością fizyczną nie można też przesadzać, bo osoby, które się przetrenowują mają tzw. fałszywe stany zapalne, a także osłabiają organizm, doprowadzają do zaburzeń hormonalnych, które mogą osłabiać odporność. Tu trzeba znaleźć złoty środek. Warto postawić na umiarkowany wysiłek, powodujący "przyjemne zmęczenie”. Ci, którzy nie uprawiają sportu mogą zacząć od spaceru. Jeśli chodzi o suplementację, to zdaniem lekarza, broniąc się m.in. przed SARS-CoV-2, warto suplementować cynk. Jednak trzeba to robić rozsądnie, bo zbyt duże dawki mogą być bardzo szkodliwe, nawet prowadzić do powstania nowotworów. Warto też barć witaminę C, która pomaga wygasić stan zapalny.
Artur Korczak został zamordowany w bramie kamienicy przy ul. Stalowej 50 w Warszawie. Dwaj sprawcy zabrali mu zegarek, dokumenty i parę złotych. Zegarek i dokumenty zabójcy wyrzucili. Nie wzbogacili się na tej zbrodni. Więc dlaczego to zrobili? Odpowiedź najprostsza brzmi: zupełnie bez sensu. "Jestem debil" – tak swój czyn uzasadnił Tomasz K. W chwili zbrodni miał 14 lat. Drugi ze sprawców, Artur D., miał lat 16. Ich ofiara to Artur Korczak, 31-letni dziennikarz Radia Bis. Tragiczne wydarzenia rozegrały się w andrzejkowy wieczór. Mężczyzna był do późna na imprezie, a potem w drodze powrotnej pomylił numery autobusów. I tak znalazł się na Pradze-Północ. Ustalenie sprawców było niezmiernie trudne. Policja miała jedynie sygnały, że napastnikami byli młodzi ludzie, nic poza tym. Dlatego o pomoc poproszono Michała Fajbusiewicza, autora "Magazynu Kryminalnego 997" w Telewizji Polskiej. I tak się złożyło, że w rekonstrukcji wydarzeń przy ul. Stalowej jako statyści wzięli udział dwaj sprawcy. Choć od nagrania odcinka programu do zatrzymania dwóch nastolatków minęło jeszcze parę miesięcy. Redaktor Michał Fajbusiewicz jest gościem najnowszego odcinka podcastu "Morderstwo (nie)doskonałe". Wspomina w nim, jak to się stało, że morderca pojawił się w miejscu zbrodni i zagrał samego siebie, co wzbudziło jego podejrzenia i jak ostatecznie doszło do zatrzymania nastolatków.
Czas nieśmiałych próśb o równe prawa się skończył, teraz głośno tego żądamy – mówi Róża Majewska, członkini kolektywu Stop Bzdurom. 20–letnia aktywistka jest osobą transpłciową i na co dzień doświadcza dyskryminacji związanej ze swoją tożsamością. W podcaście poliTYka mówi, dlaczego jest chrześcijanką i co stoi na przeszkodzie, by rozpoczęła proces korekty płci. Zaprasza Anna Dryjańska.
Kobiety w Polsce doświadczają poronienia łącznie 40 tys. razy rocznie. Jednak to, co będzie się działo potem, w dużej mierze zależy od tego, na jakim etapie doszło do utraty ciąży. Obecnie państwo zmusza kobiety do tego, by poddały płód badaniom genetycznym w celu określenia jego płci, jeśli do poronienia doszło w pierwszych tygodniach. O tym, dlaczego chce to zmienić, mówiła w podcaście poliTYka posłanka Monika Rosa z Koalicji Obywatelskiej. Zaprasza Anna Dryjańska.
Białoruś to kraj ogarnięty rewolucją – przekonuje Aleś Zarembiuk, przewodniczący zarządu fundacji Białoruski Dom w Warszawie. A ponieważ Polacy i Unia Europejska pomagają protestującym przeciw sfałszowaniu wyborów prezydenckich, to trafili na celownik propagandy reżimu. Co o Polakach mówi telewizja państwowa Białorusi i jak można pomóc prześladowanym? Między innymi tego dowiecie się z podcastu poliTYka w naTemat. Zaprasza Anna Dryjańska
Kilkaset osób zginęło, jeszcze więcej jest rannych. Wybuch spowodował, że odłamki cięły ludzi jak żyletki. A 300 tys. osób jest teraz bez dachu nad głową – mówi Rafał Grzelewski, który od kilku dni pomaga Libańczykom po wielkim wybuchu w Bejrucie. Jak mówi, skutki eksplozji Liban będzie jeszcze odczuwał długie lata, ale nie poradzi sobie bez naszej pomocy. Rzecznik prasowy Polskiej Akcji Humanitarnej był gościem Anny Dryjańskiej w podcaście poliTYka.
Minister Jacek Czaputowicz jest ministrem tylko z nazwy. Prawdziwym szefem resortu spraw zagranicznych jest Andrzej Papierz – podsekretarz stanu. Polska dyplomacja jest w ruinie – przekonuje prof. Jacek Izydorczyk, były ambasador RP w Japonii. Prawnik z Uniwersytetu Łódzkiego był gościem Anny Dryjańskiej w podcaście poliTYka.
||W trakcie realizacji nagrania wystąpiła awaria techniczna jednego z mikrofonów. Bardzo przepraszamy za niedogodności i zapewniamy, że dołożymy starań, aby takie problemy nie wystąpiły w przyszłości.||
Czy ludzie z pracowni badawczych to władcy marionetek? Dlaczego tak ekscytujemy się sondażami? Jakie wady i zalety wyborcy widzą w Andrzeju Dudzie i Rafale Trzaskowskim? Dlaczego przygaśli Robert Biedroń i Szymon Hołownia? I co może się zmienić w ciągu ostatnich kilkudziesięciu godzin przed głosowaniem? O tym mówił w naTemat Marcin Duma, szef IBRiS, gość podcastu poliTYka Anny Dryjańskiej.
Natalia Kukulska najpierw wydała świetną płytę, na której śpiewa Chopina, a następnie złożyła nam wizytę, podczas której porozmawialiśmy nie tylko o tym, jaką muzykę tworzyłby ów wielki Polak, gdyby żył dziś, lecz także jaką twórczość owa artystka zamierza uprawiać w przyszłości (i czy będzie to rap). Spotkanie będzie także okazją do poruszenia tematyki dotyczącej feminizmu (na czele z tym wojującym), patriotyzmu (czyli pojęcia dziś wręcz niebezpiecznego) i martyrologii (wciąż podsycanej w szkołach). Dowiemy się też, czy piosenkarka należy do osób chodzących ze sztandarami i krzyczących na ulicach i dlaczego Polacy, pomimo zmian pokoleniowych, wciąż nie potrafią wybaczyć innym narodom. Do tego: czy Natalia Kukulska wydziedziczyłaby swoje dzieci, jeżeli postanowiłyby zająć się w życiu czymś innym, niż muzyka? Dlaczego w jej przypadku nawet ogromna ilość sukcesów (począwszy od lat 80. i przebojów "Puszek-okruszek" i "Co powie tata") nie mogła poskutkować wodą sodową uderzającą do głowy? Porozmawiamy również o czasach, w których miała kompleks grzecznej dziewczynki, co doprowadziło do stania się dziewczęciem niepokornym, a także studiach filozoficznych i tym, jak w ciągu dekad zmieniał się jej słuchacz. Nie zabraknie też wątku dotyczącego kondycji współczesnych mediów oraz etyki dziennikarskiej, co zaprowadzi nas do najgłupszych plotek na swój temat, jakie artystka usłyszała lub wyczytała.
Ile gwałtów miał na sumieniu? Na pewno bardzo dużo. Tylko tych, które mu udowodniono, było około trzydziestu. Wśród jego ofiar było także wiele dzieci: 11- i 12-letnie dziewczynki. W więzieniu gwałcił też mężczyzn. Za kraty trafiał jednak na krótko, parę razy udawało mu się też uciec. Aż w końcu sprawiedliwość dopadła go poza Polską. W prasie pisano, że Andrzej K. to prawdopodobnie najbardziej niebezpieczny z przestępców seksualnych, jaki kiedykolwiek pojawił się na wyspach brytyjskich. Jedno z określeń, jakim opisywano go wcześniej w Polsce, to "Doktorek". Andrzej K. jeździł bowiem jako kierowca karetki pogotowia. Gdy śledzi się życiorys "gwałciciela stulecia", trudno nie dziwić się, w jaki sposób tak wiele przestępstw uchodziło mu na sucho. I jak wielu napaści na kobiety i dziewczynki dokonywał "w przerwach" pomiędzy pobytami w więzieniu. Wychodził i znów wracał do swojej przestępczej działalności. W 1996 r. przebywając w areszcie Andrzej K. uskarża się na przewlekły ból biodra. I choć na zdjęciach rentgenowskich nie widać, aby problem był jakiś poważny, sąd udziela zgody na to, by gwałciciel na wolności oczekiwał na zabieg medyczny. Przestępca wykorzystuje to, ucieka do Wielkiej Brytanii i... robi to samo. W Londynie Polak zamordował 12-letnią Katerinę Konev, córkę migrantów z Macedonii, którzy uciekli do Wielkiej Brytanii przed wojną na Bałkanach oraz gwałci młodą Koreankę. Czy to wszystko? Bardzo możliwe, że nie. Andrzej K. w Wielkiej Brytanii długo cieszył się wolnością. A gdy trafił do więzienia, o "bestii z Polski" rozpisywały się media na Wyspach. O tym w najnowszym odcinku podcastu "Morderstwo (nie)doskonałe" rozmawiamy z polonijnym dziennikarzem mieszkającym od lat w Londynie, Januszem Młynarskim.
Zginął, bo dążył do prawdy. W tych słowach nie ma ani krzty przesady. Z czyich rąk? Jeden z oskarżonych w tej sprawie miał siebie określić mianem "specjalisty od uciszania prasy". Jarosław Ziętara to jedyny w Polsce dziennikarz zamordowany na zlecenie w związku z wykonywaną pracą. Od tej zbrodni mija właśnie 28 lat. 1 września 1992 r. Jarosław Ziętara wyszedł z wynajmowanego wraz z dziewczyną mieszkania w kamienicy przy ul. Kolejowej 49 w Poznaniu. Na piechotę szedł do pracy w redakcji "Gazety Poznańskiej", ale do niej nie dotarł. Przez wiele lat krążyły absurdalne opowieści, że dziennikarz dokądś wyjechał, gdzieś się ukrywa. Bardzo długo trzeba było walczyć z dezinformacją. I o to, by w końcu winni porwania i zamordowania Ziętary stanęli przed sądem. Dziś już z prokuratorskiego aktu oskarżenia wiadomo, że do Ziętary zaraz przy samej jego kamienicy podjechał fałszywy radiowóz. Z pojazdu wysiedli ludzie przebrani za policjantów. W rzeczywistości mieli to być pracownicy Elektromisu - firmy, której nielegalne interesy zamierzał opisać Jarosław Ziętara. Dziś pozostaje czekać na wyroki. Za pomocnictwo w porwaniu i zabójstwie Jarosława Ziętary odpowiadają byli ochroniarze holdingu Elektromis, Dariusz L. ps. „Lala” i Mirosław R. ps. „Ryba”. Za podżeganie - Aleksander Gawronik. Czy to wszyscy, którzy powinni się znaleźć na ławie oskarżonych? Dlaczego wciąż nie ma wyroku, choć od zbrodni mijają już prawie trzy dekady? O tym rozmawiamy z gościem najnowszego odcinka podcastu "Morderstwo (nie)doskonałe". Jest nim kolega Jarosława Ziętary, Krzysztof M. Kaźmierczak, dziennikarz z Poznania, autor m.in. książki "Sprawa Ziętary. Zbrodnia i klęska państwa", przedstawiciel Komitetu Społecznego im. Jarosława Ziętary.
Do policji wstąpił na początku lat dziewięćdziesiątych. Po osiemnastu latach służby usłyszał zarzut przekroczenia uprawnień podczas przesłuchiwania jednego z gangsterów oraz sześcioletni wyrok więzienia. To właśnie on stał się pierwowzorem twardego gliniarza o pseudonimie "Majami", którego w serii filmów "Pitbull" grał Piotr Stramowski. Dziś Jan Fabiańczyk nie tylko powspomina dawne dzieje, lecz opowie też, jak postrzega polską policję – czy została upolityczniona, czy jest przesadnie brutalna (począwszy od śmierci Igora Stachowiaka, a skończywszy na protestach po aresztowaniu Michała "Margot" Sz. oraz jak można rozwiązać problemy dotyczące braków kadrowych. Zapraszam do rozmowy, podczas której "Majami" opowie o poziomie wyszkolenia dzisiejszych policjantów, zdradzi, jak trafił do zakładu karnego i tym, jak humanista, który w czasach PRL-u bił się na ulicach z ZOMO, został "przykrywkowcem".
… i wtedy wchodzi on – cały na różowo! No dobrze, trochę nakłamałem, gdyż różowa jest tylko koszulka polo... Jednak cała reszta jest już czystą prawdą: odwiedził nas Piotr "Ten Typ Mes" Szmidt, czyli zdecydowanie najlepszy raper wśród literatów i zarazem najzdolniejszy literat wśród raperów. Czas na rozmowę ważką i głęboką, dotyczącą m. in. tego, czy jego wiekopomny przebój "Studio, scena, łóżko" – zinterpretowany właśnie przez Natalię Przybysz w ramach projektu Lech Music: Festiwale Inaczej – powinien oburzać feministki oraz czy ekologia i poprawność polityczna (coraz mocniej cenzurująca poczucie humoru) stały się nowymi religiami. Nie zabraknie, a jakże, rozmowy na temat niedawnego debiutu literackiego i pytania o to, czy pełna wyuzdanego seksu książka "Dwa psy przeżyły" sprawi, że Mes przebije Blankę Lipińską. Dowiemy się też, czy stołecznego rapera irytują (powtarzane w nieskończoność przez dziennikarzy) prośby o wypowiedzi mające być głosem środowiska hip-hopowego, a także poznamy jego stosunek do traktowania przez Polaków osób z Ukrainy bądź też Indii. Co jeszcze? Koronawirusowa ostrożność, uprawianie seksu przy własnych kawałkach oraz najlepsze dźwięki, które mogą towarzyszyć ludziom w alkowie (również w trakcie debiutu łóżkowego), włączając w to wulgaryzmy oraz języki obce; takie jak niemiecki bądź śląski, w którym przecież kury określa się mianem cipek.
W wieku 15 lat odpaliła na YouTubie kanał, na którym zaczęła śpiewać covery utworów znanych i lubianych. Dziś – dziewięć lat później – może pochwalić się nie tylko 728 tysiącami subskrybentów na tym kanale oraz 837 tysiącami obserwatorów na Instagramie, lecz i szturmem na świat mediów tradycyjnych (włączając w to udział w programie "Dancing With The Stars. Taniec z gwiazdami"). Jak do tego doszło? Nie wiem. Jednak rozmowa z najpopularniejszą youtuberką wśród polskich piosenkarek na pewno pozwoli zrozumieć ów fenomen. Czas podpytać Magdę Beredę o to, jak zbudować karierę na byciu dziewczyną grzeczną i spokojną, bez sięgania po szok, skandal i kontrowersję oraz co wyniosła z debiutu przed kamerami telewizyjnymi. Pogadamy też o hejcie – czy to w szkole, czy w internecie, imprezowaniu (zahaczając przy okazji o talenta taneczne mężczyzn), dubbingu oraz szczegółach dotyczących jej debiutanckiego albumu. Czy osoba, która ma na koncie niecodzienną wersję przeboju "Przez twe oczy zielone" zespołu Akcent pokusiłaby się na growling w stylu Nergala? Jaka muzyka najczęściej wybrzmiewała w jej domu rodzinnym? Czy postawiła wszystko na jedną kartę, czy ma życiowy plan B, niezwiązany z internetem i śpiewem? Uwaga: bonusowo Magda zaserwuje dżingle w postaci piosenek wykonywanych a capella.
Owszem, być może tego artysty nie znają wszyscy nastoletni fani Quebonafide, Żabsona i Popka. Jednak każdy, kto naprawdę interesuje się hip-hopem, wie doskonale, że mamy do czynienia z jedną z postaci, które kładły podwaliny pod rodzimą scenę rapową. Począwszy od połowy lat 90. Paweł "Spinache" Grabowski współtworzył projekty tak kultowe, co Thinkadelic i Obóz TA, dając Polsce rap, który był naprawdę rozkochany w jazzie. Porozmawiajmy o tym, czy ówczesny słuchacz był gotów na podobne kawałki i jak współczesną scenę widzi 41-latek, siedzący w tym świecie od ponad ćwierci wieku. Mieszkający obecnie we Wrocławiu MC i producent muzyczny nie tylko powspomina pracę przy debiutanckim albumie O.S.T.R.-a oraz czasy duetu Red & Spinache, pogadamy również o rzeczach aktualnych – od problemów poruszonych w zwrotce nagranej w ramach akcji #hot16challenge2, poprzez poprzez homofobię w świecie hip-hopu, aż po "Wpierdol Plus", czyli próbę zalegalizowania przemocy domowej przez Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.
Dokładnie 25 lat temu ukazał się "Alboom", czyli płyta, która wywołała naprawdę wielką rewolucję nad Wisłą, sprawiając, że statystyczny Polak po raz pierwszy usłyszał terminy "rap" i "hip-hop". To wręcz idealna okazja do porozmawiania z Piotrem Liroyem-Marcem o tym, co się dzieje dookoła – zapraszam do podcastu, z którego dowiesz się rzeczy, których nie ma w podręcznikach i o których nie mówi się w szkołach. Obywatel Kielc z rocznika 1971. Artysta, który sprzedając ponad milion płyt, ustanowił niepobity nigdy rekord w świecie nadwiślańskiego rapu. Sam "Alboom" rozszedł się w 500 000 egzemplarzy (liczba owa byłaby wyższa, gdyby nie fakt, iż pewnym momencie sprzedaż wstrzymano). Zapytajmy jego autora, jak osiąga się podobny sukces i jak mierzyć się z hejtem; nie tylko w świecie muzyki, lecz i polityki, czyli miejscu pełnym "starych, przesiąkniętych korupcją leśnych dziadków" Przy okazji dowiemy się: które z problemów opisywanych w jego kawałkach zdezaktualizowały się po ćwierćwieczu, a które wciąż są żywe, czy milion dolarów, który pojawia się na koncie, może być rzeczą problematyczną, czy "jedynkę" na liście wyborczej oferowała mu każda z partii oraz czy ów artysta, przez dekady rapujący o seksie, jest zdiagnozowanym seksoholikiem. W tle: Rafał Trzaskowski, Janusz Korwin-Mikke, Lech Wałęsa oraz Andrzej Duda (włączając w to odpowiedź, pod jakimi warunkami Liroy poparłby tego ostatniego). Oprócz tego DJ Volt, Kazik, Peja (wraz z Nagłym Atakiem Spawacza) Onar, Ice-T, Malcolm McLaren, Bukkake Warriorz i Kuba Wojewódzki (pytanie dnia: czy raper pozdrowi tego dziennikarza przed naszymi kamerami?).
... i wtedy wchodzi ona: (niemal) cała na biało, w najnowszej kolekcji Christiana Paula. Naszym dzisiejszym gościem jest nie tylko jedna z najbardziej utalentowanych polskich wokalistek, lecz także pani inżynier środowiska oraz specjalistka ds. kultury Ameryki Łacińskiej i Karaibów. Czego możesz spodziewać się po tej rozmowie? Pojawią się tutaj m. in. wątki dotyczące nowego singla "Atlantyk", w którym panna Nykiel przeistoczyła się w piosenkarkę country, rodziny, pieśni religijnych i sportów ekstremalnych, tudzież najbardziej szalonych rzeczy, jakich dokonała. Czy grzecznej dziewczynce wypada poimprezować? Czy gwiazdom zdarza się założyć kalosze i pobiegać po torfowisku bądź rafinerii? Jaki był najbardziej ekstrawagancki zakup, którego dokonała zdroworozsądkowa dziewczyna z sielskiej mazurskiej wsi po przeprowadzce do Warszawy? Dlaczego wczasy pod namiotem są lepsze, niż pięciogwiazdkowe hotele? Czy niedługo czeka nas koniec świata? To zaledwie część pytań, na które znajdziesz odpowiedzi w owej pogawędce. Choć oczywiście zagadnieniem najważniejszym jest to, czy w trakcie naszego spotkania Natalia zje kokosanki...
Dziś czas na pogawędkę z najbardziej utalentowaną córką zachodniopomorskiego Dygowa, którą możesz znać chociażby z "Królowej chmur" Radosława Piwowarskiego", "W imieniu diabła" Barbary Sass, "Bad Boya" Patryka Vegi, bądź też seriali "Tancerze", "Prawo Agaty" oraz "Dabing Street" Petra Zelenki. Porozmawiajmy o jej najnowszym filmie, czyli "Banksterach" Marcina Ziębińskiego, niełatwej drodze do zostania absolwentką Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej im. L. Solskiego w Krakowie, zgarniającej nagrody na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni oraz Nowojorskim Festiwalu Filmów Polskich oraz tym, czy rozpoznawalność w Rosji, na Ukrainie i w Czechach wywołała głód kariery międzynarodowej. W tym materiale możesz spodziewać się: celnych ripost (bądź co bądź mamy do czynienia z wytrawną łuczniczką), opowieści o tańcu (jak przystało na konwersację z niedoszłą primabaleriną) oraz opowieści o tym, jak feministka spogląda z perspektywy czasu na swój udział w konkursach piękności. Uwaga: w trakcie oglądania/ słuchania tego podcastu możesz wywijać szalikiem Wiejskiego Klubu Sportowego Rasel Dygowo, choć nie jest to czynność obowiązkowa.
Jeżeli chcesz przekonać się, czym jest prawdziwa jazda bez trzymanki, pójdź na koncert zespołu Dr. Misio albo, póki takowy nie nastąpi, obejrzyj (ewentualnie posłuchaj) rozmowę z tym odjazdowym artystą. Arkadiusz Jakubik postanowił zdradzić nam nie tylko sporo wiedzy tajemnej (dowiesz się m. in., jaki kształt ma nasza planeta, jakiej narodowości jest Matka Boska i kto zbudował stołeczny Pałac Kultury i Nauki), lecz także opowiedzieć o nowej płycie zespołu Dr. Misio i tym, jak w jego ujęciu wygląda idea "sex and drugs and rock and roll"). Do tego: hejt, więzienie, "W głębi lasu", "Król" i "Klangor" oraz parę patentów na to, jak zostać Żydem, chłopakiem ze Strzelec Opolskich, który odnalazł się w wielkiej Stolicy oraz jednym z ulubionych aktorów Wojciecha Smarzowskiego. Oto konwersacja, z którą powinien zapoznać się każdy, kto chciałby dowiedzieć się, jak odpowiednio walczyć ze strachem (niezależnie od tego, czy jest związany z koronawirusem, Prawem i Sprawiedliwością, czy też brakiem papierosów mentolowych w polskich sklepach) oraz nurtuje go pytanie, czy aktor znany m. in. z filmu "Kler" wierzy w rozwiązanie problemu wśród polskich duchownych.
Po ilu nutkach Robert Janowski rozpozna utwór "Nie pytają cię o imię, walcząc z ostrym cieniem mgły"? Jak – z perspektywy lekarza weterynarii – należy postępować ze świniami przy korycie? To zaledwie część wątków, które poruszyliśmy w rozmowie z tym przesympatycznym dżentelmenem, który – gdy trzeba – potrafi użyć dosadnego słowa na "k". Człowiek, który od roku 1997 do 2018 prowadził program "Jaka to melodia", opowiada o swym odejściu z TVP i wyjaśnia, dlaczego ktoś, kto pracuje dziś na Woronicza, staje się częścią aparatu kłamstwa, indoktrynacji oraz przemocy intelektualnej. W tle przewiną się opowieści o cenzurze w mediach publicznych i zakazie grania utworów Kayach oraz Wojciecha Młynarskiego a także teorie spiskowe związane z pandemią koronawirusa, czyli czymś, co pozwala władzom i służbom lepiej inwigilować społeczeństwo. Nie zabraknie, a jakże, wątków muzycznych: od przebojów z lat 20. i 30. ubiegłego wieku aż po rock'n'rolla (którego w pewnym wieku grać już nie wypada), no i opowieści o tym, dlaczego mężczyznę w pewnym momencie życia zaczynają kusić motocykle Harley-Davidson.
Ciało 16-latki znaleźli drwale pracujący w lesie. Zabójca był wobec dziewczyny wyjątkowo okrutny. Rana szyi była tak głęboka, że sięgała kręgosłupa. Do tego stwierdzono, że ofiara miała przecięty policzek, rozerwaną połowę ucha i dziurę w dłoni. Właściwie była to egzekucja. Po dziś dzień nie udało się wyjaśnić, kto stoi za tą zbrodnią. 16-letnia Samanta ze wsi Jasienie pod Opolem zaginęła wieczorem 11 czerwca 2011 r. Pokłóciła się z mamą o komórkę i o chłopaka. Trzasnęła drzwiami i wyszła z domu. Najpierw poszła do przyjaciółki, ale ta już spała. Rozmawiała chwilę z mamą koleżanki i poszła dalej. Dokąd? Ślad urywa się przy drodze krajowej nr 45 pomiędzy Opolem a Kluczborkiem. Zwłoki nastolatki znaleziono po dwóch dniach w lesie, ponad 30 kilometrów od jej wsi. Rodzina dziewczyny jest przekonana, że za zabójstwem Samanty stoi ktoś, kto ją znał. Policja nie wyklucza natomiast żadnej opcji. Funkcjonariusze sprawę badają od 9 lat. Przesłuchano około pół tysiąca świadków, ale nadal nie udało się ustalić, kto mógł zamordować dziewczynę. Od pewnego czasu sprawą zajmuje się tzw. Archiwum X w opolskiej komendzie. Przed dwoma laty policjanci opublikowali portret pamięciowy mężczyzny, który może mieć związek z tym mordem. Po tej publikacji do policji zgłosiło się kilkadziesiąt osób, ale informacji o przełomie brak. Rok później w podobnych okolicznościach zaginęła 14-letnia Monika Kobyłka. Czy mamy tutaj do czynienia z seryjnym mordercą? Gościem najnowszego odcinka podcastu "Morderstwo (nie)doskonałe" jest podkom. Karol Brandys z Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu. Rozmawiamy o tym, co policji udało się ustalić ws. 16-letniej Samanty oraz o apelach funkcjonariuszy o pomoc w tym śledztwie.
Tomasz Komenda jest już na wolności, zza krat wyszedł też Arkadiusz Kraska. Przewidywano, że on będzie trzeci i też w końcu opuści więzienie. Wiele prawniczych autorytetów jest przekonanych, że Adam Dudała siedzi zupełnie za nic. Wyrok, jaki na nim ciąży, to 25 lat więzienia. Skazany odsiedział już z tego prawie 20 lat. Czy można skazać kogoś za zabójstwo dwóch osób wyłącznie na podstawie zeznań jednego, niezbyt wiarygodnego świadka? Eksperci, którzy znają na wylot tę sprawę, z przekonaniem stwierdzają, że skazany jest zupełnie niewinny. Adam Dudała został oskarżony o dokonanie dwóch zabójstw w wakacje 1999 r. w Wiartlu na Mazurach oraz w Olsztynie - i to pomimo tego, że w tym czasie przebywał nad morzem, w Ustce. Wraz z Dudałą na ławie oskarżonych zasiadło dwóch przestępców związanych z gangiem wołomińskim. Inny przestępca, Sławomir R. pseudonim "Woźny", w procesie tym występował jako świadek, choć współuczestniczył w obu zabójstwach. Poszedł jednak na współpracę z policją i prokuraturą i został świadkiem koronnym. Już 10 lat temu w prasie ukazały się artykuły dowodzące, że Dudała do więzienia trafił niesłusznie, a za zabójstwo odpowiadać może inny gangster z grupy wołomińskiej, Adam Ch. pseudonim "Pryszcz", którego zlikwidowali koledzy z gangu. Halina Kowalik w "Przeglądzie" i Piotr Pytlakowski w "Polityce" pisali, że Dudała został skazany właściwie tylko za to, że ma na imię Adam i jest z Warszawy. Tylko tyle zgadzało się w jego sprawie w zeznaniach świadka koronnego. Rysopis i wszystkie inne okoliczności wskazywały na kogoś zupełnie innego. Maciej Lisowski, dyrektor Fundacji "LEX NOSTRA", niosącej m.in. pomoc osobom pokrzywdzonym przez instytucje państwowe w tym wymiar sprawiedliwości, jest gościem najnowszego odcinka podcastu "Morderstwo (nie)doskonałe" mówi nam ze stuprocentową pewnością, że Adam Dudała jest niewinny. Dlaczego zatem trafił za kraty i czemu od lat nie udaje się go stamtąd wyciągnąć?
"Zacisnąłem z całej siły pętlę. Przytrzymując wierzgającą Mary jedną ręką, drugą wbiłem jej nóż powyżej lewej piersi (...). Zachrobotały żebra, ale długie, stalowe ostrze weszło jednak w nią" – to fragment powieści autorstwa chyba najsłynniejszego na świecie polskiego mordercy. W "New Yorkerze" ukazał się o nim obszerny reportaż, W Hollywood trwały przygotowania do ekranizacji opowieści o nim i jego zbrodni. W Polsce powstał film na podstawie jego książki "Amok". Zresztą siedzący w więzieniu autor, prawomocnie skazany za morderstwo, nieźle na tym zarobił. O autorze tej książki Krystianie Bali pewnie usłyszałoby niewiele osób, gdyby nie to, co zrobił - lub inaczej: to, za co został skazany. Bo on sam do winy się nie przyznaje. To znaczy raz się przyznał, ale teraz nawet nie przyznaje się, że się przyznał. Ofiarą Krystiana Bali był Dariusz J., właściciel niedużej agencji reklamowej z [b]Wrocławia[/b]. Bala podejrzewał go o to, że miał romans z jego żoną. Po zabójstwie na [b]Allegro[/b] sprzedał telefon komórkowy Dariusza J. I dzięki temu policji po latach udało się połączyć wątki i doprowadzić do oskarżenia Krystiana Bali - filozofa, pisarza i podróżnika z Wrocławia. O tej historii w najnowszym odcinku podcastu "Morderstwo (nie)doskonałe" rozmawiamy z Anną Binkowską, dziennikarką i pisarką, która zajmowała się sprawą Krystiana Bali i dwukrotnie z nim rozmawiała za kratami.
Ewa z domu do szkoły miała do przejścia około 700 metrów. To góra 10 minut drogi. Na lekcje nie dotarła. Jej nagie ciało znaleziono po kilku dniach - skrępowane sznurkami do snopowiązałki, włożone w jutowe worki, do ust sprawca włożył jej knebel w postaci dziecięcych majtek. Do tej tragedii doszło w maju 1995 r. w Sierakowicach na Kaszubach. Dziś Ewa Miotk, gdyby żyła, miałaby 41 lat. W chwili, gdy została zamordowana, miała lat 16. Mieszkańcy Sierakowic są przekonani, że mordercą jest ktoś spośród nich. A to nieduża miejscowość, parę tysięcy osób. Właściwie wszyscy się znają. Tego tragicznego dnia w drodze do szkoły Ewa wsiadła najpewniej do samochodu kogoś, kto zaoferował jej podwiezienie. Bliscy nastolatki są przekonani, że nie skorzystałaby z propozycji nieznajomego. Jest wiele poszlak, domysłów, wątpliwości i mnóstwo bolesnych wspomnień. Sprawę od lat usiłują rozwikłać funkcjonariusze z gdańskiego Archiwum X. Wciąż bezskutecznie. O tej strasznej historii w najnowszym odcinku podcastu "Morderstwo (nie)doskonałe" rozmawiamy z Wojciechem Drewką, redaktorem naczelnym "Expressu Kaszubskiego", który nieraz na swoich łamach opisywał sprawę zabójstwa Ewy Miotk i starania o wyjaśnienie okoliczności tej zbrodni.
Ośrodek w Gostyninie powstał z myślą o ok. 10 najgroźniejszych przestępcach, których wyjście na wolność mogłoby z dużym prawdopodobieństwem stanowić zagrożenie. Dziś w placówce dla tzw. bestii przebywa już blisko 90 osób. Wśród pensjonariuszy jest jedna kobieta. Cywilizowane społeczeństwo nie może nawet największych zbrodniarzy traktować w sposób niezgodny z prawem" – w taki w sprawie osób przebywających w Krajowym Ośrodku Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym interweniował w piśmie do ministra sprawiedliwości Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar. Ośrodek w Gostyninie jest mocno przepełniony, co stanowi zagrożenie i dla pacjentów, i dla personelu. Niektórzy mieszkają w salach 8-osobowych. Do tego non stop każdemu z nich towarzyszy pracownik ochrony. W zdecydowanej większości przebywający w ośrodku są to groźni przestępcy, którzy wcześniej wiele lat spędzili w więzieniu. A teraz wręcz za tym więzieniem tęsknią, bo twierdzą, że za kratami było im lepiej niż w placówce stworzonej z myślą o "bestiach". W ostatnich dniach, jak pisała w "Dużym Formacie" Katarzyna Włodkowska, niemal połowa przebywających w placówce w Gostyninie podjęła w proteście strajk głodowy. Jak wyglądają warunki życia w tym ośrodku? Czy faktycznie wszyscy w nim przebywający to "bestie"? Dokąd dzwonią, gdzie piszą, co jedzą i jak wygląda ich codzienność? O tym mówimy w najnowszym odcinku podcastu z cyklu "Morderstwo (nie)doskonałe". Naszym gościem jest Patrycja Rojek-Socha, redaktor prowadząca sekcję Prawnicy i Sądy w serwisie Prawo.pl, która była w ośrodku w Gostyninie, rozmawiała jego pracownikami i na bieżąco śledzi wszystkie wydarzenia i kontrowersje związane z Gostyninem.
Ta zbrodnia wstrząsnęła całą Polską. Zamordowana została Katarzyna J., nauczycielka języka włoskiego. Podejrzanym o zabójstwo i poćwiartowanie zwłok był młody mężczyzna, który przyszedł do niej do domu na pierwszą lekcję. Gdy wszyscy żyli poszukiwaniami Kajetana P., na światło dzienne wychodziły liczne niepokojące fakty z jego życia. "Gdybyśmy pominęli chrześcijańską doktrynę, jaka jest moralna różnica między zjedzeniem kurczaka a człowieka? Żadna" – to fragment jednego z konspektów tekstu, jaki Kajetan P. złożył w redakcji "Polityki", gdy w 2013 r. był na stażu w tym tygodniku. Kajetan P. odbył staże w wielu warszawskich redakcjach, potem pracował w bibliotece na Woli. Był absolwentem dziennikarstwa i filologii klasycznej na Uniwersytecie Warszawskim. I od lat fascynował się kanibalizmem. 3 lutego 2016 r. doszło do zbrodni w mieszkaniu przy ul. Skierniewickiej w Warszawie. Według ustaleń policji i prokuratury Kajetan P. zabił Katarzynę J., a następnie zwłoki ofiary przewiózł do wynajmowanego przez siebie mieszkania przy Potockiej. Tam próbował je podpalić, choć - jak wynika ze złożonych przez niego wyjaśnień - plan był inny: zamierzał zjeść kawałek ciała ofiary. Kajetan P. uciekł z Warszawy. Droga jego ucieczki wiodła przez rodzinny Poznań, Berlin do Włoch i dalej na Maltę. Stamtąd zamierzał popłynąć do Tunezji, ale został namierzony, zatrzymany i przetransportowany do Polski. W lipcu 2019 r. miał zapaść wyrok ws. Kajetana P., ale do tego nie doszło. Proces utknął w martwym punkcie. Dlaczego nie odbyły się kolejne rozprawy? Co dalej w jego procesie? Jak wyglądała ucieczka Kajetana P. i czy podejrzany był poczytalny w chwili popełnienia zbrodni? O tym mówimy w najnowszym odcinku podcastu z cyklu "Morderstwo (nie)doskonałe". Naszymi gośćmi są mecenas Rafał Carko, oskarżyciel posiłkowy, pełnomocnik rodziny zamordowanej Katarzyny J. oraz psychiatra, biegły w sprawach sądowych dotyczących morderstw, prezes Polskiego Towarzystwa Psychiatrii Sądowej dr Jerzy Pobocha.
"Jeśli umrę lub zginę w ciągu roku od tej chwili, czyli 26 września, to sprawcą mojej śmieci jest Piotr B., sublokator" – taką karteczkę parę miesięcy od zaginięcia swojej żony Elżbiety znalazł w książce telefonicznej jej mąż, Wiesław Drzewiński. Minął rok i zaginął również on. Wkrótce okazało się, że na celowniku są także dwaj synowie państwa Drzewińskich. A wszystko z powodu budynku – niezbyt pięknego, ale położonego na atrakcyjnej działce. Te wydarzenia rozgrywały się od 2005 do 2007 r. w Milanówku pod Warszawą. Państwo Elżbieta i Wiesław Drzewińscy wprowadzili się do przedwojennego domu przy ul. Dębowej, który pan Wiesław odziedziczył po zmarłym w USA stryju. W budynku na parterze mieszkał już lokator z kwaterunku z czasów PRL. Relacje z lokatorem Piotrem B. od początku układały się bardzo trudno. Mężczyzna robił co mógł, by uprzykrzyć życie prawowitym właścicielom budynków i ich zastraszyć. Aż w końcu Drzewińscy zaczęli znikać – najpierw pani Elżbieta, potem pan Wiesław. Piotr B. długo pozostawał bezkarny. Dopiero po kilku latach został zatrzymany i skazany – ale nie za zabójstwo Drzewińskich. Przy okazji wyszło, że Piotr B. może mieć na sumieniu o wiele więcej morderstw, ale też nie udało mu się ich udowodnić. Działania policji i prokuratury w tej kwestii budzą - delikatnie mówiąc - szereg wątpliwości. Mieszkańcy Milanówka są przekonani, że gdyby nie interwencja ówczesnego posła PO Andrzeja Czumy, późniejszego ministra sprawiedliwości, ta tragedia w ogóle nie byłaby wyjaśniona, a Piotr B. nie poniósłby żadnej kary. Sprawą tą, jako asystent społeczny, zajmował się wówczas syn posła, późniejszy radny Rady Dzielnicy Warszawa Włochy Krzysztof Czuma. Gdy z prokuraturą Czuma dzielił się swoimi ustaleniami, śledczy mu nie wierzyli. A potem okazało się, że to on ma rację. To wyjątkowo mroczna historia, o której opowiadamy w najnowszym odcinku podcastu z cyklu "Morderstwo (nie)doskonałe". Naszym gościem jest właśnie Krzysztof Czuma.
Na jakie pytanie Tomasza Piątka odmówiła odpowiedzi Kancelaria Prezydenta? Dlaczego Andrzej Duda regularnie chwali przywódcę Chin? I czego może się bać ubiegający się o reelekcję prezydent, jeśli Polacy wygłosują go z Pałacu? O tym w kolejnym odcinku wideopodcastu poliTYka mówił Tomasz Piątek, który razem z Marcinem Celińskim napisał książkę "Duda i jego tajemnice".
W 15. odcinku wideopodcastu "Poptajl" czeka was aż 6 (!) wywiadów. Rozmawiam z reżyserami, a także aktorami wcielającymi się w główne role w serialu "W głębi lasu". To druga, po "1983" polska produkcja Netflix Originals. Twórcy opowiedzieli m.in. o tym jak się kręci i jak występuje dla amerykańskiego giganta streamingu. "W głębi lasu" to sześcioodcinkowy dramat kryminalny oparty na książce amerykańskiego pisarza Harlana Cobena. W fotelach reżyserów zasiedli Leszek Dawid ("Jesteś Bogiem”) i Bartosz Konopka ("Królik po berlińsku" i "Krew Boga"). Rozwiązania tajemnic poszukują Grzegorz Damięcki i Hubert Miłkowski oraz Agnieszka Grochowska i Wiktoria Filus, którzy wcielający się w role Pawła Kopińskiego i Laury Goldsztajn (jedną postać grają dwie osoby ze względu na różne plany czasowe zaprezentowane w serialu). Zapraszamy do oglądania i słuchania wideopodcastu z ekipą serialu. Leszek Dawid i Bartosz Konopka mówią o tym, dlaczego to Polacy nakręcili serial na podstawie amerykańskiej książki, Hubert Miłkowski i Wiktoria Filus zdradzają, czy trudno im się było wkręcić w klimat lat 90., a Grzegorz Damięcki i Agnieszka Grochowska opowiadają, dlaczego tak bardzo lubimy kryminały. "W głębi lasu" to drugi polski serial dla Netflixa - pierwszym było "1983". Oprócz tego, na początku maja premierę miał serial "Kierunek: Noc". To luźna ekranizacja polskiej książki ("Starość aksolotla" Jacka Dukaja) nakręcona przez Belgów (choć producentem został zarówno autor pierwowzoru, jak i Tomek Bagiński, a na ekranie pojawił się Ksawery Szlenkier). Tym razem sytuacja jest odwrotna - to Polacy produkują serial na bazie zagranicznej powieści. Autorem zdjęć do "W głębi lasu" jest Paweł Flis. Serial produkuje ATM Grupa. Producentką kreatywną jest Anna Nagler ("Ukryta gra"), a producentami wykonawczymi - Andrzej Muszyński oraz Harlan Coben. W głębi lasu to kolejna, obok brytyjskiej serii "The Stranger" oraz hiszpańskiego "El Inocente", współpraca między Cobenem a Netflix. Autorami scenariusza są Agata Malesińska i Wojtek Miłoszewski. Kiedy premiera "W głębi lasu"? Serial będziemy mogli obejrzeć już w piątek, 12 czerwca. Na Netflixie wyląduje od rana cały sezon.
Jeśli podczas izolacji spowodowanej pandemią koronawirusa zaprzestaliśmy naszej aktywności fizycznej, to powrót do niej powinien być stopniowy. Wracajmy powoli, dajmy sobie czas. Zbyt szybki i nieprzemyślany powrót do sportu po przerwie, może grozić kontuzjami – tłumaczy w specjalnym podcaście "Koronawirus bez cenzury” Kamil Toczydłowski, fizjoterapeuta z Fundacji Avalon.
Marika niegdyś: najbardziej utalentowana z polskich wokalistek reggae i dancehall. Marika dziś: artystka, która wraca z muzycznego niebytu, wydając pierwszy singiel po pięcioletniej przerwie. Co działo się w międzyczasie? Zmiany, zmiany, zmiany... Absolwentka filologii polskiej, która najpierw została gwiazdą "ziomalskich" klimatów muzycznych, aby przeistoczyć się w "panią z telewizji", prowadzącą programy The Voice of Poland i SuperSTARcie. Co dalej? Wolta artystyczna (na albumie "Marta Kosakowska" z roku 2015) i wizerunkowa (zmiana fryzury, choć – podkreślmy – Marika nigdy NIE nosiła dredów) i... niemal całkowite wycofanie się z działalności muzycznej. Niedawno, kooperując z Kubą Karasiem z zespołu The Dumplings, wydała "Jak na moje oko" – pierwszy singiel po pięcioletniej przerwie. To znakomity pretekst do porozmawiania o macierzyństwie (uwaga: w ujęciu mocno kontrowersyjnym dla każdej "madki"), nawróceniu religijnym, myślach samobójczych oraz tym, jak niegdysiejsza ikona wegetarianizmu... fantazjuje na temat mordowania kaczek.
8 grudnia 2010 r. ta wiadomość poruszyła całą Polskę. Zaginęła 14-letnia Ewelina Skwara ze wsi Służewo Pole koło Aleksandrowa Kujawskiego. Przy drodze, którą zmierzała do szkoły, znaleziono jej uszkodzony rower. Początkowo myślano, że ktoś potrącił dziewczynkę, a kierowca bojąc się konsekwencji, wywiózł gdzieś ciało. Prawda okazała się jednak o wiele straszniejsza. Dopiero później dowiedzieliśmy się, ile to dziecko musiało wycierpieć przed śmiercią. Najnowszy podcast z cyklu "Morderstwo (nie)doskonałe" to historia rodziny, którą spotkała cała seria tragedii. Zimą 2010 r. zaginęła najmłodsza córka państwa Wandy i Tadeusza Skwarów, Ewelina. Jej ciało znaleziono w lesie kilkanaście kilometrów od miejsca porwania. 14-latka została zgwałcona i zamordowana. Sprawcą okazał się daleki kuzyn dziewczynki. Prawdopodobnie nawet nie widział, że jego ofiara, 14-letnia Ewelina Skwara, to osoba z dalekiej rodziny. 26-letni Jacek Urbański został skazany na dożywocie. Dlaczego zgwałcił i zabił? Jego wyjaśnienia przed sądem były wstrząsające. Gościem najnowszego odcinka podcastu z cyklu "Morderstwo (nie)doskonałe" jest Ewelina Fuminkowska, dziennikarka "Gazety Pomorskiej", która w 2010 roku od chwili zaginięcia Eweliny Skwary zajmowała się tą sprawą. Mało tego - spotkała się z 14-letnią Ewelinką parę dni przed jej śmiercią, a potem dobrze poznała jej rodzinę.
Na początku było cudownie: emocje szalały, zmysły buzowały i nie mogliście się od siebie oderwać. Jednak minęły lata – dwa, cztery, dziesięć, siedemnaście – a wasze życie erotyczne... obumarło. Ja je ożywić? W najnowszym odcinku podcastu "Związkologia" mówi o tym psycholożka, sex coach i autorka podcastu "O zmierzchu" Marta Niedźwiedzka. "Wypaliło się" – to zdanie często może usłyszeć od par z długim stażem. "Kiedyś to było", a teraz życie erotyczne praktycznie nie istnieje, jest nudno, monotonnie i bez emocji. Jednak, jak wskazuje sex coach Marta Niedźwiedzka w rozmowie z Olą Gersz, można temu zapobiec. Jak? Może niektórych to zdziwi, ale nad związkiem i seksem trzeba pracować... od samego początku. Ale mądry Polak po szkodzie. Co teraz? Od pierwszego spotkania minęły już lata, w sypialni nic się nie dzieje, ale wciąż chcecie być razem. Gość najnowszego odcinka podcastu "Związkologia" ma na to kilka praktycznych rad – nigdy nie jest za późno, żeby cieszyć się seksem i bliskością. Marta Niedźwiedzka ma też konkretną propozycję: Slow Sex, czyli, tłumacząc z języka angielskiego, "powolny seks". Ta idea może zrewolucjonizować nie tylko wasze życie seksualne, ale również wasz związek. Czym jest Slow Sex, jak go zastosować w praktyce i jak wzniecić ogień w sypialni? Zapraszamy do słuchania!
Osoby z dużym niedoborem witaminy D są dwukrotnie bardziej narażone na zgon z powodu covid-19. Rzeczywiście witamina D jest bardzo ważna w budowaniu naszej odporności a także w prewencji zachorowań na niektóre nowotwory. Jednak to nie oznacza, że powinniśmy "smażyć się” na słońcu, bo to prosta droga do zachorowania na nowotwory skóry – tłumaczy w specjalnym podcaście "Koronawirus bez cenzury” prof. Piotr Rutkowski, onkolog, kierownik Kliniki Nowotworów Tkanek Miękkich, Kości i Czerniaków w NIO PIB w Warszawie.
Ferdek, Boczek, Norek, Jędrula, Arni i wielu, wielu innych (super)bohaterów powróciło na fali nostalgii serialami Polsatu - w memach. Na Facebooku powstała grupa dedykowana temu "uniwersum", do której w kilka dni dołączyły tysiące internautów. W 14. odcinku widepodcastu "Poptajl" rozmawiamy o przyczynach szału na takie memy, jak i na same produkcje ze złotej ery Polsatu. Polsat Cinematic Universe - mówi to wam coś? To zdobywająca coraz większą popularność grupa i seria memów, którą z miejsca pokochały tysiące internautów. Łączy przede wszystkim kinowe uniwersum Marvela z kultowymi serialami Polsatu jak "Świat według Kiepskich", "Miodowe lata", "Rodzina zastępcza", "Graczykowie", "Daleko od noszy", czy "13 posterunek". Nie ma w tym jednak reguły i sztywnego szablonu (już wcześniej istniał np. P o l s a t w a v e z trochę inną konwencją), bo w PCU chodzi przede wszystkim o to, by pośmiać się i powspominać budzące miłe wspomnienia kultowe seriale. To też nie żadna akcja marketingowa, ale inicjatywa ludzi z internetowej popkultury. W najnowszym odcinku wideopodcastu "Poptajl" rozmawiam z założycielem grupy na Facebooku - Polsat Cinematic Universe. Pan Kulka, a właściwie Paweł Kuliński, jest ilustratorem i twórcą komiksów, a także jednym z ojców PCU. Zapraszam do oglądania i słuchania!
Spotkanie z Tomaszem "CNE" Kleyffem, jednym ze współtwórców polskiej sceny rapowej, to doskonała okazja do freestyle'owej pogawędki zarówno o tym, jak drzewiej bywało, jak sprawdzenia, co we współczesnym hip-hopie piszczy. Ten warszawiak z rocznika 1978 po mikrofon sięgnął w latach 90. i nie wypuszcza go z dłoni po dziś dzień, po drodze stając się elementem m. in. Gib Gibon Składu i Baku Baku Składu oraz popularyzując hip-hop na antenach MTV oraz Vivy. Oto pogawędka przypominająca podróż wehikułem czasu – odsłońmy sekrety dotyczące wieloletniej współpracy z Wujkiem Samo Zło, Tede i Kalibrem 44 oraz legendarnej "Bitwy o Płock" z roku 2001. Do tego: śp. Freeze, opowieść o byciu synem uznanego artysty (gwoli formalności: Jacka Kleyffa), fenomen #hot16Challenge2, pieniądze (kiedyś i dziś), sytuacja dziewczyn w zmaskulinizowanym świecie hip-hopu oraz odpowiedź na pytanie "dlaczego w polskiej telewizji rap radzi sobie znacznie gorzej, niż disco polo"?
Eugeniusz Wróbel zaginął 15 października 2010 roku ze swego domu w Rybniku. Rodzina podejrzewała porwanie. Prawda okazała się inna: znany polityk ze Śląska został zabity, jego ciało zostało poćwiartowane i wrzucone do Zalewu Rybnickiego. Za zabójstwem stał jego syn. Grzegorz W. usłyszał w tej sprawie zarzuty, ale do procesu nie doszło. Eugeniusz Wróbel był politykiem Prawa i Sprawiedliwości. W pierwszym rządzie PiS pełnił funkcję wiceministra transportu. Był uznanym ekspertem w dziedzinie lotnictwa, adiunktem z Politechniki Śląskiej. Został zabity parę miesięcy po katastrofie smoleńskiej. W prawicowych mediach pojawiały się opinie, że jego śmierć miała związek z tragedią w Smoleńsku. Że Eugeniusz Wróbel i jego wiedza mogły być dla kogoś niewygodne. Po dziś dzień są osoby, które nie wierzą w oficjalną wersję: że polityk został zabity przez własnego syna. Grzegorz W. został zaś uznany za całkowicie niepoczytalnego. Postanowienie to wciąż budzi pewne kontrowersje. Gościem najnowszego odcinka naszego podcastu z cyklu "Morderstwo (nie)doskonałe" jest Jacek Bombor, dziennikarz "Dziennika Zachodniego" z Rybnika, który śledził sprawę zabójstwa Eugeniusza Wróbla oraz dalsze losy Grzegorza W.
Sąd zdecydował, że przez rok Marta Lempart, liderka Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, który powstrzymał totalny zakaz aborcji, nie może mówić, że Ordo Iuris, autorzy projektu ustawy, to finansowani przez Kreml fundamenataliści. Kto sponsoruje organizację, która chce wprowadzić w Polsce totalny zakaz antykoncepcji, rozwodów i równości małżeńskiej ludzi LGBT, przesłuchuje studentki w Katowicach i przejmuje kolejne instytucje, takie jak Sąd Najwyższy, gdzie jej były prezes został rzecznikiem decyzją Andrzeja Dudy? O tym w 13. odcinku podcastu poliTYka mówi posłanka Anita Kucharska–Dziedzic (Lewica).
Naprawdę nazywa się Andrzej Milewski, choć wiele osób nikt nie zna jego nazwiska. Wszyscy mówią o nim po prostu "Andrzej Rysuje". Zawsze komentował polską rzeczywistość, od pewnego czasu w swoich rysunkach odnosi się do pandemii. Czy można śmiać z potencjalnie groźnej choroby? Jak kwarantanna wpłynęła na jego stan emocjonalny? Gdzie się ukrył przez koronawirusem? I kiedy znowu zobaczymy "dawnego" Andrzeja punktującego polskie absurdy? Zapraszam na kolejny odcinek podcastu "Pokolenie kwarantanny".
30-letni polski aktor zagrał epizodyczną rolę w najnowszym filmie wybitnego reżysera Christopher Nolana. Marcel Sabat w 13. odcinku wideopodcastu "Poptajl" opowiada nam o tym, jak wyglądała praca na planie autora takich współczesnych klasyków jak m.in. "Incepcja", "Interstellar", "Dunkierka" i trylogia "Mrocznego Rycerza".
Praktycznie cała innowacyjna branża farmaceutyczna pracuje teraz nad znalezieniem leku lub szczepionki. Współpraca między firmami farmaceutycznymi zwiększa szanse na szybkie opracowanie szczepionki przeciwko SARS-CoV-2 – mówi w specjalnym podcaście "Koronawirus bez cenzury” Bogna Cichowska-Duma, Dyrektor Generalna INFARMY Związku Pracodawców Innowacyjnych Firm Farmaceutycznych.
Na świat przyszedł 41 lat temu w Zabrzu. Jako pięciolatek, wraz ze swą śląsko-ukraińską rodziną, wyemigrował do Danii, skąd wrócił nad Wisłę jako dwudziestoośmiolatek. Na szczęście! Przecież Czesław Mozil jest jedną ze zdecydowanie najlepszych rzeczy, jakie przydarzyły się naszej muzyce w ciągu ostatnich dekad.
Analizując słowa celebrytów, które czasami są pozbawione sensu i logiki tracimy z oczu aspekt biznesowy ważny dla tych osób. Celem celebrytów jest utrzymanie kręgu swoich odbiorców i poszerzanie go o kolejnych. Mają podstawowy produkt np. piosenkę, program telewizyjny i dodają nam coś w gratisie. W gratisie jest "troska” o nasze zdrowie. To jest typowo biznesowy model – mówi w specjalnym podcaście "Koronawirus bez cenzury” Dorota Korycińska, prezes Ogólnopolskiej Federacji Onkologicznej.
O tym, jak wyglądało wykonywanie kary śmierci w Polsce, dziennikarz Jerzy Andrzejczak rozmawiał wielokrotnie z ostatnim w naszym kraju katem, który wieszał skazanych od połowy lat 70. do końcówki lat 80. Autor książki "Spowiedź polskiego kata" przyznaje, że przedtem był zwolennikiem kary śmierci, lecz po serii spotkań z katem stał się jej zdecydowanym przeciwnikiem. W 1998 r. w Polsce zawieszono wykonywanie kary śmierci. Ale w więzieniach wciąż przebywali skazani na najwyższy wymiar kary, a sądy nadal takie wyroki wydawały. W ten sposób pętli uniknęło kilkunastu przestępców. Jerzy Andrzejczak rozmawiał z niemal wszystkimi z nich i różna była ich postawa. Nie każdy się cieszył z tego, że ma dalej żyć. Mariusz Trynkiewiczwyznał dziennikarzowi, że ze śmiercią był już pogodzony. "Musi być jakiś rodzaj kary ostatecznej. Może kara śmierci? Bo jak inaczej odstraszyć przestępców" – przyznawał jeden z najokrutniejszych polskich przestępców.
Były oklaski dla pracowników medycznych, pomoc w kwestii środków zabezpieczenia indywidualnego ale był też hejt i obawy, że pracownicy medyczni to roznosiciele koronawirusa. Możemy jednocześnie „kochać i nienawidzieć” medyków. Trzeba jednak przyznać, że pandemia zmieniła obraz lekarza w społeczeństwie – mówi w specjalnym podcaście "Koronawirus bez cenzury” dr Sławomir Murawiec, lekarz psychiatra.
Opłata reprograficzna - od tym hasłem kryje się "podatek", który płacimy kupując nośniki i urządzenia do kopiowania np. czyste płyty CD lub skanery. Rząd chce rozszerzyć listę o m.in. smartfony i tablety. Za zmianami są artyści, a wśród nich jest znany i wielokrotnie nagradzany pisarz Zygmunt Miłoszewski. Gość 12. odcinka wideopodcastu "Poptajl". Niemałym zaskoczeniem dla wielu osób, był list z podziękowaniami do ministra Piotra Glińskiego. Podpisali się pod nim Urszula Dudziak, Krzysztof Cugowski, Marek Kościkiewicz i właśnie Zygmunt Miłoszewski. W wideopodcaście mówi nam, dlaczego taki opłata reprograficzna jest sprawiedliwa, wyjaśnia, czym jest "lobby cyfrowe" oraz zapowiada swoją nową książkę "Kwestia ceny", którą skończył pisać w czasie pandemii koroanwirusa.
Już niedługo prędkość maksymalna wszystkich samochodów marki Volvo zostanie ograniczona do 180 km/h. Efekt? Gwałtowna burza komentarzy internautów, oburzonych takim zamachem na wolność kierowców kochających naprawdę ostrą jazdę. W tym układzie pozostało jedno: zaproszenie Stanisława Dojsa, PR Managera Volvo Car Poland i podpytanie go, co tak naprawdę leży u podstaw tej bezprecedensowej decyzji. Czy marka, której przecież nie raz wieszczono upadek, nie obawia się znacznej części klienteli? Czy owe 180 km/h to na pewno złoty środek? Czy Volvo pozostanie na owym placu boju samotne, czy niedługo tym samym śladem pójdą inni producenci?
Pseudonaukowcy i szarlatani nie próżnują w czasach SARS-CoV-2. Teorie o nieistnieniu koronawirusa mogą być z jednej strony niebezpieczne, a z drugiej sprzyjać "nabijaniu kabzy” nieuczciwym pseudobiznesmenom – wyjaśnia w specjalnym podcaście "Koronawirus bez cenzury” Łukasz Sakowski, twórca popularnego bloga "To tylko teoria”, biolog, bloger naukowy.
"Wiem, że zasłużyłem na karę. Tylko jak mnie powieszą, to jako czwarty pójdę do piachu. Czy to jest potrzebne? Ja jeszcze się przydam, odkupię swoje winy, a tamci i tak nie zmartwychwstaną" – tak mówił tuż przed śmiercią 55-letni Kazimierz Polus. Niedługo potem stanął oko w oko z katem Edwardem. To działo się w Areszcie Śledczym w Poznaniu. I tam też kata Edwarda poznał nasz rozmówca Jerzy Andrzejczak, autor książki "Spowiedź polskiego kata".
Marka Ognia najlepiej znają ci, którzy zajmują się sportami ekstremalnymi. Był razem z Andrzejem Bargielem pod K2, by dokumentować zjazd na nartach z drugiego najwyższego szczytu Ziemi. Teraz, tak jak wszyscy, jest uziemiony z powodu kwarantanny. Wymyślił więc sobie projekt fotograficzny w sam raz na te dziwne czasy. Robi zdjęcia ludziom, którzy siedzą w domach z powodu pandemii. Pyta ich, o to, jak im się żyje, czego się boją, o czym marzą i jak widzą przyszłość. Gościem tego odcinka podcastu "Pokolenie kwarantanny" jest Marek Ogień. Rozmawiamy o fotografii i ludziach, których odwiedza w domach, o jego planach na przyszłość i o bieganiu (nie może być inaczej, jeśli spotyka się dwóch biegaczy).
Dlaczego ks. Arkadiusz Hajdasz nadal pozostaje na wolności, mimo że kilku dorosłych dziś mężczyzn oskarża go o gwałt i molestowanie, gdy byli dziećmi? Z jakiego powodu krył go bp Edward Janiak z Kalisza? Dlaczego przestępcy seksualni w koloratkach są chronieni przez władzę? Marek Sekielski mówi w naTemat o nowym filmie "Zabawa w chowanego" i zapowiada, że następny będzie dotyczył wiedzy Jana Pawła II o pedofilii w kościele.
Czas na rozmowę z gościem naprawdę wyjątkowym, który przez czternaście lat był operatorem GROM-u, najbardziej elitarnej jednostki polskiej armii, natomiast po przejściu na emeryturę przeobraził się w poczytnego pisarza. Spotykamy się w przededniu premiery książki "Chłopaki z Marsa", czyli naprawdę szczerych wspomnień Navala z czasów służby w GROM-ie, przez które – wbrew tytułowi – przewijają się nie tylko mężczyźni, lecz i dzielne dziewczyny. To idealny moment, aby porozmawiać nie tylko o pełnej zawirowań historii legendarnej Jednostki Wojskowowej 2305, ale również dowiemy się, jak koronawirus wpłynął na cały świat, włączając w to aktywność organizacji terrorystycznych. Czy nasza gospodarka jest odpowiednio przygotowana i na pandemię, i na wojnę?
Przez pandemię koronawirusa odwołano wiele planowych zabiegów, wizyt u specjalistów czy badań diagnostycznych. Specjaliści obawiają się, że może to pociągnąć za sobą nawet więcej ofiar niż sama pandemia SARS-CoV-2. – Nawet rozwijająca się telemedycyna nie pomoże nam w tej sytuacji – tłumaczy w specjalnym podcaście "Koronawirus bez cenzury” Milena Kruszewska, prezes Fundacji Watch Health Care.
Choroba Hashimoto i choroba Gravesa-Basedowa dobrze leczone nie zwiększają ryzyka zakażenia koronawirusem lub ciężkiego przebiegu COVID-19. Niestety przy ciężkim przebiegu tych chorób tarczycy, sytuacja zmienia się diametralnie – tłumaczy w specjalnym podcaście "Koronawirus bez cenzury” prof. Marek Ruchała, prezes Polskiego Towarzystwa Endokrynologicznego, kierownik Katedry i Kliniki. Endokrynologii, Przemiany Materii i Chorób Wewnętrznych, Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu.
W celi aresztu napisał pamiętnik, w którym opisał 67 zbrodni. Prokuratura oskarżyła go jednak o "jedynie" 17 zabójstw. Sąd skazał go jednak wyłącznie za zabójstwo 17-letniej Sylwii R. z Darskowa. Mało kto jednak wierzy, że Pękalski ma na sumieniu tylko tę ofiarę. A jeśli faktycznie w świetle prawa Wampir z Bytowa zabił tylko 17-latkę, to kim są sprawcy pozostałych licznych przestępstw? Sprawę badają od lat policjanci z tzw. Archiwum X, ale doniesień o rezultatach brak. W najnowszym odcinku naszego podcastu z cyklu "Morderstwo (nie)doskonałe" wracamy do sprawy Leszka Pękalskiego. Gościem odcinka jest dziennikarka, autorka książek Magdalena Omilianowicz, która jako pierwsza przedstawicielka mediów rozmawiała z Wampirem z Bytowa w areszcie w Słupsku. Dotarła też do osób odpowiedzialnych za śledztwo, do bliskich skazanego oraz prześledziła 72 tomy akt jego sprawy i wszystko to opisała w książce "Bestia, Studium zła".
Czy wybory prezydenckie 10 maja zostały odwołane? Jakie znaczenie z punktu widzenia Konstytucji RP ma pakt Kaczyński – Gowin, według którego głosowanie ma się nie odbyć? I jak to się stało, że wylądowaliśmy w takim chaosie prawnym? O tym w 11 odcinku podcastu poliTYka mówi prof. Monika Płatek. Zaprasza Anna Dryjańska.
W ostatnim czasie poluzowano obostrzenia wprowadzone w związku z pandemią koronawirusa. Wiele osób poczuło się bezpiecznie. – Jest bezpieczniej o tyle, że wiemy co wywołuje epidemię i jak się przed wirusem bronić. Można więc proponować luzowanie ograniczeń ale trzeba wiedzieć, że to pociągnie za sobą wzrost liczby zakażonych – tłumaczy w specjalnym podcaście "Koronawirus bez cenzury” dr Paweł Grzesiowski, lekarz, specjalista w dziedzinie profilaktyki zakażeń, prezes Fundacji „Instytut Profilaktyki Zakażeń”.
Pandemia koronawirusa wywróciła do góry nogami cały świat. I okazało się, że jedne branże zostały totalnie sparaliżowane, a inne przeżywają swoje "5 minut". Jak to wygląda w przypadku twórców na YouTube? Tego dowiecie się w 10. odcinku wideopodcastu "Poptajl". Gościem jubileuszowego wydania jest youtuber Maciej Dąbrowski, lepiej znany jako Człowiek Warga - autor kanału "Z Dvpy". Rozmawiam z nim o tym, jak radzą sobie youtuberzy w czasach zarazy, o jego filmie krótkometrażowym "Odyseja 2010", ale i o tym, co sądzi o wyborczej farsie i jak będzie wyglądać świat po pandemii.
Katowanie Tomka trwało około 20 godzin. Najpierw na polanie Lasu Młocińskiego, gdzie jeden z napastników złamał mu na głowie kij baseballowy, potem w barze "Na górce", a następnie przez kilkanaście godzin w mieszkaniu na warszawskim Bródnie. Sprawcy go maltretowali, a następnie pili wódkę, jedli, uprawiali seks, i znów maltretowali. Śmierć 19-letniego Tomka Jaworskiego w 1997 r. poruszyło całą Polskę. Tomek był tuż po maturze, właśnie zdawał egzaminy na studia. Został zamordowany z wyjątkową brutalnością. Zbrodnią kierowała kobieta niewiele starsza od swojej ofiary, Monika Szymańska, która dziś odsiaduje wyrok dożywocia.
Do nas wszystkich docierają podobne informacje na temat koronawirusa. Jednak nasz umysł "przerabia” je indywidualnie. Dlatego u jednych osób będą one powodowały narastanie lęków, a u innych mogą pojawić się mechanizmy zaprzeczania. Stąd spotykamy, z jednej strony osoby, które bardzo boją się zakażenia koronawirusem, a z drugiej takie, które uważają, że koronawirus np. nie istnieje – tłumaczy w specjalnym podcaście "Koronawirus bez cenzury” dr Sławomir Murawiec, psychiatra, rzecznik Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego.
Drobiazg potrafi wyprowadzić cię z równowagi? Nie podejmujesz wyzwań, bo boisz się porażki? Ciągłe zamartwianie się sprawia, że stoisz w miejscu i pozbawiasz się radości z życia. Są jednak techniki, które pomagają przestać ciągle się bać. O to, jak sobie pomóc i spróbować odzyskać harmonię, w kolejnym odcinku podcastu "Związkologia" pytamy terapeutkę, specjalistkę od związków, pracy nad samooceną i poczuciem własnej wartości Joannę Godecką.
Internet żartuje sobie z e-wizyt u ginekologa w czasie pandemii koronawirusa. Jednak sprawa jest poważna, bo podczas takiej e-wizyty nie można zbadać pacjentki. Wizyt w poradni potrzebują kobiety w ciąży, z poważniejszymi problemami zdrowotnymi, nowotworami narządu rodnego lub ich podejrzeniem oraz te, których wkładki i implanty straciły ważność. W razie potrzeby, ginekolodzy przyjmują również w przychodniach – tłumaczy w specjalnym podcaście "Koronawirus bez cenzury” prof. Krzysztof Nowosielski, ginekolog, onkolog i seksuolog.
"Kierunek: Noc" to pierwszy belgijski serial Netflixa z mocnymi, polskimi akcentami. Jego producentami wykonawczyni są Tomek Bagiński i Jacek Dukaj, którego książka "Starość aksolotla" stała się inspiracją dla fabuły. W jedną z głównych ról wcielił się też Polak, który jest gościem kolejnego odcinka wideopodcastu "Poptajl". Ksawery Szlenkier to 39-letni polski aktor, który wystąpił w takich serialach jak "Czas honoru" i "Krew z krwi", czy filmach "Jack Strong" i "Ukryta gra". W 9. odcinku wideopodcastu "Poptajl" mówi nam o tym, jak trafił na plan serialu Netflixa, zdradza co robi w czasie pandemicznej izolacji, a także opowiada o swojej rodzinie z wielowiekowymi tradycjami.
Jak radzą sobie szefowie kuchni w tych trudnych czasach i jak będzie wyglądała "nowa normalność" w polskiej gastronomii, który zdjęte zostaną obecne obostrzenia związane z pandemią koronawirusa? Czy wrócimy do restauracji - i do jakich? W tym odcinku podcastu "Pokolenie kwarantanny" moim gościem jest Aleksander Baron, jeden z najbardziej wyrazistych polskich szefów kuchni. Rozmawiamy jednak nie tylko o chodzeniu do knajp, ale też o domowym jedzeniu i fermentacji, bo Alex jest piewcą zalet kiszonek, ukisił już chyba każde możliwe warzywo na Ziemi.
Co poczuł, gdy zobaczył antonowa lądującego z rządową dostawą środków bezpieczeństwa osobistego? Czy zamierza kiedyś wrócić do TVP, która teraz robi mu zarzut z tego, że oznacza serduszkiem sprzęt kupiony przez WOŚP? I czy zagłosuje 10 maja w wydarzeniu organizowanym przez PiS? Między innymi o tym w 10. odcinku wideopodcastu poliTYka mówił Jurek Owsiak.
Ktoś, kto chciałby poznać sekrety reality show "Gogglebox. Przed telewizorem", powinien porozmawiać z Jackiem Szawiołą, czyli najbarwniejszą i najbardziej kontrowersyjną z postaci występujących w tym programie. Przy okazji można dowiedzieć się, jak wygląda sytuacja branży fryzjerskiej w "czasach zarazy" i jakimi osobami prywatnie są Andrzej i Agata Duda. Oto stylista fryzur, który w 2015 r. pojawił się przed kamerami telewizji TTV, z miejsca stając się osobą, którą część Polaków bez pamięci pokochała, natomiast druga znienawidziła. Dziś ten posiadacz naprawdę ciętego języka opowiada nam, jak powstaje program "Gogglebox" (czy to produkcja naprawdę niereżyserowana?!), kto może odnieść sukces, mierząc się z komentowaniem tego, co pojawia się na ekranie telewizora i czy jest do zajęcie dochodowe. Nie mogło zabraknąć także wątku dotyczącego świata polityki – przecież we wspominanym już roku 2015 to właśnie Jacek Szawioła był stylistą fryzur Andrzeja Dudy, ubiegającego się o fotel prezydencki. Przyjrzyjmy się naprawdę uważnie fryzurom naszych polityków, czyli osób, które wprowadziły obostrzenia dotyczące tzw. branży beauty, w efekcie tworząc prężnie działający czarny rynek usług, dzięki którym Polki i Polacy wyglądają pięknie pomimo pandemii koronawirusa.
Czasami trudno jest odróżnić objawy infekcji np. koronawirusem od objawów alergii, a teraz właśnie mamy bardzo trudny czas dla alergików - szczyt sezonu pylenia. Dlatego alergiczny nieżyt nosa, trudności z oddychaniem mogą pojawić się u wielu osób z alergią czy astmą. Niektórzy pracodawcy odsyłają pracowników, którzy mają objawy alergii do domu, ponieważ boją się, że to objawy infekcji. Jak tłumaczy w specjalnym podcaście "Koronawirus bez cenzury” prof. Maciej Kupczyk, alergolog z Kliniki Chorób Wewnętrznych, Astmy i Alergii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, na pierwszy rzut oka objawy alergii mogą być podobne do objawów infekcji koronawirusem, jednak sami pacjenci najczęściej są w stanie odróżnić czy mają infekcję, czy ich gorsze samopoczucie spowodowane jest alergią. Szczególnie jeśli chodzi o pacjentów, którzy chorują już np. od kilku lat. W przypadku infekcji dominuje gorączka lub stany podgorączkowe, bóle mięśni, bóle stawów, bóle gardła, które nie są objawami alergii czy zaostrzenia astmy Profesor wskazuje, że obraz zakażenia SARS-CoV-2 jest zupełnie inny niż obraz alergii czy astmy, a choroba jaką wywołuje wirus, czyli COVID-19, jest ciężką chorobą wirusową, która charakteryzuje się nagłym początkiem, wysoką gorączką ponad 38 stopni Celsjusza, która nie występuje przy zaostrzeniu astmy czy przy nasileniu alergii. Można więc bez problemu odróżnić objawy alergii od objawów zakażenia koronawirusem. Prof. Kupczyk podkreśla natomiast, że osoby z alergią, astmą nie mogą w czasie pandemii przerywać leczenia. Powinny się stosować do dotychczasowych zaleceń lekarskich. Jednocześnie wyjaśnia, że glikokosteroidy stosowane w postaci aerozoli lub kropli do nosa nie obniżają odporności pacjentów. Specjalista tłumaczy również, że w czasie pandemii możemy stosować immunoterapię alergenową, czyli odczulanie. Jest ono bezpieczne i wręcz podnosi odporność naszego organizmu. Niestety, z powodu pandemii wiele poradni przerwało odczulanie u pacjentów z uwagi na ewentualne niebezpieczeństwo rozprzestrzeniania się SARS-CoV-2. Jednak większość pacjentów, nawet po przerwie, będzie mogła powrócić do tego skutecznego leczenia.
Koronawirus pokrzyżował plany wakacyjne dużej części podróżnych. Biura podróży odwołują wycieczki, oferują bony lub vouchery na swoje usługi, które mają być wykorzystane w późniejszym terminie. Gdzie w tym wszystkim są klienci? I jak zmieniły się ich prawa po tym, jak władza przyjęła ustawę koronawirusową? Tego dowiecie z 9. odcinka podcastu poliTYka. Gościem Anny Dryjańskiej był mec. Bartosz Kempa, jeden z ekspertów serwisu ZmarnowanyUrlop.pl
W czasie epidemii koronawirusa cześć z nas pracuje z domu. Niewygodne krzesła, źle dostosowane biurka - to wszystko sprawia, że boli nas kręgosłup. Dodatkowo, z powodu izolacji, mniej się ruszamy. Tymczasem wystarczy kilka metrów powierzchni i otwarte okno, żeby jednak tą aktywność fizyczną, dobrą dla naszego kręgosłupa, zachować – tłumaczy w specjalnym podcaście "Koronawirus bez cenzury”, Kamil Toczydłowski, fizjoterapeuta.
Zamknięcie w czterech ścianach sprzyja kreatywności. Jestem pewny, że powstają już tysiące romansideł, thrillerów medycznych i powieści post-apokaliptycznych o pandemii COVID-19. Na ich wydanie jeszcze poczekamy. Z piosenkami nie musimy - do internetu trafiło już mnóstwo mniej lub bardziej udanych teledysków z koronawirusem w roli głównej.
Dlaczego nikt mi tego nie powiedział wcześniej? To pytanie często pada w gabinecie Tadeusza Oleszczuka, ginekologa, który ma holistyczne podejście do zdrowia swoich pacjentek. Wiele z nich jest zdziwionych, że lekarza tej specjalizacji interesuje to, co jedzą, jaką piją kawę, czy nawet, jak często się wypróżniają. Chodzi bowiem o to, jak wyjaśnia kolejny rozmówca podcastu "Związkologia", że problem często tkwi w jelitach. – Ginekolog nie będzie zajmował się dietą, nie będzie pytał, co pacjentka je. Ja jako wykładowca akademicki uczę studentów patologii, mówię o chorobach, skąd się biorą, gdzie powstają. Ze statystyk wynika, że największy udział w naszym zdrowiu ma dieta – mówi Tadeusz Oleszczuk. Tą wypowiedzią zaczyna opowieść o tym, na co należy zwracać uwagę, a co często lekceważymy. Co ciekawe, to nasze jelita, a nie głowa, mogą być odpowiedzialne za spadek nastroju, a nawet depresję. Odpowiedź na pytania, co najbardziej nam szkodzi, co właściwie oznacza zdrowa dieta i wiele innych w kolejnym odcinku "Związkologii". "Czego ginekolog ci nie powie", to także tytuł książki, w której Tadeusz Oleszczuk odpowiada na pytania Anny Augustyn-Protas. "Jestem pod ogromnym wrażeniem pracy i serca, które doktor Tadeusz Oleszczuk oddaje pacjentkom. Właśnie: "oddaje", bo jest w tym pasja, potrzeba, poczucie misji i ogromna mądrość. Kiedy pomyślę, ile dziewczyn, dzięki znakomitym w swojej prostocie poradom doktora, uniknęło komplikacji, wróciło do zdrowia, aktywności i pełni życia – nie mam cienia wątpliwości, że to Judym naszych czasów!" – napisała w komentarzu do książki dziennikarka Joanna Racewicz.
Ile będzie trwała epidemia koronawirusa? To pytanie za przysłowiowy milion dolarów. Można jednak przewidywać, że w wariancie optymistycznym za około dwa miesiące będziemy wracać do normalnej aktywności. Jednak wirus może wykazywać sezonowość i jesienią znowu powrócić. Choć nadzieją napawa fakt, że nie idziemy tzw. scenariuszem włoskim – mówi w specjalnym podcaście "Koronawirus bez cenzury. Doktor wyjaśnia” dr n.med. Tomasz Dzieciątkowski, wirusolog z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
"Jestem z miasta", "Wszystko ch." "Głowy Lenina", "Przewróciło się", "Człowiek z liściem", "Włosy", "Co ty tutaj robisz" oraz "Kiler" – to zaledwie część przebojów Elektrycznych Gitar, które w latach 90. nuciła cała Polska. Jak mają się sprawy obecnie? Czas sprawdzić.
Dziś – na tydzień przed premierą nowego albumu "2020" – głównodowodzący tym zespołem zdradza nam, czy liczy na powrót tak oszałamiających triumfów oraz opowiada, jak pod względem popularności został wyprzedzony przez własne potomstwo, działające w duecie Kwiat Jabłoni.
Zapraszamy serdecznie na pogawędkę z człowiekiem, który na studia medyczne poszedł wyłącznie dlatego, aby uniknąć obowiązkowej służby wojskowej, po czym rozpędził się tak mocno, że... został neurologiem z tytułem doktora nauk medycznych (dla osób zainteresowanych: tytuł jego rozprawy brzmiał "Zaburzenia gałkoruchowe w chorobie Parkinsona").
Porozmawiajmy o łączeniu kariery artystycznej i lekarskiej, wizjach świata, któremu niedługo skończą się ropa, gaz, woda i powietrze, planach ucieczki na sielską wieś, kobietach oraz tym, dlaczego współcześni politycy są gorsi niż osoby, które władały Polską po roku 1989.
Przed nim zginęli Szwarceneger i Nikoś. Latem 2009 r. śmierć poniósł także i on - Daniel Zacharzewski ps. Zachar. Uważano go za bossa trójmiejskiej mafii. Przy pętli tramwajowej w Gdańsku-Oliwie rzuciło się na niego ok. 20 mężczyzn. Wszystko to działo się w rejonie monitorowanym przez miejskie kamery, ale najważniejszego momentu na nagraniu nie ma.
Zaniedbane, nieleczone choroby cywilizacyjne takie jak cukrzyca, nadciśnienie czy choroby kardiologiczne zwiększają ryzyko ciężkiego przebiegu COVID-19. Jeśli jednak chory ma dobrze prowadzone leczenie takiej choroby, to nie ma większego ryzyka ciężkiego przebiegu zakażenia koronawirusem niż osoby zdrowe. Dlatego warto szczególnie teraz skrupulatnie stosować się do zaleceń lekarskich – mówi w specjalnym podcaście "Koronawirus bez cenzury. Doktor wyjaśnia” dr n.med. Tomasz Dzieciątkowski, wirusolog z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Czy wybory w czasie epidemii koronawirusa mogą być wolne i demokratyczne? Dlaczego Lewica podniosła rękę za zdalnymi obradami Sejmu? I jak po kryzysie powinien się zmienić rynek pracy? O tym w 8. odcinku podcastu poliTYka mówi posłanka Agnieszka Dziemianowicz–Bąk.
Czy dokument sądowy może być ciekawszy od fabularnego thrillera? Jeszcze jak! W 7. odcinku wideopodcastu "Poptajl" przedstawiam najciekawsze seriale true crime, które znajdziecie na Netflixie. Od historii seryjnych morderców, przez opowieści o (nie)słusznie oskarżonych, po tajemnicze zaginięcie małej dziewczynki. O tych produkcjach będziesz myślał na okrągło. W ostatnich latach mamy wysyp seriali dokumentalnych z gatunku prawdziwe zbrodnie. I jeden jest lepszy od drugiego. Mają wciągające narracje, wielu (anty)bohaterów i mnóstwo archiwalnych nagrań pozwalających kompleksowo poznać przestępswa, które poruszyły cały świat. Na Netflixie znajdziemy seriale o takich "celebrytach" jak Ted Bundy i Unabomber, jak i mniej znanych, choć nie mniej ciekawych postaciach, które nie były seryjnymi mordercami, czy nawet przestępcami.
Kiedy można podejrzewać, że jesteśmy zakażeni koronawirusem? – To nie będą stany podgorączkowe, tylko temperatura powyżej 38 stopni Celsjusza. Będzie to też nieefektywny, męczący kaszel oraz uczucie duszności i ucisku w klatce piersiowej – mówi w specjalnym podcaście "Koronawirus bez cenzury. Doktor wyjaśnia” dr n.med. Tomasz Dzieciątkowski, wirusolog z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Jeśli mamy takie objawy, to powinniśmy zadzwonić do najbliższej stacji sanitarno-epidemiologicznej, jednak z dodzwonieniem się bywają problemy. Jeśli tam nikt nam nie pomoże, to powinniśmy środkami indywidualnymi pojechać do najbliższego oddziału zakaźnego, ewentualnie do szpitala jednoimiennego, który zajmuje się leczeniem osób z COVID-19. Jak tłumaczy dr Dzieciątkowski, przy objawach ewentualnego zakażenia koronawirusem, nie powinniśmy brać na własną rękę żadnych leków. Terapia zostanie wdrożona po tym jak w szpitalu zostaną wykonane wszelkie badania. Niektóre leki, jeśli weźmiemy je na własną rękę, mogą zafałszować wyniki badań. Co do środków przeciwgorączkowych, dr Dzieciątkowski przypomina, że "zbijanie” temperatury przy zakażeniach wirusowych, do pewnego momentu, nie jest działaniem odpowiednim. Środki przeciwgorączkowe należy w takim przypadku przyjmować wtedy, gdy temperatura przekroczy 39 stopni Celsjusza. Można zażyć paracetamol, ibuprofen lub pyralginę. Jeśli lekarz nas zbadał, jesteśmy objęci nadzorem epidemiologicznym i obserwacją, to zdaniem specjalisty, nie powinniśmy już być kierowani do domu. Powinniśmy zostać w szpitalu. Osoba, która ma pozytywny wynik w kierunku koronawirusa tym bardziej nie powinna wracać do domu. Nawet jak lekko przechodzi chorobę, to może zakazić innych, którzy mogą ciężko przechodzić zakażenie. Lekko zakażenie koronawirusem przechodzą głównie dzieci i młodzi ludzie. Zwykle czują się zmęczeni, osowiali, mogą mieć stany podgorączkowe. Jednak nie występuje u nich kaszel czy uczucie duszności. Taki pacjent nie jest leczony, jedynie podlega izolacji.
Uznany artysta, profesor ASP, specjalista od inwestowania w sztukę oraz biznesmen w jednej osobie – jeżeli chciałbyś dowiedzieć się, na co warto wydawać nadwyżki finansowe w sytuacji, gdy świat pogrążony jest w recesji wywołanej pandemią koronawirusa oraz co powinniśmy zrobić, aby gospodarka nie runęła niczym domek z kart, nie znajdziesz lepszej osoby do konwersacji, niż Paweł Kowalewski. Na początku ósmej dekady ubiegłego stulecia współzakładał Gruppę, czyli formację artystyczną, bez której historia sztuki polskiej byłaby znacznie uboższa. W latach późniejszych – nie rezygnując z tworzenia obrazów rzeźb oraz instalacji – zaczął realizować się także w innych dziedzinach: od kariery naukowej (profesura w stołecznej Akademii Sztuk Pięknych), aż po działalność w świecie wspierania sprzedaży wyrobów i usług (od roku 1991 prowadzi agencję komunikacji marketingowej Comminication Unlimited, jest także członkiem rady nadzorczej Międzynarodowego Stowarzyszenia Reklamy). Dziś postanowił zdradzić nam, na czym polega sztuka... właściwego inwestowania w sztukę i czy obecna sytuacja jest właściwym momentem na szukanie prawdziwych okazji. Dowiedzmy się, na jakich artystów warto wydawać ciężko zarobione pieniądze, dlaczego inwestowanie w obrazy jest lepsze, niż w akcje giełdowe, czy warto kontemplować sztukę w internecie, zamiast czekać na ponowne otwarcie muzeów i galerii oraz – last but not least – czy powinniśmy wpadać w panikę wobec recesji oraz wizji masowych upadków firm, będących wynikiem pandemii koronawirusa.
Jak wyjść z kryzysu związanego z koronawirusem, tak by gospodarka poniosła jak najmniejsze konsekwencje? Czy to jest w ogóle możliwe? W jaki sposób zamrożenie działalności całych branż odbije się na Polsce? I co państwo może zrobić, by skutki kryzysu były jak najmniej dolegliwe dla ludzi? O tym w siódmym odcinku podcastu poliTYka Anny Dryjańskiej mówił dr Tomasz Kasprowicz, ekonomista, wiceprezes Fundacji ResPublica.
Domowymi środkami nie jesteśmy w stanie zwalczyć koronawirusa. Nie pomoże czosnek, witamina C, zakwas z buraków ani inne cudowne środki – mówi w specjalnym podcaście "Koronawirus bez cenzury. Doktor wyjaśnia” dr n.med. Tomasz Dzieciątkowski, wirusolog z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Gdy krakowski sąd wojewódzki wymierzył mu karę śmierci, zebrany na ulicy tłum zareagował gromkimi oklaskami. Karol Kot został skazany za zamordowanie 11-letniego chłopca i 77-letniej kobiety oraz m.in. dziesięć prób zabójstwa. Zabijanie wyraźnie sprawiało mu przyjemność, a to, co robił, wzbudzało w mieście psychozę strachu. Po dziś dzień w Krakowie imię i nazwisko Karol Kot budzi lęk.
Spirytus to nie jest dobra substancja do odkażania rąk, a raczej klamek i powierzchni. Natomiast detergent, który dodajemy do prania, świetnie usunie z ubrań koronawirusa. Choć warto prać przynajmniej w 60 stopniach Celsjusza – mówi w specjalnym podcaście "Koronawirus bez cenzury. Doktor wyjaśnia” dr n.med. Tomasz Dzieciątkowski, wirusolog z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Zalecono żebyśmy zostali w domu. To on ma być naszą przysłowiową twierdzą chroniącą przeciwko zakażeniu koronawirusem. Dlatego warto wiedzieć jak tę naszą twierdzę chronić. Okazuje się, że niewiele trzeba, żeby tak naprawdę czuć się bezpiecznie. Przede wszystkim warto zostać w tym naszym domu. W internecie pojawia się wiele informacji na temat koronawirusa. Jednak część z nich nie jest prawdziwa. Warto słuchać porad specjalistów i jednocześnie nie popadać w paranoję. Najważniejsze to zachować spokój i zachowywać się racjonalnie. Specjalista wyjaśnia na przykład, że nie powinniśmy obawiać się domowników, którzy muszą chodzić do pracy, jeśli ci zachowują wszelkie zalecane zasady. Jednak po przyjściu do domu powinni oni zmienić ubranie i oczywiście umyć ręce. Dr Dzieciątkowski wyjaśnia również dlaczego nie warto bać się zamawiania jedzenia i jak bezpiecznie postępować z zakupami przyniesionymi do domu. Zakupy oczywiście nie muszą przechodzić kwarantanny… Natomiast co do samego robienia zakupów - warto wyznaczyć jedną osobę w rodzinie, która będzie za nie odpowiedzialna. Specjalista obala też m.in. mity dotyczące zaopatrzenia naszej apteczki. Nie musimy wcale mieć tylu leków co apteka szpitalna. Wystarczy kilka podstawowych rzeczy. Może się tam też znaleźć lek zawierający ibuprofen - to bezpieczne.
Ciągłe zamknięcie w czterech ścianach niezbyt dobrze wpływa na nasze samopoczucie. Jak poprawić sobie humor? Przygotowałem 5 wyjątkowych seriali, przy których zapomnimy o pandemii koronawirusa. I starczą nam na bardzo długie dni w odosobnieniu. W 6. odcinku wideopodcastu "Poptajl" wziąłem na warsztat seriale komediowe z podgatunku: mockumentary. Wyjaśniam jego genezę i cechy, które sprawiają, że jest swoistym zastrzykiem endorfin. Ostrzegam, że bardzo szybko możemy się przywiązać się do głównych bohaterów, a ich perypetie wydają nam się bardzo znajome. Dlatego istnieje wysokie ryzyko nie tylko zakwasów na brzuchu i policzkach od śmiania się, ale i uzależnienia od oglądania. W najnowszym odcinku omawiam takie seriale jak: "The Office", "Parks and Recreation", "Chłopaki z baraków" ("Trailer Park Boys"), "Brooklyn 9-9" i "Współczesna rodzina" ("Modern Family"). Większość z nich to produkcje kultowe, które pomimo zakończenia, wciąż cieszą się ogromną popularnością. Wszystkie można obejrzeć legalnie online w serwisach streamingowych takich jak: Amazon Prime Video, Netflix i HBO GO.
Anioł Śmierci z Poznania na sumieniu mógł mieć kilkanaście kobiet. Co najmniej kilkanaście. Wpadł w nocy z 21 na 22 lipca 1993 r. podczas dyżuru na Oddziale Anestezjologii i Intensywnej Terapii Szpitala Wojewódzkiego w Poznaniu przy ul. Lutyckiej. Koleżanka pielęgniarka w sali numer dwa zauważyła przez szybę nagie pośladki nieprzytomnej pacjentki, potem usłyszała jej ciężki oddech przechodzący w jęczenie, a następnie ujrzała, co robi jej kolega pielęgniarz...
Dla jednych: bardziej rozśpiewana połowa zespołu Bracia Figo Fagot. Dla innych: uznany wokalista metalowy i punkowy. Dla nas: wesoły oraz inteligentny rozmówca, z którym można porozmawiać na każdy temat. Nawet na trzeźwo. Początków tego fenomenu należy szukać w roku 2010, gdy światło dzienne ujrzał kultowy już serial "Kaliber 200 volt". To właśnie w nim pojawili się bracia Filip "Fagot" i Fabian "Figo" Barłosiowie, rozkochani w disco polo oraz konsumpcji trunków różnorakich. Fenomen tej serii wywołał wielkie zapotrzebowanie społeczne na przeniesienie się rodzeństwa do świata rzeczywistego i... stało się! Zespół Bracia Figo Fagot, złożony z Piotra "Figo" Połacia i Bartosza "Fagota" Walaszka, zaczął grać koncerty i potajemnie zamykać się w studiu nagraniowym, aby z czasem zyskać miano Beatlesów muzyki alko polo. Pierwszy z owych artystów zdradzi dziś, jak wielką częścią jego osobowości włada frywolny Figo, a na ile mam jednak do czynienia z poważnym panem Połaciem, czyli człowiekiem od lat działającym na alternatywnej scenie muzycznej, śpiewając zaangażowane, niezbyt jajcarskie teksty m. in. w zespołach Proces i Darmozjady. Jak wygląda świat muzyki w czasie pandemii? Jak pić z kolegami przez internet? W jakim celu Piotr znów często siedzi zamknięty w studiu? Na czym polegają zabawa konwencją i obciach kontrolowany? Czy współcześni Polacy (włączając w to niby-buntowniczych artystów) potrafią jeszcze się buntować? Kiedy ów fanatyk wędkarstwa ostatnio moczył kija? Oto zaledwie część ważkich pytań, na które odpowiedzi znajdziesz w naszym wywiadzie, nigdzie indziej.
Siedzimy w domach, pracujemy na homeoffisie. Próbujemy też wszyscy czegoś się nauczyć podczas tej kwarantanny. Wygląda na to, że zaczęliśmy od nauki pieczenia chleba. Siedzimy w domach, pracujemy na homeoffisie. Próbujemy też wszyscy czegoś się nauczyć podczas tej kwarantanny. Wygląda na to, że zaczęliśmy od nauki pieczenia chleba. Cała Polska piecze chleb - taki tekst napisaliśmy niedawno. Ze sklepów błyskawicznie zniknęły drożdże (niektórzy próbują odzyskiwać je z piwa...), za to Instagram zalewa fala zdjęć mniej lub bardziej udanych wypieków domowych. Tak wygląda ta kwarantanna - tęsknimy do normalności i poczucia bezpieczeństwa, a świeży, pachnący chleb prosto z pieca to idealny comfort food. Przywołuje najlepsze skojarzenia, a jego smak to masaż dla naszych skołatanych nerwów. Gdy kwarantanna się zaczynała, wiele osób obiecywało sobie, że w jej trakcie nauczy się jakiegoś języka obcego, zrobi online kurs szybkiego czytania albo zacznie ćwiczyć jogę. Na razie wygląda na to, że kiedy ta pandemia dobiegnie końca, wszyscy będziemy piekarzami. Michał Wilczewski, którego internet zna jaki Wujaszka Liestyle, został domowym piekarzem na długo przed pandemią koronawirusa. Warszawa zna go jako piewcę zalet domowego pieczywa. Michał ewangelizuje znajomych na temat zalet chleba na zakwasie, udzielaja też porad dotyczących technologii pieczenia w warunkach domowych. Wszystko to "pro bono". "Jak o chlebie, to tylko z Wujasem" - doradziła mi moja znajoma. Rzeczywiście, podczas pandemii wiedza Michała staje się bezcenna. Skąd u niego taka zajawka? Ile kilogramów mąki trzyma w domu? Jak zrobić się zakwas? I co zamierza zrobić, kiedy pandemia wreszcie się skończy? O tym, i o paru innych rzeczach, rozmawiamy w tym odcinku podcastu "Pokolenie kwarantanny".
Czy Polska i Węgry podobnie reagują na pandemię koronawirusa? Co się stało z parlamentem Węgier? Jak Viktor Orbán zareagował na COVID–19? O tym mówił w podcaście poliTYka dr Dominik Héjj (UKSW).
Czujesz, że on/ona cię kontroluje, komunikacja między wami szwankuje, a ty nie chcesz i nie potrafisz się otworzyć przed swoją drugą połówką? To czerwone flagi w związku, o które najpewniej potykasz się na każdym kroku, sygnały, które nie wróżą nic dobrego. O nich właśnie i o tym, co da się z nimi zrobić (jeśli w ogóle się da) mówimy w kolejnej "Związkologii". Są takie sygnały alarmowe w związku, takie czerwone flagi, których nie sposób nie zauważyć. O części z nich mówić będziemy w najnowszym odcinku podcastu "Związkologia". Jeśli obudzimy się w porę, to istnieje szansa na naprawę takiej relacji, bo niektóre błędy zdarza się popełniać wszystkim. Bywa jednak i tak, że lepiej spakować walizki i skończyć ten etap w swoim życiu. Wszystko po to, aby krzywdzić siebie i tej drugiej osoby. Jeśli nie masz ochoty na spotkania z nią, jeśli w swoich planach nie uwzględniasz partnera lub partnerki, jeśli nie traktujecie się dobrze, to naprawdę nie ma na co czekać. Tą najbardziej czerwoną flagą, jaka może być, jest to, że czujesz się nieszczęśliwy/nieszczęśliwa w związku.
W piątym odcinku wideopodcastu "Poptajl" moim gościem jest Bartosz M. Kowalski - reżyser "W lesie dziś nie zaśnie nikt". Razem z nim rozmawiam o kulisach pierwszego polskiego slashera, a także o największych "skurczybykach" z horrorów. Przypomnijmy, że nowy film z Julią Wieniawą w roli final girl miał wejść do kin 13 marca, ale ze względu na pandemię koronawirusa premierę przeniesiono do internetu. "W lesie dziś nie zaśnie nikt" możemy oglądać na Netflixie, do czego gorąco was oczywiście zachęcam, bo pełnoprawnego slashera w Polsce jeszcze nie było.
Spotkanie z Jackiem "Tede" Granieckim przy kawie do doskonała okazja do... wyłożenia kawy na ławę: porozmawiajmy więc z ikoną polskiego rapu o rzeczach, które nie zawsze są miłe, sympatyczne i wesołe. Dlaczego Tede uważa, iż nie powinien zabierać głosu w sprawie pandemii koronawirusa (będącej, dodajmy, świetną metodą zarabiania na panice i formą sterowania ludźmi) i czemu dziś, jako 44-latek, choruje rzadziej, niż w okolicach trzydziestki? Czemu przeraża go i odpycha słowo prostata oraz w czym przypomina Jarosława Kaczyńskiego? Dlaczego stołeczny raper nie lubi nazywania go biznesmenemem i jakie są zalety sterylności towarzystwa? Czy własne studiu może zastąpić kluby nocne? Odpowiedzi na tak ważkie pytania znajdziesz tylko tutaj. Dodatkowo: opowieści o tym, jak DJ Buhh wpłynął wpłynął na sprzedaż płyt CD w Polsce, dlaczego stołeczny raper nie zaprosił swoich rodziców do teledysku "Allinka", jak wyglądają prace nad nowym albumem "Disco Noir" oraz wyjaśnienie, co było przyczyną konfliktów z dawnymi kolegami i pracownikami, DJ-em Tuniziano, Numerem Razem i Jakuzą.
Mija 19 lat od tej zbrodni, a znaków zapytania nadal jest wiele. I pewnie już tak pozostanie, bo o tym, co się stało przed restauracją na Saskiej Kępie w Warszawie w nocy z 11 na 12 kwietnia 2001 r. najwięcej wiedziały trzy osoby – lider gangsterów, gangsterski cyngiel oraz piękna kobieta. Tamci dwaj nie żyją. Ona jest poza Polską i nic nie wskazuje na to, aby miała ochotę przerwać milczenie, by powiedzieć, jak do tego doszło, że jeden z najbardziej znanych polityków w Polsce zginął od strzału w głowę.
Jak koronawirus zmienia sytuację kobiet? Dr Elżbieta Korolczuk z UW i Uniwersytetu Södertörns podkreśla, że spadają na nie nowe obowiązki nie tylko wtedy, gdy pracują jako nauczycielki, pielęgniarki czy lekarski, ale również we własnych rodzinach. Jaką rolę w tym procesie grają męźczyźni? I czy stan nadzwyczajny wywołany przez koronawirusa może być nowym otwarciem w polityce społecznej i dziedzinie relacji damsko–męskich?
Słuchanie smutnych, melancholijnych lub mrocznych piosenek od zawsze było kojące w trudnych chwilach. W obecnych czasach dla wielu osób stało się pewną odskocznią od trwającej za oknem pandemii koronawirusa. To właśnie w takich chwilach idealnie sprawdzają się playlisty dla doomerów. Doomerzy to internetowa quasi-subkultura. To młodzi ludzie, wrażliwi, samotni, z problemami psychicznymi, bez perspektyw. Ucieczki szukają w smutnej muzyce takich zespołów jak Lady Pank, Perfect, Kult, Budka Suflera, ale i The Smiths, The Cure, Joy Division. O "doomer music" opowiadam w 4. odc wideopodastu Poptajl. Internetowa quasi-subkultura doomerów, przeciwieństwo boomerów, wykształciła się na długo przed wybuchem pandemii. A raczej została utworzona przez społeczeństwo. To głównie młodzi ludzie, wrażliwi, samotni, z problemami natury psychicznej, bez życiowych perspektyw i siły do zmian. Ucieczki szukają w używkach i smutnej muzyce. YouTube i Spotify jest pełne playlist dla doomerów. W czwartym odcinku wideopodcastu "Poptajl" przedstawiam renesans "muzyki starych" słuchanych przez milenialsów i alternatywki, czyli utworach takich zespołów jak Lady Pank, Obywatel G.C., Perfect, Kult, Budka Suflera, ale również i zagranicznych The Smiths, The Cure i Joy Division. Podobne zjawisko (Russian Doomer) możemy też zaobserowować w krajach Odpowiadam też na pytanie: czy dodatkowe dołowanie się przy smutnych piosenkach jest zdrowe?
Nie trzeba wcale wyjątkowych zdolności czy też magicznej różdżki, dzięki której da się odczytać myśli drugiego człowieka. Wystarczy twoja intuicja, trochę więcej uwagi i... kilka informacji, które chcemy ci przekazać w kolejnym odcinku Związkologii. Tym razem chodzi o sygnały, które świadczą o tym, że on jest tobą zainteresowany. Jeśli wpadłaś mu w oko, to będzie zachowywał się inaczej. Nie będą to jednak elementy jego misternie przygotowanego planu. Chodzi to raczej o naturalne reakcje organizmu i zupełnie nieświadome działanie. Przecież najczęściej (tak, jak i w przypadku kobiet!) zanim mężczyzna nie przekona się, że obiekt jego zainteresowania odwzajemnia jego uczucia, wolałby, żeby nikt nie odkrył tej tajemnicy. Zatem jeśli on śmieje się z twoich żartów, pręży się przy tobie, prostuje i wciąga brzuch i często na ciebie patrzy, to możesz zacząć się zastanawiać nad tym, czy on nie ma wobec ciebie większych planów. O wszystkich znanych nam sygnałach (jak zwykle łączymy doświadczenie naszych koleżanek i wiedzę specjalistów!) opowiemy w "Związkologii". Zastanowimy się też nad tym, kiedy jednak uważać, żeby nie nadinterepretować pewnych reakcji. "Związkologia" to program w którym my, czyli Ola Gersz i Aneta Olender, rozmawiamy o miłości, kobietach, mężczyznach, psychologii i seksie. Czasami jest zabawnie, a czasami bardzo poważnie. Zapraszamy do słuchania i oglądania!
Czy kwarantannę związaną z pandemią koronawirusa można polubić? Nie, ale można próbować nauczyć się z nią żyć. A jak się tego nauczyć? Trzeba próbować być sobą i robić, to co do tej pory. Tak, jak Karolina Limbach, która jest moim gościem w trzecim odcinku podcastu "Pokolenie kwarantanny". Karolina jest stylistką magazynu "Elle". Na co dzień zajmuje się modą i to naturalne, że jej szafa puchnie od ciuchów. Wymyśliła akcję na Instagramie #stojęsięnahomeoffisie. Pewnego dnia wrzuciła na Insta zdjęcie swojej kreacji do pracy w domu. To były rzeczy w kolorze mocnego różu, do dzisiaj pamiętam, bo utkwiło mi to w pamięci. Od tego się zaczęło. Akcja błyskawicznie chwyciła, kobiety (i mężczyźni) z całej Polski wrzucają zdjęcia na Instagram z tym właśnie hasztagiem, żeby pokazać, że nie dają się kwarantannie. O tej akcji, o zawartości szafy Karoliny i jej pomysłach na to, co będzie robić, gdy kwarantanna wreszcie się skończy rozmawiamy w tym odcinku "Pokolenia kwarantanny". Gadamy też o tym, co ja mam na sobie i o tym, kiedy pod hasztagiem strojęsięnahomeoffisie pojawi się moja stylizacja. Wyszła z tego bardzo fajna rozmowa, posłuchajcie.
zęść Polaków kojarzy ją jako "panią z telewizji", prowadzącą rozmaite programy rozrywkowe, przedstawiającą prognozy pogody oraz występującą w "Tańcu z gwiazdami". Chcesz poznać ją z zupełnie innej strony? Oto doskonała wręcz okazja. Porozmawiajmy nie tylko o tym, jak ta wesoła i pełna energii dziewczyna, która przyszła na świat w Zielonej Górze, w rodzinie polsko-ghańskiej, osiągnęła biegłość w samoakceptacji. Omenaa opowiada również o tolerancji (w wydaniu zarówno nadwiślańskim, jak i afrykańskim) i zdradza przepisy na to, jak stać się silną, niezależną bizneswoman w świecie rządzonym przez mężczyzn. No a skoro o płciach mowa: pogadajmy również jej o jej postrzeganiu feminizmu oraz tym, jak wygląda i wspólne życie, i prowadzenie wspólnych interesów z Rafałem Brzoską, założycielem firmy inPost.
Skojarzenie z "Milczeniem owiec" narzuca się samo. Ale tamto to był film. Fikcja. A to w Krakowie stało się naprawdę. Sprawca 23-letnią studentkę Uniwersytetu Jagiellońskiego torturował i zamordował. Następnie precyzyjnie zdjął z niej skórę, oddzielił ze skóry tłuszcz i zszył ją jak ubranie. Jakiś makabryczny płaszcz. Kostium tworzyła ludzka skóra z klatki piersiowej oraz pleców wraz z okolicami intymnymi. Zapraszamy na czwarty odcinek w cyklu podcastów "Morderstwo (nie)doskonałe - opowiadamy o zbrodniach, które po latach wciąż budzą emocje". Tym razem opowiadamy o śmierci Katarzyny Z. Eksperci z FBI, którzy zajmowali się tą sprawą, przyznali, że to jedna z najbardziej szokujących zbrodni w cywilizowanym świecie. Choć do przestępstwa doszło w 1998 r., podejrzany Robert J. został zatrzymany dopiero w roku 2017. Jego proces ruszył zaledwie w lutym 2020. O tej zbrodni, o ofierze i o podejrzanym rozmawiamy z Arturem Drożdżakiem, reporterem sądowym "Gazety Krakowskiej". "Morderstwo (nie)doskonałe" to podcast, w którym wracamy do przestępstw, jakimi przed laty żyła cała Polska. Zarówno tych doskonałych, jak i nie do końca. Co dzieje się ze sprawcami? Jaki jest dalszy los ofiar i ich bliskich? Co po latach mówią osoby związane ze śledztwem? O tym opowiadamy w naszym podcaście.
Na Facebooku zaroiło się od wpisów lekarzy, farmaceutek i sprzedawców, którzy alarmują że osoby najbardziej narażone na ciężki przebieg choroby wywołanej koronawirusem, czyli seniorzy, zamiast zostać w domu chodzą po przychodniach, aptekach i sklepach. Gaba Kunert, specjalistka od marketingu internetowego, uważa, że to dlatego, że bardziej się boją samotności niż COVID-19. I postanowiła coś z tym zrobić. O tym w czwartym odcinku podcastu poliTYka Anny Dryjańskiej.
Naprawdę chciałbym, żeby ten podcast miał tylko jeden odcinek, w którym powiemy sobie: jest super, wszyscy idziemy się upić. Od wczoraj wiemy jednak, że tak nie będzie, Posiedzimy w domach do Wielkanocy. Może nie zwariujemy. Pozytywy? Nasze mieszkania zapewne będą wysprzątane tak perfekcyjnie, jak nigdy dotąd. Dlatego ruszamy z drugim odcinkiem "Pokolenia kwarantanny". Tym razem jest ze mną gość, Michał Mańkowski, redaktor naczelny natemat.pl. Dwa tygodnie temu wrócił z Azji, jeszcze przed wprowadzeniem w Polsce stanu zagrożenia epidemicznego. Od tej pory, na wszelki wypadek, siedzi w domu na dobrowolnej kwarantannie, żeby nie narażać bliskich i znajomych. Wcześniej spędził kilkanaście dni w kilku krajach Azji, od Singapuru po Kambodżę. Gdy wyjeżdżał, w Polsce wszyscy machali ręką: ten wirus to tylko grypa. Wrócił do kraju ogarniętego paniką, w którym głównym tematem dyskusji w social mediach stał się papier toaletowy. O tej "epidemii dwóch prędkości", polskiej i azjatyckiej, o ludzkich reakcjach i emocjach – oraz o graniu w ulubioną grę w czasie kwarantanny – rozmawiamy w drugim odcinku podcastu "Pokolenie kwarantanny".
Dobro. Temat rzeka, który rzadko można było uświadczyć w mrocznych reportażach dziennikarki Justyny Kopińskiej. To jednak właśnie dobro jest głównym motywem nowej książki reportażystki "Lekarstwo dla duszy". Książki, która daje nam nadzieję oraz uczy, jak być przyzwoitym człowiekiem i... wierzyć siebie. I która nie zapomina również o typowych dla Kopińskiej sprawach najcięższego kalibru. Justynę Kopińską zna każdy. To ona pytała: "Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadetcie". To ona ostrzegała, że "Polska odwraca oczy" i pisała o piekle Polek w "Z nienawiści do kobiet". Wielokrotnie nagradzana dziennikarka dociera wszędzie tam, gdzie nie dociera sprawiedliwość. Do szpitali psychiatrycznych, więzień, ośrodków socjalnych, parafii, gdzie księża molestują małe dziewczynki... Teraz jednak Kopińska zaskoczyła. Po przyzwyczajeniu nas do mrocznych reportaży słynna reportażystka postanowiła zająć się... dobrem. To właśnie temu uniwersalnemu tematowi poświęcone jest "Lekarstwo dla duszy" – wydany przez Świat Książki zbiór esejów, które wcześniej publikowane były na łamach Vogue.pl. Czyżby Justyna Kopińska postanowiła zmienić repertuar i ton na nieco bardziej optymistyczny? Poniekąd tak, ale nie do końca.
Żyjemy w czasach, kiedy scenariusze thrillerów o epidemii stały się przerażająco realistyczne. Niestety. Koronawirus rzucił blady na strach na cały świat i by się przed nim uchronić, najlepiej jest zostać w domu. Już chyba domyślacie się, do czego zmierzam.
W 3. odcinku podcastu "Poptajl" przedstawiam 5, moim zdaniem, najlepszych filmów o epidemii wirusa i nie tylko. Opowiem też dlaczego ich oglądanie w obecnej sytuacji, może być dobre dla naszej psychiki.
W ostatnich tygodniach drugą młodość przeżywa szczególnie film "Contagion - Epidemia strachu" z plejadą gwiazd (Matt Damon, Jude Law, Laurence Fishburne, czy Kate Winslet) i wirusem, który wziął się od... nietoperza z Azji. Nie, to nie jest spoiler. Przypomnę, że taka jest też teoria spiskowa dotyczą SARS-CoV-2.
W styczniu tego roku, gdy płonął busz w Australii, mówiliśmy pod nosem, że ten rok mógłby się już skończyć. Gdy zginął Kobe Bryant, przeklinaliśmy rok 2020 na całego. Mamy marzec i nie wiadomo, co powiedzieć. Ten rok jest już całkiem na straty, a wraz z nim nasze plany, zamierzenia i poukładany świat, który tak starannie budowaliśmy. Postanowiliśmy zrobić o tym podcast. Pokolenie kwarantanny. Pokolenie #homeoffice2020. To my. Wraz z nami, nasze rodziny i bliscy.
Oto jest, wylądował! Zapraszamy do rozmowy z kapitanem Dariuszem Kulikiem, czyli człowiekiem, który pilotowanie maszyn komunikacyjnych łączy z aktywnością na YouTube, gdzie prowadzi kanał "Turbulencja". Za sterami samolotów pasażerskich zasiadł jako 37-latek, jakiś czas później postanowił dzielić się swoją wiedzą z internautami. Dziś porozmawiamy z mieszkającym w Raciborzu aeronautą o tym, na czym tak naprawdę polega praca pilota oraz czy rozwój technologiczny sprawił, że człowiek jest w kokpicie elementem zbędnym. Chcesz dowiedzieć się, jak sceny rodem z hollywoodzkich filmów mają się do rzeczywistości oraz poznać różnice pomiędzy pilotowaniem Boeinga, Airbusa i samolotu wojskowego? A może zastanawiasz się, czy osoby zasiadające za sterami maszyn pasażerskich zawsze są trzeźwe i odpowiednio wyszkolone? Dowiesz się tego z naszego materiału. Na dokładkę: mówimy, jak naprawdę wygląda kwestia mitycznych romansów pilotów ze stewardessami oraz odpowiadamy na pytanie, czy osoby podróżujące samolotami powinny naprawdę mocno obawiać się koronawirusa.
To się zupełnie nie mieści w głowie. Gdyby jakiś autor kryminałów spróbował opisać tę historię, czytelnicy by powiedzieli, że tym razem pisarz przesadził. Kryminał, nawet będąc fikcją, powinien spełniać ten warunek, że odbiorca jest w stanie uwierzyć, iż to się wydarzyło naprawdę. Cała ta historia z Mariuszem B. w roli głównej wydaje się tak irracjonalna, że ciężko w to wszystko uwierzyć. A jednak - to się działo zaledwie kilkanaście lat temu. W Warszawie i okolicach. Na początku marca rozpoczęliśmy w naTemat nowy cykl podcastów "Morderstwo (nie)doskonałe - opowiadamy o zbrodniach, które po latach wciąż budzą emocje". Tym razem wracamy do sprawy Mariusza B., który został skazany na czterokrotne dożywocie za zamordowanie czterech osób. Powiedzieć o jego ofiarach, że to mąż kochanki i jego córka, partner kochanki na zajęciach tanecznych oraz znajomy ksiądz, to tyle, co nie powiedzieć nic. Bo w relacjach tych osób wszystko wymyka się standardowym ocenom. Gościem odcinka jest Gabriela Jatkowska, dziennikarka kryminalna, która jako jedyna przedstawicielka mediów spotkała się z seryjnym zabójcą w cztery oczy w Areszcie Śledczym na Białołęce.
W dzisiejszym odcinku "Dobrego tematu" gościmy Płatka, artystę jeszcze mało znanego, lecz na pewno nie nowego. Muzyka, który już w 2011 r. grał na OFF Festivalu, lecz potem zmienił stylistykę "z punka na rap", jak nawija w swoim numerze "Dorosłość". W rozmowie z nami podpowiedział swoim kolegom z mniejszym stażem w branży, jak nie warto zaczynać kariery. Obecnie Płatek działa solowo oraz w kolektywie PNG Boys, w którym możemy usłyszeć także m.in. Mateusza Holaka i Jordaha. Ekipie bardzo kolorowej, muzycznie nieoczywistej i na pewno bardzo mocno związanej z alternatywną stroną miasta, z którego przywiązań czasem sobie kpi. Ostatnim dziełem naszego gościa jest płyta "Lura", która swoim klimatem nawiązuje do osiągnięć kultowego Cool Kids of Death, czego nie kryje sam Płatek.
Jeśli godzinami wpatrujesz się w ekran telefonu z nadzieją, że pojawi się tam wiadomość od mężczyzny który powoduje u ciebie szybsze bicie serca, ale zamiast dźwięku przychodzącego SMS-a jest tylko cisza, to... lepiej odpuść. Im szybciej zrozumiesz, że ten facet nie jest tobą zainteresowany, tym lepiej. W kolejny odcinku "Związkologii", nauczone doświadczeniem własnym oraz naszych koleżanek, podpowiadamy, jakie sygnały powinny dać ci do myślenia.
"Sala samobójców. Hejter" to najnowszy film twórcy "Bożego ciała", Jana Komasy. Jego fabuła jest niesamowicie aktualna. W filmie zaprezentowano zarówno farmę trolli, jak i planowanie zamachu na lewicowego polityka. Ten drugi wątek jest szczególnie przerażający, kiedy weźmy pod uwagę okoliczności kręcenia zdjęć do filmu. Ostatni klaps na planie padł bowiem w grudniu 2018 roku - miesiąc przed zamachem na prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Początkowa premiera "Hejtera" została wyznaczona na 13 stycznia 2020, czyli w rocznicę tych tragicznych wydarzeń. To nie koniec zbiegów okoliczności. O strasznym przenikaniu się fikcji z rzeczywistością opowiadam o nich w drugim odcinku wideopodcastu Poptajl. Zwracam też uwagę na ewidentne podobieństwa pomiędzy filmami "Hejter" i "Joker" i z czego one wynikają. Polecam też nowe seriale na Netflixie i HBO - "To nie jest ok" i "Outsider", które możecie oglądać w ramach zamkniętych przez epidemię koronawirusa placówek kulturalnych. Mówię też o tym, dlaczego warto pograć na konsoli w odświeżoną serię gier "Baldur's Gate".
Jak biskupi rzymskokatoliccy w Polsce zachowują się w obliczu zakażeń koronawirusem? Czy zwiększenie liczby nabożeństw to racjonalny pomysł? I dlaczego pracownicy TVP ciskają gromy na hierarchów z Włoch, którzy odwołali msze? O tym w trzecim odcinku podcastu Anny Dryjańskiej poliTYka mówił prof. Stanisław Obirek (UW), filozof, były ksiądz i autor książki "Wąska ścieżka".
Dziś odwiedziła nas absolwentka londyńskiej uczelni London International School of Performing Arts, którą możesz znać z seriali i filmów (od "Domu nad rozlewiskiem", poprzez "Barwy szczęścia" i "Drugą szansę", aż po "Płynące wieżowce" oraz "Siostry"). Córka Małgorzaty Braunek i Andrzeja Krajewskiego oraz siostra Xaverego Żuławskiego opowie dziś o tym, na ile w jej domu rodzinnym istotny buddyzm, a na ile kusiło ją pójście w stronę katolicyzmu. Przy okazji przejdę przyśpieszony kurs poprawnego oddychania oraz dowiem się, co to ajurweda oraz tego, czym medycyna integralna różni się od alternatywnej. Jeżeli jesteś osobą, która chciałaby posiąść sztukę pozytywnego nastawienia do świata (nawet w poniedziałkowy, szarobury poranek, gdy trzeba zebrać się do nielubianej pracy), nie znajdziesz instruktorki lepszej, niż Orina. A więc: weź głęboki oddech – koniecznie używając przepony – i posłuchaj naszej rozmowy.
Fragment policyjnej notatki z 10 października 1991 r. brzmi tak: "Sprawiał wrażenie bardzo zdenerwowanego, na nasze pytania odpowiadał tylko: zabiłem człowieka". Człowiek, którego zabił zatrzymany, to Andrzej Zaucha. Sprawca, Yves Goulais, nie miał wtedy pojęcia, że ofiary są dwie. Że zastrzelił także swoją żonę Zuzannę Leśniak. Pzed tygodniem rozpoczęliśmy w naTemat nowy cykl podcastów "Morderstwo (nie)doskonałe - opowiadamy o zbrodniach, które po latach wciąż budzą emocje". W drugim odcinku wracamy do wydarzeń sprzed blisko 30 lat, gdy na parkingu na tyłach krakowskiego Teatru Stu francuski reżyser Yves Goulais zastrzelił Andrzeja Zauchę i Zuzannę Leśniak.
Gościem odcinka jest Sławomir Koper – historyk, pisarz, publicysta, autor wielu książek historycznych, który właśnie pracuje nad biografią Andrzeja Zauchy i który dokładnie prześledził akta procesowe dotyczące śmierci piosenkarza i jego kochanki.
"Morderstwo (nie)doskonałe" to podcast, w którym wracamy do przestępstw, jakimi przed laty żyła cała Polska. Zarówno tych doskonałych, jak i nie do końca. Co dzieje się ze sprawcami? Jaki jest dalszy los ofiar i ich bliskich? Co po latach mówią osoby związane ze śledztwem? O tym chcemy opowiadać w naszym podcaście. Dodatkowo gośćmi będą osoby zawodowo związane z morderstwami.
Kiedy tylko dowiedzieliśmy, że powstaje scenariusz do filmu fabularnego o legendarnym RRX Desant, uznaliśmy go za idealnego gościa pierwszego odcinka "Dobrego tematu". Z naszego podcastu dowiecie się także, dlaczego Krzysztof Kozak tak brutalnie ocenia założyciela jednego z najbardziej wyraźnych labeli hiphopowych w Polsce. Niektórzy mogą go kojarzyć z głośnej sprawy z twórcami filmu o Paktofonice "Jesteś bogiem", gdzie jego osoba została przedstawiona w krzywdzący dla niego sposób, co zresztą potwierdził wyrok sądu. Dla innych Kozak to legenda – człowiek, który pod szyldem założonej w 1994 r. wytwórni RRX Desant wydawał takie klasyki polskiego rapu jak m.in. "S.P.O.R.T." Tedego czy "Hardkorową Komercję" Borixona. Choć pewnie nie brakuje i takich, co powiedzą o nim, że choć dla rodzimego hip hopu zrobił wiele, to jednak w kwestiach finansowych lubił nieco namącić. Obecnie, raczej stroniący od tego, co dzieje się na scenie, Krzysztof Kozak zarabia jako kierowca Bolta. I nie żałuje dziś, jak to ujął w swojej piosence jego starszy imiennik. Resztę historii usłyszycie w naszym podcaście, do którego słuchania, oglądania i komentowania zapraszamy.
Idealny mężczyzna. Każda z nas o takim marzy. Ideałów jest jednak tyle, ile kobiet. Jedna chce blondyna, inna bruneta, jedna woli tancerza o duszy romantyka, inna stonowanego prawnika w dobrze skrojonych garniturach. Najlepiej jeszcze, żeby żuł pszczoły i rąbał drewno swoją muskularną ręką bez użycia piły. Jednak czy idealni faceci w ogóle istnieją? A może mamy za duże wymagania? O tym wszystkim Ola Gersz i Aneta Olender rozmawiają w pierwszym odcinku podcastu "Związkologia".
Czy koronawirus ma też pozytywny wpływ na nasze życie? Dlaczego była potrzebna specjalna ustawa ws. walki z chorobą? I czy można podawać rękę? Na to i inne pytania w specjalnym wydaniu podcastu poliTYka odpowiadał dr Paweł Grzesiowski, ekspert ds. profilaktyki zakażeń.
30 lat temu miała miejsce premiera serialu, który na zawsze zmienił oblicze telewizji. "Miasteczko Twin Peaks" to odważne i przełomowe arcydzieło Davida Lyncha i Marka Frosta, które przetarło szlak produkcjom, które teraz możemy oglądać na małym ekranie. W jaki sposób? Na to pytanie staram się odpowiedzieć w pierwszym odcinku wideopodcastu "Poptajl"."Miasteczko Twin Peaks" to serial, o którym każdy słyszał, ale nie każdy widział, bo David Lynch ma renomę twórcy niezrozumiałego. Lekko mówiąc. Jednak to właśnie ta produkcja zmieniła na zawsze telewizję - udowodniła, że nie tylko w kinie mogą być pokazywane ambitniejsze i eksperymentalne obrazy. Śmiem twierdzić, że bez "Twin Peaks" nie byłoby Netflixa, a HBO nigdy nie pokusiłoby się na taki serial jak "Gra o tron".W podcaście podpowiadam, jak można lepiej zrozumieć przesłanie serialu oraz bezspoilerowo zdradzę kto tak naprawdę zabił Laurę Palmer - główny motyw pierwszych dwóch sezonów serial. Wyjaśniam też, dlaczego "Twin Peaks" było tak nowatorskie, czemu wciąż się je dobrze ogląda i dlaczego już nigdy więcej nic tak świetnego nie powstanie.Prequel "Ogniu krocz za mną" obejrzymy na Netflixie, a trzy sezony "Twin Peaks" na HBO GO.
Biegły sądowy wyliczył dokładnie. Michałek umierał 240 sekund. Tonął przez 4 minuty. Gdy dwaj mężczyźni wzięli czterolatka - jeden za ręce, drugi za nogi - i na raz, dwa, trzy - wrzucili go do Wisły, zdążył jeszcze krzyknąć: "Tato, tato, co robisz?! Ratuj! Zabójstwa dokonał konkubent Barbary S. wraz z kolegą. O zlecenie morderstwa oskarżona była matka chłopca. Ale potem nastąpił zwrot. Przypominając historię morderstwa, do którego doszło w Warszawie 19 stycznia 2001 r., rozpoczynamy w naTemat nowy cykl podcastów "Morderstwo (nie)doskonałe - opowiadamy o zbrodniach, które po latach wciąż budzą emocje". To będzie podcast, w którym wracamy do przestępstw, jakimi przed laty żyła cała Polska. Zarówno tych doskonałych, jak i nie do końca. Co dzieje się ze sprawcami? Jaki jest dalszy los ofiar i ich bliskich? Co po latach mówią osoby związane ze śledztwem? O tym chcemy opowiadać w naszym podcaście. Dodatkowo gośćmi będą osoby zawodowo związane z morderstwami.
Sejm pracuje po nocach, media nigdy nie śpią, serwisy społecznościowe są aktualizowane 24/7 – ale jak konkretnie polityka wpływa na życie "zwykłego" człowieka? Tego dowiecie się w nowym podcaście naTemat "poliTYka". W pierwszym odcinku dowiecie się, jak zmieni się prawo, jeśli uchwalony zostanie nowy projekt ustawy o ochronie zwierząt. W studio naTemat gościła autorka nowelizacji, posłanka Katarzyna Piekarska (Koalicja Obywatelska). Prowadzi Anna Dryjańska.
Morderstwo (nie)doskonałe - opowiadamy o zbrodniach, które po latach wciąż budzą emocje
Podcast, w którym wracamy do przestępstw, jakimi przed laty żyła cała Polska. Zarówno tych doskonałych, jak i nie do końca. Co dzieje się ze sprawcami? Jaki jest dalszy los ofiar i ich bliskich? Co po latach mówią osoby związane ze śledztwem? O tym chcemy opowiadać w naszym podcaście. Dodatkowo gośćmi będą osoby zawodowo związane z morderstwami.